Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "rozalia ja w", znaleziono 19

Rozalia spoglądała przez okno, ale nie rejestrowała widoków.
Rozalia nigdy nie uważała się za bóstwo. Paweł był najwyraźniej innego zdania. I chwała mu za to.
JESZCZE KILKA DNI, PEREŁKO I BĘDZIESZ MOJA
NIC NIE WYMYŚLISZ, PEREŁKO. JESTEŚ MOJA, CZY TEGO CHCESZ CZY NIE. CHOCIAŻ TAK NAPRAWDĘ CHCESZ, ALE ZA NIC SIĘ DO TEGO NIE PRZYZNASZ
NAPRAWDĘ JESTEM Z CIEBIE DUMNY, PEREŁKO. DUŻO MUSIAŁAŚ UDŹWIGNĄĆ SAMA, ALE TERAZ JESTEŚMY RAZEM, WIĘC PORADZIMY SOBIE ZE WSZYSTKIM.
Rozalia, Hania i Helenka zasiadły na ziemi i wgapiały się w przestrzeń niewidzącymi oczami. Pewnie doznały jakiegoś szoku.
Jakiego sortu dowcipniś wymyślił nazwę "Zgon" na mazurską malowniczą wieś, tego Rozalia Ginter chciałaby się dowiedzieć.
Ginterowie niby już doszli do porozumienia, rzekomo wszystko między nimi grało. Jednak Rozalia w głębi duszy wiedziała, że to pozory.
A wracając do ich potłuczonych relacji, to w zasadzie powinni się rozstać. Na to jednak Rozalia nie zamierzała pozwolić. Rodzina - choćby nie wiadomo jak pokręcona - była wszystkim, co miała.
- Skoro taki wariat, to może trzeba by z nim do lekarza? - zagadnęła Rozalia.
- E, pani! - Woźnica machnął ręką. - Zamknęliby go w jakim szpitalu i kto by zarabiał na rodzinę?
Płynęliśmy sobie w trójkę naszą łajbą. Sługuski wiosłowały, ja wygrzewałam futro rozciągnięta na pokładzie, sycząc na Rozalię, gdy niby to przez przypadek kapnęła na mnie wodą ściekającą z pagaja.
- Katowałaś moją córkę. Widziałam pręgi na jej plecach.
-Wychowywałam ją. Każdy rodzic ma prawo robić to po swojemu.
- Kablem? Pasem? Czym jeszcze? Jak można tak traktować dzieci?
- Nikomu to na złe nie wyszło - bąknęła Rozalia.
- Można by tak obejść cały świat, gdyby tylko się nie zatrzymywać - szepnęła Rozalia - Czy to nie byłoby wspaniałe? Ciągle mieć przed sobą jakiś cel, iść i iść, i nigdy go nie osiągać.
- Tak mniej więcej wygąda dorosłe życie - mruknęła Mira, która od czasu swoich szesnastych urodzin czuła się specjalistką w zakresie dorosołych spraw (...)
Nie wiem jak ty, ale naoglądałem się dość kryminałów, by wiedzieć, że jeśli chcesz kogoś otruć, musisz to zrobić dyskretnie. Bierzesz wiec na cel jakieś nieoczywiste, zasłonięte miejsce na ciele. Takie, na które rzadko się patrzy.
Niezależnie, czy mowa o dumie zmarłych rodziców, czy o zwykłej chęci bycia lepszym, robienia rzeczy wielkich. To wszystko jest nieistotne. Jedyne, co się liczy, to realizacja postawionych sobie celów. Nieważne, w jaki sposób.
Dlatego musiał zostać z nimi i zrobić wszystko, by udało im się doprowadzić misję do końca. Choć czuł lęk przed nieznanym, nie mógł porzucić spoczywającej na nim odpowiedzialności.
Była ich bezpieczeństwem. Niczym rodzic, do którego można się zwrócić, gdy dzieje się krzywda lub masz kłopoty. Nadrzędna siła, przy której wszystko wraca do normy.
Co się stało, to się nieodstanie. Jeśli mają przetrwać te ciężkie chwile, nie mogła rozpaczać nad przeszłością. Musiała ją zaakceptować.
Nie jesteś niczemu winna. Wiem, że zrobiłaś, co mogłaś. Teraz ja zrobię, co będę w stanie. A skoro wciąż oddychamy, mamy szansę.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl