Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "maria pod nie", znaleziono 671

Jest czas szukania i czas tracenia.
Bestię zbudził donośny krzyk sowy, która zerwała się z pobliskiej gałęzi i pofrunęła w głąb lasu, pogrążonego w szarościach wstającego dnia. Choć mogło się wydawać, że jego mieszkańcy spali snem sprawiedliwych, życie toczyło się utartym rytmem. Drapieżcy żerowali w najlepsze, a przyszłe ofiary, z lepszym lub gorszym skutkiem usiłowały, niezauważone, skryć się w bezpiecznych miejscach.
Ileż niedoli mogą zawierać takie dwie małe plamki, tak małe, że można je zakryć kciukiem, oczy ludzkie.
Wojna zepsuła nas do wszystkiego. Ma słuszność. My nie jesteśmy już młodzieżą. Nie pragniemy już zdobyć świata szturmem. Jesteśmy uciekinierami. Uciekamy sami przed sobą. Przed naszym życiem. Mieliśmy osiemnaście lat i rozpoczęliśmy miłować świat i istnienie; musieliśmy strzelać do tego. Pierwszy granat, który padł, trafił w nasze serce. Jesteśmy odcięci od tego, co czynne, od dążenia, od postępu. Nie wierzymy już w to wszystko; wierzymy w wojnę.
Paryż to miasto, gdzie najłatwiej spędzić czas, nic nie robiąc.
Kobiety-fragmenty kocha się wiecznie. Skończone doskonałości zapomina się łatwo. Wartościowe także wylatują z pamięci. Tylko fragmentów się nie zapomina
Szczęście leży na ulicy. Wystarczy schylić się, aby je podnieść. Czasem warto schylić się bardzo nisko.
W uczuciach nigdy nie ma winy
Miłość to nie staw, w którym można zawsze znaleźć swoje odbicie. Miłość ma przypływy i odpływy. Ma też swoje rozbite okręty, zatopione miasta, ośmiornice, burze i skrzynie złota i pereł. Ale perły leżą głęboko.
Potrzebuję kogoś, kto nie może żyć beze mnie! A Ty możesz żyć beze mnie! Zawsze mogłeś! Nie potrzebujesz mnie. Jesteś zimny! Jesteś pusty! Nic nie wiesz o miłości! Nigdy tak do końca nie byłeś ze mną!
Pan Henryk siedział pochylony do przodu, palił papierosa, ale nie odpoczywał. Był niespokojny. Przyszło mu do głowy, że ludzie na ławkach, starsi mężczyźni i kobiety, wyglądają jak kruki. Rozejrzał się za prawdziwymi krukami. Nie było ich.
Część osób siedziała zawsze na swoich miejscach, w ustalonym towarzystwie. Inni, jak pan Henryk, raz tu, raz tam, bez planu. A najczęściej po prostu osobno.
Echo uderzenia odeszło w głąb lasu. Powoli docierało do niej, co się stało. Przerażona patrzyła na rozbitą przednią szybę i widoczny po drugiej stronie pień drzewa. Strach zaciskał pętlę na jej szyi. Łzy wciąż spływały po policzkach. Krwawe smugi zalewały oczy. Nie mogła się ruszyć. Ciało przeszywał ogromny ból. Z trudem unosiła ciężkie, przesiąknięte cierpieniem powieki, byle tylko nie zamknęły jej oczu, ale dłużej już nie była w stanie walczyć.
Cierpienia nie da się jednak zneutralizować żadnym sztucznym uśmiechem. Podobnie jak wyrzutów sumienia. One po prostu są i kłują duszę, zadręczają głowę, nie dają spokojnie zasnąć.
Natura może wiele dać człowiekowi, ale tylko wtedy, gdy jej nie zniszczy. A żeby nie zniszczyć, musi ją kochać albo się jej bać. Ja kocham. Inni się boją. I niech tak zostanie.
Pierwsze płatki śniegu opadły na ziemię. Tej nocy świat pokrył się śnieżną pierzyną i utulił ją do snu. Gdzieś z góry sączył się dźwięk pozytywki. Tej pozytywki.
Była zmęczona ciągłym udawaniem, że jest dobrze, że przecież trzeba żyć, że czas leczy rany, że tylko życie może pokonać śmierć.
Mroźny oddech nocy zawładnął jej ciałem. Do jej uszu dotarł odgłos zbliżającego się samochodu. Nie widziała jego świateł.
Po nocnym deszczu niebo nadal było zachmurzone, a majowy wiatr przypominał, że to jeszcze nie lato.
Magia radia - niby nic nie widzisz, a jednak widzisz wszystko.
Wschód słońca jest codziennie i daje nadzieję na nowe jutro.
Najtrudniejsza droga to zazwyczaj ta najwłaściwsza.
Gdy się uspokoił, zobaczył po drugiej stronie ulicy piękny biały pałacyk. Oddzielony od chodnika płotem z kutego żelaza i trawnikiem, dziewiętnastowieczny zabytek, niesłychanie elegancki, o lśniących szybach, dowód na istnienie świata zupełnie innego niż ten, w którym na co dzień przebywał pan Henryk.
Szedł tak szybko, jakby biegł. Minął Plac na Rozdrożu i w końcu odczuł lekki zawrót głowy, a to oznaczało zmęczenie. Wiedział, jak postępować ze sobą, aby nie wpaść w kłopoty. Usiadł więc na pobliskiej ławce.
Kupował gazety tylko po to, by rozwiązywać krzyżówki, którą to kiedyś rozrywką całkowicie gardził. Rzadko włączał telewizor. Dopiero po przeprowadzce do Domu wrócił do zwyczaju oglądania dziennika telewizyjnego.
Co dobrego mogło ją tu spotkać? Zgrzybienie z nicnierobienia: zgrabienie rąk od zimnej wody; zgorzknienie od nieżyczliwości pań w pokoju...
Przez tyle lat tak się przejmowałem tą Polską, wolnością. A teraz... Nawet bez swojej szafy, miły Jezu!
Wirginia Woolf napisała kiedyś, że przeszłość każdego człowieka jest w nim zamknięta jak karty książki, którą on zna na pamięć, a przyjaciele znają tylko tytuł.
Wróciła do rodzinnego domu, w którym wydarzyło się wiele dobra, ale gorycz zawsze dominuje, potrafi zepsuć smak nawet najsmaczniejszej potrawy.
Żeby wyjść z żałoby, trzeba oswoić się z pustką, a nie od niej uciekać. Przeprowadzka byłaby ucieczką.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl