Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "roku i jakub", znaleziono 472

- Jakub, a z komuchów robią się wampiry?
- Jasne. Te najwredniejsze.
Jakub i Semen wtarabanili się do przedpokoju narąbani jak las tropikalny.
- Nie zabili nas? - zdumiał się Jakub. - Nawet nie spałowali?
- Co za upadek etosu policjanta! - Semen także był oburzony.
Jakub Szela w "podkarpackim trójkącie" Tarnów-Jasło-Gorlice, nie jest wyłącznie czarnym charakterem.
- Jam Bond, James Bond...
- Aha. A ja jestem Wędrowycz, Jakub Wędrowycz (...)
Jakub wszedł do gospody w Wojsławicach.
- Pryta truskawkowa ze spirytusem - zadysponował - wstrząśnięte, niemieszane.
Oddaj cyrograf alchemika. –Nie mam. Możecie mnie obszukać... -Ty mi tu nie pierdol –warknął Jakub.
-Na co liczycie?
-Na przepustkę do raju i nieśmiertelną sławę jak wszyscy terroryści biorący zakładników- odparł Jakub.
Jakub z Semenem też postanowili pozwiedzać. Niestety, sklepu monopolowego najwyraźniej tu nie było. – Co za kraj popierdolony! – wybuchnął wreszcie egzorcysta.
No i sam widzisz - sarkał Jakub, dłubiąc wytrychem w kłódce - Czasem człowiek chce być uczciwy, a tu kłody pod nogi...
Jakub pociągnął bimbru z manierki, aby rozjaśnić sobie umysł. Milicjanci zaraz mu ją
odebrali.
- Co było w tym bidonie? - zaciekawił się sędzia.
- Bimber - wyjaśnił milicjant, wąchając z wyraźnym obrzydzeniem zawartość.
- Czy oskarżony może nam wyjaśnić pochodzenie tego przedmiotu?
Jakub mrugnął kilkakrotnie oczami.
- Nie wysoki sądzie.
- Na pewno nie?
- Wrogowie podrzucili, aby mnie skompromitować.
Jakub Szela pochodził ze wsi Smarżowa (dziś powiat dębicki). kilka kilometrów dalej leży wieś Głobikowa.
Jakub z Semenem tankowali importowaną śliwowicę z cesarskiej destylarni. Resztki lakowej pieczęci ze znakiem akcyzy posłużyły jako zagrycha.
- Uuuu... niedobrze - mruknął Jakub i na wszelki wypadek odbezpieczył spluwę leżącą pod materacem. - To jest kombi.
- To co?
- W kombi jeżdżą zombie.
Uwielbiam zapach świeżej bryzy pierwszego wypędu - powiedział Jakub w zadumie, wylewając pod płotem wiadro przepracowanego zacieru.
Birski stał właśnie zdumiony obok radiowozu i wgapiał się w niemym przerażeniu w stos ciał.
-Cco to jest? - zapytał
-Gdzie? - Jakub udał, że nic nie widzi.
Jakub legł obok i popatrzył w wygwieżdżone niebo.
- I pomyśleć, ile na tych obcych planetach nieznanych nam form życia, których jeszcze nie spożywaliśmy- westchnął.
- Na razie nic tu po nas - rzucił dowódca. - Wracajcie do domów i czekajcie na sygnał. Jakub, ty, zdaje się, umiesz pędzić bimber?
- No ba...
- Wyprodukuj ze sto litrów. Poczęstujemy Ruskich, jak będą za bardzo rozrabiali.
- Ma być taki, żeby od razu poszli do piachu, czy wystarczy, że po trzech dniach wykitują? - Jakub wolał się dopytać.
- Zrób taki i taki. Będziemy używali w zależności od okoliczności.
Uroków dzikiej natury nie doceniał jednak podkomisarz Jakub Flambert, który zajmował miejsce pasażera w policyjnej terenówce sprawnie przemierzającej piaszczyste wydmy.
- Dziwnie jakoś - powiedział Semen. - To ufoki porywały naszych, ale żeby nasi porwali zielonego, to jeszcze nie słyszałem.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz - rzucił Jakub filozoficznie.
Turyści rozleźli się po miasteczku. Jakub z Semenem też postanowili pozwiedzać. Niestety, sklepu monopolowego najwyraźniej tu nie było.
- Co za kraj popierdolony! - wybuchnął wreszcie egzorcysta.
Potraktowane z kopa drzwi otworzyły się w kierunku nieprzewidzianym normami ISO dla lokali gastronomicznych. Jakub i Semen odważnie i z przytupem wmaszerowali do wnętrza.
"Lecz dzisiaj to minęło, odeszło, Bóg wie gdzie, i w pustej kuchni cisza, nikogo nie ma, nie... I nie chce mi się teraz nic robić, nawet żyć, czy stanie się coś więcej, że zechce mi się być?"
[Tekst Jakub Kordel]
Przygotowując się do naszej wyprawy, przeczytałem gdzieś, że święty Jakub lubi płatać psoty pielgrzymom zmierzającym do jego grobu w Santiago de Compostela.
Szałasy pasterzy stały na górskiej połoninie opodal zamku. Obaj przyjaciele dotarli tam w porze obiadu.
– Zastaliśmy Sieńkę? – Jakub zajrzał do najbliższej koliby. – O, przepraszam – mruknął, widząc że przyłapał pastuszka z kozą in flagranti.
– Sieńko na obiedzie – odparł młodzieniec i zabrał się znowu do dzieła.
Jakub splunął finezyjnie.
– Wesoło tu mają – pokręcił głową. – Jak w amerykańskim filmidle.
- No to wchodzę do Jakuba na podwórze a on coś sobie opieka na ognisku. Na rożnie znaczy się... Ja go pytam: "Jakub, gdzie upolowałeś taką żółtą wiewiórkę?", a on mi na to: "Powiedziało, że nazywa się Pikaczu
- Można, mozna, zaraz chyba pojedziemy - mruknął grzebiący przy motorze Józef. - O kurde...
Złamany tłok silnika został mu w ręce.
- No i nie pojedziemy - stwierdził filozoficznie Jakub.
-Szamponu? Ty idioto, umyłeś się domestosem!
-Czym?
-Środkiem do szorowania kibli!
-Dobra, dobra, ten kto się nie myli, kto nic nie robi- burknął Jakub.- Każdemu się mogło zdarzyć.
Pijąc piwo podnosiliśmy PKB kraju i tworzyliśmy nowe miejsca pracy w przemyśle browarniczym . - Jakub wypiął dumnie pierś. - Walka z bezrobociem to ciężka harówka.
Kobieta zastukała kluczami w metalowe wrota. a Jakub pomyślał, że identycznie robią pracownicy służby więziennej. Ta pielęgniarka nie różniła się niczym od klawiszki w areszcie.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl