Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "paga ma jak", znaleziono 30

"Życie maga jest zbyt cenne, by stracić je w walce wręcz”
Kiedy przeklina wywłoka, świat nawet tego nie słyszy. Kiedy przeklina maga, świat drży.
Szatę maga zawsze łatwo rozpoznać. Jest obszyta cekinami, klejnotami, futerkiem i koronką, a wewnątrz ma zwykle sporą ilość maga. Jednak ta szata była całkowicie czarna. Materiał wyglądał, jakby wybrano go ze względu na wytrzymałość. Podobnie jego właściciel. Gdyby napisał książkę o dietach, stałaby się bestsellerem.
...była logiczna na ten szalony, doskonały sposób, który sprawiał, że wszystko wychodziło źle.
... to bardzo okrutne stworzenie, zwłaszcza, gdy jest głodne. Człowiek potrafi być jeszcze okrutniejszy, dodał w myślach [...], zwłaszcza, gdy odczuwa głód innego rodzaju.
To nie była twarz goryla. To była twarz szatana, delikatna i podłużna, odciśnięta na małpiej czaszce. Wizerunek diabła wyryty na setkach tysięcy średniowiecznych malowideł.
Czasem tak w życiu jest, że niektórzy mają jakoś gorzej. Nawet jeśli nie chorują, to szklanki tłuką, autobusy im odjeżdżają, a kwiaty w doniczkach marnieją.
A od takich splątanych myśli blisko do splątanych  czynów.
Przeszłość należy do przeszłości, teraźniejszość do teraźniejszości, młodość do młodości, starość do starości, życie do życia, a śmierć do śmierci.
Parę razy matka chciała pomówić z nią szczerze, lecz Eily, odgadując jej zamiary, umiała im zapobiec. Rana była jeszcze za świeża, nie znosiła dotknięcia. Dziewczyna czuła, że musi przebrnąć przez cierpienie o własnych siłach.
Zdaje się, że stare przysłowie przekręciło się na moją intencję. Trudno o mnie powiedzieć, że jestem zanadto cnotliwa, bym mogła żyć. Lepiej twierdzić, iż mam zbyt wiele zalet, bym mogła umrzeć!
Zepsute dziecko, gdy dorośnie, nie zdoła zwalczyć różnych przeciwności losu, często zaś zraża do siebie ludzi, zamiast zasługiwać na ich przyjaźń.
- Czy mi wolno przywieźć ci dziś prezent urodzinowy?
- Nie, przywieź mi parę gradowych chmur dla rozrywki.
Mogę być uznana za piękność tylko wtedy, kiedy się patrzy na mnie od pleców.
Ładna mi królowa balu z cerą jak kora wierzbowa i z nosem jak kartofel.
-I co myślicie?
-Wszystko jest do zrobienia.
-Dziadek na pewno się zgodzi.
-I to bardzo romantyczne rozwiązanie.
-Więc pozostaje tylko jedno: przekonać do niego Romę.
Kochał ją w milczeniu. W ciszy, która otulała go ramionami i mimo że nie pamiętał już tego uczucia, gdy ciepłe ręce go obejmowały, wyobrażał sobie to, jako bezkresną przyjemność.
- Pięć razy cię już zabiłem! - wrzeszczał rozwścieczony do granic. - Przestań ŻYĆ! Co to za jakieś kretyństwa? Co za pochrzaniony świat! Zaraz tu przyleci Baba Jaga na miotle! Przejdzie kociołek i złoży mi uszanowanie!
-Kapcie w kształcie różowych jednorożców są nieakceptowalne- skrytykowała Baba Jaga. Gosława zerknęła na swoje stopy. (...)
-Poza tym jednorożce nie istnieją. Nie było patriotycznych kapci? Z jakimś ludowym ornamentem?
-No niestety, wersji gnijącego utopca nie produkują.
– Pierwszy raz od sześciu lat nie wiem, czego chcę, Daga. Czuję się jak wtedy, kiedy zostawiałam Polskę i leciałam do Belfastu, w nieznane. Teraz przyszłość też wydaje mi się nieznośnie nieznana. – Anka z trudem pohamowała cisnące się do oczu łzy.
– Mury Zakazanego Miasta mają czterdzieści stóp wysokości – poinformowała Motyl. – Bramy wykute są mosiądzu, a strzegą ich setki gwardzistów. Ale oczywiście mamy Wielkiego Maga.
– Kogo?
– Ciebie.
– Przepraszam, stale zapominam.
- Bogowie co to za baba biega po lesie! - wrzeszczała piękna, złotowłosa kobieta, biegnąca w kierunku Lokiego.
- Baba Jaga! - odpowiedział jej krzyk zza drzew. - I nie życzę sobie pływania po leśnym stawie! Naślę na was Leszego!
Człowiek wszystko potrafi sobie wytłumaczyć tak, żeby mu odpowiadało.
Zaczęła narastać we mnie panika, zakłuła w piersi, sprawiła, że nie byłam w stanie nabrać wystarczająco dużo powietrza. Oddychaj głęboko - szepnęłam do siebie. Nie możesz się załamać i przyznać do porażki. Przetrwaj to. Dla Emily."
– Czyli – rzekł – to nie jest rodzaj sera.
– Nie, nadrektorze – zapewnił kierownik studiów nieokreślonych. – Rincewind jest rodzajem maga.
– Był – poprawił wykładowca run współczesnych.
– Nie ser. – Ridcully nie chciał zrezygnować ze swojej teorii.
– Nie.
– Brzmi to jak nazwa, która kojarzy się z serem. Znaczy: funt dojrzałego rincewinda... dobrze się układa na języku.
– Zobaczymy – odparła Daga. – Wiesz, z moją nauczycielską pensją nie mogę sobie pozwolić
na takie ciągłe latanie po świecie. Nie jestem majętną żoną przystojnego pisarza.
 Mówiąc to, zawadiacko pokazała Ance język.
Po drugiej stronie komputera przyjaciółka odwdzięczyła się tym samym.
– Małpa! – zachichotała. – Ja też pracuję, nie jestem utrzymanką.
- Jako siostra Tayenda bywam nadopiekuńcza. - Zwróciła się do maga z poważną miną. - Jeśli uważasz go za przyjaciela, bądź ostrożny. Obawiam się, że on jest w tobie bez reszty zakochany, Dannylu.
Dannyla zamurowało. We mnie? To ja miałbym być ową sekretna miłością Tayenda? Spojrzał znowu na pusty fotel. Nic dziwnego, że młodzieniec tak wykręcał się od odpowiedzi. Dannyl poczuł... dziwną przyjemność. Miło jest być podziwianym, pomyślał sobie.
W bibliotece Niewidocznego Uniwersytetu zwykle panuje spokój. Owszem, słychać szuranie stóp maga wędrującego między półkami, czasem krótki kaszel zakłócający akademicką ciszę, niekiedy też śmiertelny krzyk nieświadomego studenta, który nie potraktował starożytnej magicznej księgi z należną jej ostrożnością. Rozważmy orangutany. We wszystkich światach obdarzonych łaską ich obecności podejrzewa się, że umieją mówić...
Zabójcza kombinacja ciężkiej pracy, nieustannych kłamstw i gumolskiej nieuwagi pozwalała przez stulecia ukrywać przed nimi istnienie świata magów. Wszystko zmieniło się jednak, gdy gumolska dziennikarka J.G. Rollins uczyniła z pryszczatego, kipiącego hormonami i szaleńczo impulsywnego młodego maga idola milionów. W jednej chwili Barry Trotter zyskał międzynarodową sławę i reputację niszczyciela pokoi hotelowych na całym świecie. Równie szybko Gumole poznali wszystkie aspekty magicznego świata.
Szewc Rincewind? Żebrak Rincewind? Złodziej Rincewind? Właściwie wszystko oprócz trupa Rincewinda wymagało szkolenia lub zdolności, których nie posiadał.
Nie nadawał się do niczego innego. Magia była jedyną ucieczką. Właściwie w magii też sobie nie radził, ale przynajmniej nie radził sobie definitywnie. Zawsze uważał, że ma prawo do roli maga w taki sam sposób, jak zero do roli liczby. Nie można zajmować się poważną matematyką bez zera, które właściwie nie jest żadną liczbą, ale gdyby je zabrać, mnóstwo większych liczb zostałoby w bardzo głupiej sytuacji. Ta niejasna myśl rozgrzewała go w czasie tych okazjonalnych przebudzeń około trzeciej nad ranem, kiedy oceniał swoje życie i stwierdzał, że waży mniej niż obłoczek ciepłego wodoru. Owszem, prawdopodobnie rzeczywiście kilka razy ocalił świat, ale na ogół działo się to przypadkiem, kiedy starał się robić coś innego. I prawie na pewno nie uzyskał za to żadnych punktów karmicznych. Takie rzeczy liczyły się chyba tylko wtedy, kiedy człowiek przystępował do nich, myśląc, najlepiej głośno: "Tam do licha, demonicznie odpowiednia chwila, żeby ocalić świat, i nie ma co się zastanawiać", a nie "O szlag, tym razem naprawdę chyba zginę!".
© 2007 - 2025 nakanapie.pl