Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lubit drugie", znaleziono 8

minęli zaledwie szczytowy punkt swego życia. Każde z nich lubiło zarówno siebie, jak to drugie, toteż czas płynął im nie tylko spokojnie, ale i przyjemnie.
Potem jedliśmy ciastka, to znaczy ja sama je jadłam, bo Dima nie lubił cukru. Zjadłam ich tyle, że zrobiło mi się niedobrze. Ale to były dobre mdłości. Mdłości bogactwa, mdłości obżarstwa. Te mdłości podobały mi się bardziej niż te drugie. Z nimi dało się zdecydowanie lepiej spać.
Upływ czasu i pa­mięć się nie lubią. Każde z upo­rem cią­gnie w swoją stro­nę, na­prę­ża­jąc łą­czą­cą je nić do gra­nic moż­li­wo­ści. Choć po­zor­nie nie uczest­ni­czy­my w ich spo­rze, to my tra­ci­my na nim naj­bar­dziej.
Pa­mięć i czas. Gdy sprzy­mie­rza­my się z jed­nym, za­wsze tra­ci­my dru­gie.
Nie cierpiał gadać o pierdołach, a ja - jakby na przekór - czułam pokusę, by wydobyć z niego jakieś durne informacje z rodzaju: jaka jest twoja ulubiona piosenka albo za co mnie lubisz? Najwyraźniej całkowicie mi odwalało, bo zaczęłam się śmiać, przypominając sobie jego odpowiedź na drugie z tych pytań: ,, Za cycki! A za co niby? Charakter masz paskudny.
Puchatek lubił przekąsić swoje małe Conieco o jedenastej rano i cieszył się bardzo widząc, jak Królik wydobywa z szafki garnuszki talerze, i gdy Królik zapytał- Co wolisz, miód czy marmoladę do chleba? - Puchatek był tak wzruszony, że powiedział: Jedno i drugie.-
I zaraz potem, żeby nie wydać się żarłokiem, dodał- Ale po co jeszcze chleb, Króliku? Nie rób sobie za wiele kłopotu.
Tłumaczono to tak, że wzmożone ruchy robaczkowe jelit powodują niezbyt mile widziane przez S-kadrę wizyty Fizoli w przybytkach (nie bez powodu tak nazwanych) spokoju i rozkoszy. Niektórzy używają porównań marynistycznych i mówią na przybytki kajuty, są też porównania sakralne i niektórzy chadzają do konfesjonałów, wiadomo w każdym razie, że są różne typy ruchów robaczkowych, jedne robaczki ruszają się szybciej, drugie wolniej, nieodmiennie dostarczając mistycznych doznań, stąd też jedni wchodzą i wychodzą, a inni lubią sobie posiedzieć - z gazetą, książką czy nawet tacy, są tacy, z różańcem.
Żeby zrozumieć, dlaczego krasnoludy i trolle tak się nie lubią, należy się cofnąć daleko w mroki historii. Można ich porównać do kredy i sera. To bardzo dobre porównanie -jedno jest organiczne, drugie nie, ale też trochę pachnie serem. Krasnoludy żyją z tego, że rozbijają kamienie zawierające cenne minerały, a oparte na krzemie formy życia, znane jako trolle, to w zasadzie kamienie zawierające cenne minerały. W warunkach naturalnych godziny dnia spędzają w uśpieniu, nieruchomo - a nie tak powinien się zachowywać kamień zawierający cenne minerały, kiedy w pobliżu są krasnoludy. Krasnoludy zaś nienawidzą trolli, ponieważ kiedy już się znajdzie interesującą żyłę cennego minerału, nie chciałoby się, żeby kamień nagle wstawał i wyrywał komuś rękę tylko dlatego, że ten ktoś akurat walnął go kilofem w ucho.
Czasami kiedy wydaje nam się, że nie ma już nic nagle okazuje się, że jest prawie wszystko – powiedziała Anna po wysłuchaniu mojej opowieści o rodzicach - Zawsze wiesz co powiedzieć, jak Ty to robisz Anno? – spytałam opierając o nią głowę - Życie nauczyło mnie trzech rzeczy, po pierwsze to nigdy nie oceniać drugiego człowieka, bo czasami rzeczy, które wydają się oczywiste wcale takimi nie są, po drugie cierpliwie czekać bo życie zawsze daje drugą szansę … - A po trzecie Anno? - to takie banalne…ale choćby nie wiem co zawsze trzeba wierzyć - Niekiedy wydaje mi się, że jesteś dobrą wróżką, która za chwilę zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - O Boże oby nie, chciałabym jeszcze chwilę pocieszyć się moim nowym ogrodem – rzuciła bez zastanowienia i pobiegła w stronę Krzysztofa sadzić ostatnie kwiaty. Życie w pobliżu Anny wydawało mi niezmiernie bezpieczne, cały jej świat był dla mnie magiczny. Niesamowita staranność jaką wkładała w każdy dzień ciągle mnie zadziwiała. U Anny nic nie było przeciętne, celebrowała każdą szczęśliwą chwilę, pielęgnowała ją niczym skarb. Mało tego sama te wszystkie chwile tworzyła, sterowała swoim życiem niczym bardzo wytworny sternik a porażki traktowała jak nie wiele znaczące przeszkody. Nie rozpamiętywała tego co jej nie wyszło i stale czekała na jakiś prezent od losu. Była prawie pewna, że go dostanie. Lubiłam patrzeć kiedy siadała na tarasie ze szklanką ciepłej herbaty wpatrując się w niebo. Wtedy zawsze się uśmiechała, miałam wrażenie, że rozmawia z aniołami. Może więc nie była wróżką…? Jedno było pewne znowu miała racje bo nagle wszystko to co wydawało mi się tak bardzo oczywiste okazało się, że wcale takim nie jest.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl