Zaczęło się od serialu. Obejrzalam pierwszy odcinek. (zaznaczam, że ja nie lubię seriali). Klimat lasu, obozu w środku lasu w stylu lat 90-tych utrzymany, dzieci z lat 90-tych i świetne zdjęcia. Muzyki nie pamiętam, ale ani na plus ani na minus - czyli: odpowiednia. Tylko te dłużyzny straszliwe. Tak myslalam sobie przy pierwszym odcinku. Jako, że nie przepadam za serialami, drugiego już nie obejrzalam. Ale tło thrillera zadziałało i zapragnęłam poznać dalsze losy i w ogóle "o co chodzi"
Przeczytałam. Ale stanowczo jestem na nie. Nie i nie i nie.
Dłużyzny straszliwe, poprzerzucane pseudofilozoficznymi rozważaniami, miłością wielką i małą, tragediami rodzinnymi i wspomnieniami. Nie będę opowiadać fabuły, bo to mija się z celem. Fabuła (konkretniej mówiąc - nastrój, który Coben stworzył, pozwolił mi dotrwać do końca książki. Dawno nie miałam takiej sytuacji, żeby uznać książkę (łącznie z jej treścią) za bardzo słabą, a jednak chcieć poznać dalszą część. To chyba przemawia na plus autora. A na minus czytelnika, który nie potrafi docenić... nie wiem czego.
I zaskakujące dla mnie jest, że ten jedyny odcinek serialu uwazam - po przeczytaniu książki - za duzo lepszy niż początkowo. Bo jeżeli autor rozciąga książkę, to co ma zrobić scenarzysta? Być może więc niesłusznie oceniłam serial, tylko wg siebie.
Podsumowując - przeczytałam i była to jedna z najgorszych w mojej opinii, książek w tym roku. Gwiazdki daję jedynie za klimat.