Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pirani tak mi", znaleziono 39

We krwi się rodzimy i – jak to zwykle bywa w worowskim mirze – we krwi umieramy.
Kobyła nerwowo zastrzygła uszami. Istniały słowa, które budziły w niej głęboki niepoój. Lira była jednym z nich.
Kira zemdleje, kiedy się dowie. Maks, ona teraz na bank za ciebie wyjdzie. Sama ci się oświadczy.
Serce nasze to instrument niezupełny, lira, w której brakuje strun, tak iż trzeba nam oddawać akcenty radości w tonach przeznaczonych dla westchnień.
Bo jeśli coś samo z siebie jest kiepskie, niewiele potrzeba, żeby to zupełnie zniszczyć. Ale jeśli coś jest perfekcyjne... Wszechświat dąży do równowagi. Wszystko chce sprowadzić do przeciętności.
Dziecko to największa, najcudowniejsza i najbrutalniejsza rewolucja w życiu kobiety. Zmienia się wszystko. Ktoś powiedział mi kiedyś: nigdy nie zrozumiesz życia, dopóki ono nie zacznie się w tobie. I to jest prawda.
Jeśli kiedyś będzie ci źle, oddaj swój ból światu.
Uczucia to nigdy nie jest coś, co można po prostu z łatwością odkomplikować.
Ciesz się wszystkim, co masz. Nic nie jest na zawsze.
To tylko słowa. Słowa, słowa, pierdolone słowa, które się mówi w takich chwilach, a które mają niewiele wspólnego z życiem.
Czas tak niemożliwie zapierdala, a my nie potrafimy złapać tych wszystkich ważnych chwil.
Kiedy rodzi się dziecko, trzeba na nowo zdefiniować, kim się jest i po co. Życie nigdy nie wraca na dawne ścieżki. Ot i cała istota rodzicielstwa.
Czasem spotykamy w swoim życiu ludzi, którzy choć są z nami krótko, pozostawiają niezwykły ślad w naszych sercach. Nadają nam kształt, wyznaczają nowy, niespodziewany kierunek.
Każdy popełnia błędy. Nikt nie jest idealny. Truizmy, ale zajęło mi sporo czasu, żeby te banały odnieść do własnego życia.
„Miała swoje lata, spodnie rybaczki, miętowy sweter w serek i granatowe baletki. Mówili, że za mocno się malowała. Nie sądzę. Każdy niech się maluje, ile chce. Bałam się jej dekoltów. I że zabraknie mamie pieniędzy. Zawsze miała odliczone. Ale zapominała o tym, że życie drożeje. Zwłaszcza mięso".
Chciałabym móc zaufać Bogu, losowi czy jakimś nadprzyrodzonym mocom, które przynoszą ukojenie innym.
Czas spędzony razem jest zbyt cenny, by go marnować.
Przecież każde z nas stanowi najlepszą część życia tego drugiego.
Co więcej, powiedziałbym, że poszukiwanie prawdy nawet kosztem wielkich osobistych poświęceń stanowi definicję heroizmu.
Wiesz co, zawsze mi się wydawało, że w byciu matka najtrudniejsze jest to, żeby Cię chronić. Teraz widzę, że się myliłam. Najtrudniej jest odpuścić.
Ale nie ma sposobu na odwołanie słów, które się wyrzekło.
Żeby zmazać z rejestru niedobre słowa, nie trzeba używać innych słów. Wystarczą gesty.
W wieku od dwóch do pięciu lat dzieci poznają pojęcie śmierci, ale nie rozumieją, że jest nieodwracalna. Kiedy umiera matka, następuje powrót do tego etapu. Bo odwracalność śmierci odbywa się w snach, w przejęzyczeniach, w gestach nieznajomych. Wróciła. Wróci.
Bo nie ma nic ohydniejszego na świecie niż to, gdy człowiek umiera drugiemu człowiekowi.
Gdy zwierzę umiera drugiemu zwierzęciu.
Delikatnie zrzucił ze mnie szlafrok i pochłaniał pożądliwym wzrokiem każdy szczegół mojej figury. Wiedziałam, że go pociągam. Nawet gdyby próbował się tego wyprzeć, jego ciało aż krzyczało zachwytem, gdy mógł mnie podziwiać.
Zostawił walizki i podszedł bliżej. Patrzył na mnie błękitnymi oczyma, jakby miał w nich rentgen. Chwycił prawą ręką mój kark i przyciągnął mocno do siebie, by pomóc naszym ustom się spotkać i ponownie zatopić w namiętnym pocałunku. Delikatnie przygryzał moje wargi, rezygnując tym razem z zabawy językiem, czego mi bardzo brakowało. Spragniona bliskości podrażniłam go koniuszkiem języka, aby zrozumiał, że ma przyzwolenie na więcej. Całował mnie, zsuwając jednocześnie coraz niżej dłonie; z ramion na plecy, aż dotarł wreszcie do pośladków, ale tu musiałam zdecydowanie ukrócić pieszczoty. Rozum kazał mi się odsunąć i tak właśnie uczyniłam, nim pozwoliłam mu wziąć mnie na środku lotniskowego parkingu.
Kiedyś lekarz miał dużo mniej do dyspozycji, żeby wyleczyć pacjenta. Zarówno jeśli chodzi o sprzęt, jak i o lekarstwa. Natomiast miał to poczucie misji...
O, zielony Konstanty, o, srebrna Natalio!
Cała wasza wieczerza dzbanuszek z konwalią;
wokół dzbanuszka skrzacik chodzi z halabardą,
broda siwa, lecz dobrze splamiona musztardą,
widać, podjadł, a wyście przejedli i fanty -
O, Natalio zielona, o, srebrny Konstanty.
Większość ludzi nie umie cieszyć się życiem, którego nie wybrali, które było odwzorowaniem tego, czego bali się najbardziej. Ona to potrafiła.
Umarło źródło szczerej radości z drobnych rzeczy. Umarło mi. Było w niej.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl