Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "rocznie jedyna", znaleziono 9

„Trzy mroczne królowe
w wąwozie się rodzą,
trzy mroczne trojaczki
nigdy się nie zgodzą.
Trzy mroczne siostry
słynące urodą,
dwie będą zgubione
a jedna królową. „
Całe moje życie to wodny mrok i głębiny, ale nie jestem jedną ze strug mrocznej wody. Jestem zanurzonym w niej stworzeniem.
Podświadomość ma wiele mrocznych, smutnych zakamarków. Wyobraź sobie, że coś uwalnia się z jednego z nich. (...) I przyjmijmy, że okoliczności sprzyjają jego rozwojowi. Rośnie jak dziecko w łonie matki. Czym stanie się ten obcy ktoś? Czymś w rodzaju mrocznego alter ego. Istotą kierowaną niskimi motywami i pragnieniami, które świadomość ukrywała skrzętnie przed całym światem: zawiścią, złośliwością, frustracją...
Jej zjawa nie przez przypadek przylgnęła do Brady'ego (...) przy mężczyźnie, którego życie polegało na rozpraszaniu cieni, na poszukiwaniu prawdy w mrocznych zakamarkach historii i tajemnic.
(...) I jeśli chciał się uwolnić, to pozostawała mu tylko jedna nadzieja, jedno wyjście.
Dotrzeć do jej grobu.
Tego, w którym pogrzebana była Sondra Ann Weaver.
Tam, gdzie narodziła się Rubis.
Według szacunków koalicji Niech żyją!, potwierdzonych przez naukowców, myśliwi co roku wystrzeliwują w środowisko około sześciuset ton ołowiu. Dla porównania według GUS-u cały polski przemysł i transport łącznie emitują rocznie do środowiska około trzystu czterdziestu siedmiu ton ołowiu, jednego z najbardziej toksycznych metali ciężkich, nawet w śladowych ilościach.
Maleval i Louis urodzili się w jego zespole i trudno mu wyobrazić ich sobie poza jego ramami. Jak większość mężczyzn, którzy pozostaną bezdzietni, Camille jest specjalistą w wymyślaniu sobie potomstwa. (...) Tym sposobem wymyślił sobie dwóch synów, z jednej strony Luisa, syna idealnego, nienagannego, pojętego ucznia, będącego mu nagrodą za wszystko, z drugiej Malevala, syna gwałtownego, szczodrego, mrocznego, tego, który go zdradził, przez którego stracił żonę. W którym wszystko, łącznie z nazwiskiem, było złowieszcze.
"Najbezpieczniejsza będzie tutaj, pod ochroną Rasy – stwierdził Gideon. – A jeszcze lepiej, jeśli zamieszka w Mrocznej Przystani.
- Znam procedurę – warknął Lucan. Myśl o Gabrielle w rękach Szkarłatnych, wywołała w nim wściekłość. Podobnie jak świadomość, że jeśli postąpi właściwie i odeśle ją do jednego ze schronień wampirów, kobieta zwiąże się na pewno z innym członkiem Rasy. Żadna opcja nie wydawała mu się w tej chwili możliwa do przyjęcia. Chciał ją mieć tylko dla siebie, ta zaborczość płynęła w jego żyłach, niechciana i nieproszona.
Pod koniec jednego z upływających mu na nudzie dni Nathan ujrzał stado niedużych ptaków, które utworzywszy potężną, hałaśliwą gromadę, odbywały coś w rodzaju rytualnego tańca. Na tle pomarańczowego nieba czarna, licząca tysiące drących się osobników sfora wiła się w najróżniejszych kształtach ponad powierzchnią wody i mrocznymi koronami drzew. Rozpędzała się w jedną stronę, nagle zawracała, tworząc łuk, który zamieniał się w klepsydrę a później przybierał kształt wijącego się węża. Dynamiczne formy serpentyn i owalów to wzbijały się wysoko w niebiosa, to opadały tuż nad połacią dżungli, by po kilku sekundach ponownie wzlecieć ku górze. Wir, przez moment rozrzedzony, rozciągnięty, sprawnym manewrem ponownie wzbijał się w owalną formę o węglowej barwie; zwalniał, później przyspieszał i znowu zawracał i krążył tak na oczach zachwyconego Nathana.
Zaglądam do kościoła dla woni kadzidła i wosku, dla zapachu starego drewna ław i konfesjonału z dziurkami po kornikach. Patrzę na obrazy, freski i witraże. Przyglądam się figurom powykręcanych świętych w bocznych nawach i pulchnym aniołkom unoszącym się nad ołtarzem kapiącym od złota. Zastanawiam się, jaką cudowną moc mają te krótkie skrzydełka, że potrafią unieść w powietrze takie tłuste tyłki. Mam ochotę dotknąć tej gładkości, tak jak dotykam pnia buka. Krucyfiks jest szorstki w wyrazie, przypomina gruzłowatą korę starej akacji. Woda w kropielnicy jest zimna jak w zacienionym stawie, kiedy zanurzam w niej palce. Snopy słonecznego światła w półmroku kościoła, zabarwione przez kolorowe szkła, podobne są do pomarańczowych promieni słońca o zachodzie, kiedy wrzynają się ukośnie w głąb lasu, tak samo błyszczą w nich i wirują złotawe drobiny pyłu.
Jednak najbardziej lubię patrzeć na ludzi w tym odświętnym otoczeniu, wyrwanych z codziennego, potocznego życia, które przez ten krótki czas archaicznego nabożeństwa wydaje się odległe i nierealne, jak historie zamknięte w książkach stłoczonych na regałach biblioteki. Wystarczy sięgnąć i otworzyć którąkolwiek. Nie da się przeczytać tych wszystkich opowieści, ale chce się chociaż zobaczyć okładki z tytułami, dotknąć, powąchać i przekartkować. Pociąga mnie zapach książek, nie tylko nowych, pachnących farbą drukarską, ale także tych starych, rzadko otwieranych, zatęchłych. Kiedy byłem na studiach, chodziłem do biblioteki uniwersyteckiej i jednego razu musiałem rozdziewiczać specjalnym nożem kartki starej, nigdy nie czytanej książki o zbutwiałej woni.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl