“I wtedy zaczął mówić. O jego ucieczce, która jednocześnie była pogonią, wieczną, bolesną pogonią za nią. O jego szaleńczych wyprawach zwiadowczych w czasie pobytu w Iraku i Afganistanie. O jego ciągłym nadstawianiu karku za wszystko i wszystkich. O tym, jak leżał na pustyni, patrząc w gwiazdy i trzymając narysowany przez nią portret, płakał bezgłośnie, a łzy spływały mu po policzkach i wtapiały się w stygnący piasek. O jego modlitwach, aby w końcu trafiła go jakaś pieprzona zbłąkana kula, bo nie mogąc żyć przy niej, nic chciał żyć wcale. Potem przyszło opamiętanie, zrozpaczony wzrok matki, zatroskany wzrok ojca, którzy jedno dziecko już pochowali, a teraz patrzyli, jak ich jedyny syn powoli zatraca się we własnym szaleństwie. Jak wziął się w garść, decydując się na to, o czym od początku wiedział, że to jedno wielkie oszustwo. I oszukał siebie, ją, wszystkich dookoła. A teraz zranił tak wiele osób, stracił najlepszego przyjaciela i wiedział, że postąpił nie jak honorowy człowiek, którym był od zawsze, tylko jak ostatni drań i egoista. I to go też dobijało. Ale nie mógł inaczej, bo ona i Max byli dla niego najważniejsi na świecie. Gdy skończył mówić, Paulina przytuliła jego głowę do swych nagich piersi i głaskała jego ciepłe policzki. – Piotrusiu, Boże. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas, ale nie mogę, nie potrafię. Jedyne co mogę zrobić, to dać ci tyle miłości i szczęścia, ile tylko jestem w stanie. Ty jesteś moim życiem, moją jedyną, wielką miłością, w którą wątpiłam, a która była mocna i niezawodna, tak jak ty sam. A ja to odrzuciłam. Uwierz mi, nie ma minuty, sekundy, żebym tego nie żałowała. Ale masz rację. teraz koniec. Teraz mamy siebie, należymy do siebie, od zawsze przecież, od momentu, kiedy wpadłam na ciebie w bibliotece, od tamtej chwili jesteśmy ze sobą złączeni. A teraz, przez Maxa, jesteśmy złączeni jeszcze bardziej. I już nic nas nie rozdzieli. I nikt – pocałowała go w usta, a wtedy on wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, szepcząc jej do ucha: – Kocham cię, moja czarnowłosa dziewczynko. moja, tylko moja.”
“- A drugi powód? - spytała Pauline
Alyss uśmiechnęła się z niejakim przekąsem.
- Obawiam się, że ulegnę pokusie i zdzielę ją wiosłem przez łeb - wyznała - A to niekoniecznie sprzyjałoby mojej dalszej karierze.”
“Dopiero co połączył się z Pauline węzłem małżeńskim, a tak mało brakowało, by uczynił ją wdową. Wbrew swej zwykłej powściągliwości ruszył na spotkanie Pauline, pochwycił ukochaną w ramiona i wycisnął na jej ustach długi, bardzo długi pocałunek.
- Hurra! - zakrzyknął zgromadzony tłum. Will, który spoglądał na to z niejakim zaskoczeniem, poczuł na ramieniu delikatną dłoń. Uniósł nieco wzrok, by ujrzeć uśmiechnięte oczy Alyss.
- Moim zdaniem, to dobry pomysł - rzekła, zerkając w stronę Halta i lady Pauline. Will nie mógł się z nią nie zgodzić. Objął dziewczynę i ucałował. Zawirowało mu w głowie, kiedy poczuł na swych wargach dotknięcie jej ust. zawołali znów zgromadzeni.”
“- Otworzyłeś pierwszy szyfr? Dobrze. Wpisuj mój klucz.. jest prosty, lamerski. (...)
Czygnis wzdycha i lodowatym głosem deklamuje:
- Czterdzieści tydzięcy małp wsunęło w dupę banana.
Ciemny Nurek wije się od bezgłośnego chichotu. Słuchawka w jego ręku tańczy przy twarzy Czyngisa. Padlina wydaje charczący dźwięk, próbuje zerknąć na Czyngisa, potem na mnie.
Trzymam się. Z trudem, ale jednak.
- Co? - Czyngis nagle traci całe opanowanie - Jakich znowu maup? Chodzisz do zoo, żeby popatrzeć na maupy?
Nie wytrzymuję.”
“Will ponownie zaczął od początku.
- Z poczuciem najwyższego spełnienia w sercu...
- Już to słyszeliśmy.
- Halt... - ostrzegła Pauline.
-...staję w waszej szacownej obecności przy tej najznamienitszej ze znamienitszych okazji, by oddać hołd i cześć dwojgu najwybitniejszych i najcenniejszych towarzyszom młodzieńczych lat.
- Wielkie nieba - mruknął Halt i zarobił kolejnego mocnego kopniaka w łydkę.
- Byłoby z mojej strony wyrazem największej arogancji, gdybym w rzeczonych...
- Nie! Nie! Nie! - wykrzyknął starszy zwiadowca, wymachując rękami. - Dosyć! Ani słowa więcej!
- Jakiś problem? - zapytał wyniośle Will.
Halt przewrócił oczami.
- Tak, jest problem! Mówisz, jakbyś połknął słownik, a potem go zwymiotował!”