Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "mam to dobra", znaleziono 12

Nie znam dobra, nie znam zła. Nie mam pojęcia, co stało się z ich duszami, ale wiem jedno. To nie twoja wina. Nie masz prawa mieć wyrzutów sumienia.
Nieprawda. Powiem ci jedną rzecz. Jeśli ktoś chce znaleźć na coś czas, to znajdzie, choćby kosztem własnego odpoczynku. "Nie mam czasu" to wymówka dobra dla egocentryków, którym tak naprawdę na tobie nie zależy.
Zawsze obwiniała Patrycję, chociaż nie potrafiła uwolnić się spod jej wpływu, po prostu uciec, odciąć pępowinę. Obwiniała, a jednocześnie usprawiedliwiała, bo przecież mam zawsze chciała jej dobra. Nie była złym człowiekiem. Zaborczym, bezkompromisowym - tak, ale nie złym.
-Może wróć do momentu, kiedy mówiłeś, że nie możesz o mnie zapomnieć. - Szczerzę się, wracając na właściwe tory.
Minął pierwszy stres, więc pozwalam sobie na odrobinę żartu.
Mężczyzna chichocze i omiata wzrokiem moją twarz. Dobra, znów mam migotanie przedsionków. Jestem dorosłą kobietą, świadomą swoich uczuć - powtarzam sobie. Bzdura, nikt nie wzbudza we mnie tak irracjonalnego pociągu, jak facet siedzący teraz w salonie rodziców.
°Święta z gwiazdą - Jolanta Sad °
-Bez zbędnej zwłoki komisarz chce obejrzeć zwłoki. Dobra. Pewnie chodzi o ciało tej pięknej kobiety wyciągniętej z wody. - Olechowski odłożył skalpel na blat wózka i ściągnął rękawiczki. - Mam już przygotowany raport. Potem przekażę go do wydziału, ale mogę panu streścić jego zawartość. - Podszedł do biurka i wziął z niego plik kartek. Po chwili zaczął czytać: - Zwłoki młodej kobiety, średniego wzrostu, budowy ciała i odżywienia prawidłowego...
Do gabinetu weszli razem , kiedy mocny głos Dargiewicza im na to pozwoli. Stanęli przed nim na baczność (...).
- Dobra, nie płaczcie mi tutaj jak ostatnie mameje. Jak rozumiem, przepraszacie, żałujecie tego co zrobiliście, obiecujecie, że to się już nigdy nie powtórzy, postanawiacie poprawę i takie tam.
- Jeszcze obiecujemy zgrzewkę piwa, gdyby był szyby łaskaw zmienić zdanie - odezwał się Mateusz. (...)
- Jak próbujesz przekupić wysokiego rangą psa, to zaproponuj wyższą stawkę.
- Dwie zgrzewki?- upewnił się Mateusz.
- Cieplej.
- Cztery?
- Może być. Teraz usadźcie szanowne tyłeczki, bo mam z wami do pogadania.
Ile wyciskasz? – Siedemset. Dobra, to może stanę sobie trochę z boku, poza twoim zasięgiem. Mam nadzieję, że nie pamiętasz o tej obietnicy skopania ci tyłka? Curran uśmiechnął się. – Chcesz mnie asekurować? – Raczej nie. Ale może w zamian powykrzykuję werbalne zachęty? - Wzięłam głęboki oddech i zaryczałam: - Bez bólu nie ma sukcesu! Ból to tylko słabość opuszczająca ciało! No dalej! Pchaj! Pchaj! Pomyśl, że ta sztanga to twoja dziwka! Nie wytrzymał. Sztanga opadła niebezpiecznie blisko klatki piersiowej, kiedy Curran zaczął się trząść ze śmiechu. Doskoczyłam do niego przestraszona i chwyciłam za drążek. Jak na ironię znalazłam się w cholernie niekorzystnej sytuacji, z głową Władcy Bestii bardzo blisko moich ud, a raczej tam, gdzie uda się kończą. W tej chwili miałam to jednak gdzieś. Jak wytłumaczyłabym Gromadzie, że ubóstwianą Jego Wysokość zmiażdżyła sztanga?
- Laura, kurwa, trzeci raz cię pytam. - Głos Olgi poderwał mnie do góry, a wizażysta niemal wydłubał mi oko pędzlem.
- Ja pierdolę, nie drzyj się- warkęłam. - Co chcesz?
- Czy ten kok nie jest zbyt wysoki? I zbyt gładki?
- Pocierała włosy, próbując je uklepać.- Chyba nie jest ładny, trzeba zrobić coś innego...- Kręciła się od lustra do lustra. - Generalnie chujowo wyglądam, idę się umyć, musimy zacząć od nowa. Boże, to bez sensu, ja nie chcę wychodzić za mąż. - Chwyciła mnie za ramiona. Była bliska histerii.
- Po co mam tracić wolność? Jest tylu facetów na świecie, później on zrobi mi dziecko...- Z jej ust wydobywał się potok słów, a twarz zrobiła się sino - blada.
Uniosłam dłoń i wymierzyłam jej solidny policzek, a ona zamilkła, gapiąc się na mnie z nienawiścią. Cała obsługa złapała się za głowy i patrzyła, co się dalej stanie.
- Jeszcze raz? - zapytałam spokojnie.
- Nie dziękuje, raz wystarczy - odpowiedziała niemal szeptem, wracając na fotel i łapiąc głęboki oddech. - Dobra obniżymy trochę tę konstrucję i będzie pięknie.
Nie mam wielu prawdziwych przyjaciół, dlatego ci, których mam, są dla mnie ogromnie ważni. Są starannie dobrani i kocham ich wszystkich.
-Krzysiu!
-Co?
-Zdaje mi się, że pszczoły coś zwąchały.
-A co takiego?
-Nie wiem, ale mam wrażenie, że one się czegoś domyślają.
-Może myślą, że chcesz się dobrać do ich miodu?
-Może. Z pszczołami nigdy nic nie wiadomo.
- Smakuje? - zapytała zabierając się za własna porcję
- Weź nic nie mów. Zepchnąłbym ze schodów własna matkę, żeby się dobrać do tego żarcia. O ile jeszcze mam matkę. (...)
- (...) Ja zabiłabym twoja matkę za coś świeżego z ogródka. Jakąś smaczną surówkę.
- To moja mama pewnie nie ma szans, jeśli kiedykolwiek znajdzie się między nami a sklepem spożywczym.
- Pewnie nie.
Przyszłe pola moich dociekań rozłożą się po stronie fenomenologią inspirowanej filozofii moralnej i społecznej, tych ostatnich, których problemy będę usiłował przy pomocy fenomenologii analizować-i socjologii, którą pragnę ochrzcić mianem filozoficznej. Mam świadomość neologizmu. Boudon jako pratognista dwu z zamieszczonych tu tekstów to postać dobrana nieprzypadkowo. Boudon ucieleśnia etos francuskiego socjologa-filozofa, intelektualisty z poważnym przygotowaniem filozoficznym. Tego ostatniego brakuje, niestety-przychylam się do stanowiska Michała Chmary-większości polskich socjologów. Ci poruszają się ciągle w micie Durkheimowskim, niezależnie od tego, jak bardzo by się od niego odżegnywali. Mit socjologii jako nauki jest niezależnie od autodopowiedzeń refleksem właśnie tej Durkheimowskiej formacji intelektualnej, prześwitem neopozytywizmu, choćby dobudowanym do socjologii weberowskiej.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl