Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "siri z tym", znaleziono 41

Bo drużyna nigdy nie jest silniejsza niż jej najsłabszy członek. Rany odnosi nie jedna osoba, ale cała drużyna.
Rozpoz­nanie: transpłciowość. Trudno mi zrozu­mieć, że to, kim jestem, dla kogoś in­nego stanowi „di­ag­nozę”. Ale staram się dos­tosować do zasad tej gry. Szu­flad­kowanie może nikomu nie um­niejsza, lecz na każdej szu­fladce jest etykieta, która określa tego, kto w takiej szu­fladzie siedzi.
Musiałem bronić prawa każdego do samostanowienia o tym, kim się jest, ale odmawiałem innym tego prawa, przyz­nając je tylko sobie.
(...) To, o czym ludzie kłamią, więcej o nich mówi niż ich prawdy.
A więc tego właśnie chcesz? - zapytała. - Pozwolenia na polowanie na niewinnych, chorych ludzi i wykrwawianie ich? Czerwona łowczyni. Wykrwawiaczka. Krwawa psica. Czy o tym marzyłaś jako dziewczynka?
- Juvo, czasami życie zrzuca nas ze schodów, a wtedy stajemy przed najprostszym, a zarazem najtrudniejszym wyborem, jaki można sobie wyobrazić. Podnieść się czy pójść na dno? A ja myślę, że Ty się podniosłaś już jako dziecko, tylko jeszcze o tym nie wiesz.
Bo drużyna nigdy nie jest silniejsza niż jej najsłabszy członek. Rany odnosi nie jedna osoba, ale cała drużyna.
Wiesz Ciri, jak człowiekowi utną głowę, to można od tego umrzeć.
Wiesz Ciri, jak człowiekowi utną głowę, to można od tego umrzeć.
Istotnie, sir, bardzo dziękuję, sir, i nie zaufałbym sobie ani odrobiny. Na pierwszy rzut oka potrafię rozpoznać złych typów. Mam lustro.
- Gdzie idziemy, sir?
– Nigdzie.
– Aha. Ciekawe miejsce.
Nie boisz się ciemności, ale w ciemności. Dokładnie tak jak szczury, które boją się, gdy jest jasno, bo wtedy są narażone na atak i śmierć.
(...) ja nie mogłem znieść teraźniejszości, a przyszłość wzbudzała we mnie strach, dlatego ciągle odruchowo wracałem do przeszłości, czasu, który nigdy nie odejdzie, bo już minął (...)
Z dołu można się wyrwać, lecz kiedy poślizgniesz się i spadniesz w przepaść, już nigdy nie staniesz na nogi.
Mówić znaczy potykać się, gubić, chodzić na około i trafiać w ślepe zaułki, za to słuchanie prowadzi prosto i bezpośrednio - zawsze można zamienić się w słuch.
Sir Oswald zawsze powtarza, że nie ma nic lepszego dla młodego dżentelmena niż punktualność.
- Hej, chłopcze - rzucił - Chcesz zostać żołnierzem, kiedy dorośniesz?
- Nie, sir. (...)
- Słuszna decyzja.
- Chciałbym zostać eunuchem, sir (...) Żeby całymi dniami pracować w haremie! (...)
- Nie jesteś jego nauczycielem, co?
- Nie.
- Myślisz, że ktoś mu już wyjaśnił...?
- Nie.
Colon zakaszlał nerwowo.- On produkuje gumowe pokrowce, sir!
-Ach, środki zapobiegawcze.
- Jesteś arystokratą, Nobby.
Nobby pokiwał głową.
- Ale mam na to specjalny szampon, sir.
-Podobno w okolicach Osi wciąż trwają starcia z trollami. Takt i dyplomacja będą nam niezbędne.
-Zwraca się pan do właściwego trolla, sir- zapewnił Detrytus.
-W zeszłym tygodniu przepchnąłeś człowieka przez ścianę, Detrytus.
-Żem to zrobił z taktem, sir. Przez całkiem cienką ścianę.
- Wiesz, chłopcze, jak się nazywa ta przemowa, którą właśnie wygłosiłeś?
- Nie wiem, sir. To tylko to, co sobie myślałem.
- Nazywa się odkupienie, Feeney. I tego się trzymaj.
-Potrafi pan dochować tajemnicy, panie Lipwig?
-Naturalnie, sir. Wielu już dochowałem.
-Znakomicie. Otóż chodzi o to, że ja też. Nie musi pan tego wiedzieć.
Vetinari odwrócił się gwałtownie.
– Rada Kościołów, Świątyń, Świętych Gajów i Wielkich, Groźnie Wyglądających Głazów żąda... no, kilku rzeczy, z których pewne wymagają dzikich koni. Na początek jednak chcą, żebym pana zwolnił.
– Doprawdy, sir?
– Otrzymałem łącznie siedemnaście listów żądających pańskiej odznaki. Niektórzy chcieli, żeby dołączyć do niej pewne części pańskiego ciała. Dlaczego musi pan wszystkich irytować?
– Myślę, że to wrodzony talent, sir.
– Ale co pan właściwie chciał osiągnąć?
– No więc, sir, skoro pan pyta, to odkryliśmy, kto zamordował ojca Tubelceka i pana Hopkinsona, i kto podawał panu truciznę, sir. – Vimes przerwał na chwilę. – Dwa z trzech to niezły wynik, sir.
Vetinari znowu zajrzał do papierów.
– Właściciele zakładów, skrytobójcy, kapłani, rzeźnicy... wydaje się, że doprowadził pan do furii większość liczących się osób w tym mieście. – Westchnął. – Doprawdy, nie mam chyba wyboru. Od tego tygodnia podnoszę panu pensję.
- Niesłychane! Więc ma pan serce, panie Fogg? - zdumiał się sir Francis.
- Niekiedy - odparł po prostu Fileas Fogg. - Gdy czas na to pozwala.
Arystokraci nie zauważają problemów filozoficznych. Ignorują je. Filozofia zawsze dopuszcza możliwość, że człowiek się myli, sir, a prawdziwy arystokrata wie, ża zawsze ma rację. Tu nie chodzi o próżność, sir, ale o wrodzoną absolutną pewność. Czasami mogą być obłąkani jak cały kapelusz łyżeczek, ale w takim wypadku zawsze są obłąkani stanowczo i niewątpliwie.
- Oto sir Horace z Zakonu Feuille de Chene [...] - Zaraz, a może Crepe de Chene? Ba, nieważne.
- Co to znaczy? [...]
- Powiedziałem, że jesteś sir Horace z Zakonu Dębowego Liścia - wytłumaczył Halt, po czym dodał mniej pewnym głosem: - O ile się nie pomyliłem. Być może nazwałem ten zakon imieniem Dębowego Naleśnika.
- Nic nie mogę zauważyć, sir - oświadczył.
- Oczywiście, że nie - zgodził się Vimes. - Bo nie ma nic do zauważenia. Nie widzisz tego. Po tym poznajesz, że tam jest. Gdyby tego nie było, zauważyłbyś od razu. - Uśmiechnął się szeroko. - Ale nic byś nie zobaczył. Rozumiesz"?
- Hm, sir Benedykcie? (...) Dlaczego Lila, Stare Żelastwo i inne stworzenia na zamku gadają z niektórymi ludźmi, a z innymi nie? (...)
- Wszystko przemawia, ale tylko do tych, którzy zadadzą sobie trud, by nauczyć się słuchać.
— Jak mawiał królewski Wielki Łowczy, Sir Alan Renn z Seklandu: „W całej historii Revek więcej cnych mężów
padło ofiarą kobiet, niźli dzikich bestii”.
- (...) Mamy ze sobą coś vspólnego, pravda? Żadne z nas nie pije... trunkóv. O ile viem, był pan alkoholikiem, sir Samuelu.
– Nie – odparł oszołomiony Vimes. – Byłem pijakiem. Trzeba być o wiele bogatszym niż ja, żeby zostać alkoholikiem.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl