Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "smiali za to", znaleziono 14

Chcę, żebyście się śmiali i płakali, kiedy czytacie opowiadanie... albo śmiali się i płakali jednocześnie. Innymi słowy, chcę waszych serc. Jeśli macie ochotę czegoś się nauczyć, idźcie do szkoły.
Biedni nie byli bardziej strachliwi od bogatych, nie byli bardziej przywiązani do życia, natomiast bardziej stadni, potrzebowali siebie nawzajem, trzymali się za ręce, razem jęczeli czy śmiali się.
Kochała tatę, choć często traktowała go jak przybysza z innej planety, co przyprawiało ją o mocną irytację. Nie śmiali się z tych samych rzeczy i rzadko się słuchali. Ich miłość była wielka, milcząca i nieskonsumowana żadnym zrozumieniem.
Jezioro było ciche, ale pod powierzchnią kotłowały się wspomnienia. Tajemnice ludzi, którzy kiedyś żyli na obu brzegach Dunajca. Rodzili się tutaj i umierali. Śmiali się, płakali i toczyli ze sobą wojny.
Ten sweter był naprawdę straszny. Miał przyprawiający o mdłości, zygzakowy deseń w wielu dziwnych, nieszczęśliwych kolorach. Wyglądał jak coś, co zrobiła na prezent niewidoma ciotka - cośtakiego, czego człowiek boi się wyrzucić na śmietnik, by śmieciarze nie śmiali się z niego i kopniakami nie przewracali mu pojemników.
Czworo dorosłych ludzi w kwiecie wieku. Ona - czarna królowa, i my - trzej dzicy, wysocy mężczyźni, którzy zawsze siali pogrom na froncie. Nasze ręce były splamione litrami przelanej krwi, ale ona nie obawiała się żadnego z nas.
Jeszcze może się zdziwić. Ile się naczytała historii o takich spotkaniach po latach. Kobiety roiły sobie, że ich dawni kochankowie wcale się nie zmienili, tymczasem spotykały nadętych buców z wielkimi brzuchami, którzy śmiali się rubasznie i rzucali seksistowskie uwagi. Podsumowując zamiast królewicza nawet nie żaba, tylko rozdęta ropucha
Jeszcze może się zdziwić. Ile się naczytała historii o takich spotkaniach po latach. Kobiety roiły sobie, że ich dawni kochankowie wcale się nie zmienili, tymczasem spotykały nadętych buców z wielki mi brzuchami, którzy śmiali się rubasznie i rzucali seksistowskie uwagi. Podsumowując zamiast królewicza nawet nie żaba, tylko rozdęta ropucha.
Większość śmiechów - do diabła, większość ludzi - była sztuczna. Budzili się każdego ranka i wkładali odpowiednią maskę, którą ich zdaniem tego dnia powinien zobaczyć świat. Uśmiechali się do ludzi, których nienawidzili, śmiali się z żartów, które nie były śmieszne, i włazili w dupę tym, których w głębi serca chcieli zdetronizować.
Popijał wodę z ogórków, bo jest bardzo zdrowa i korzystnie wpływa na ruchy robaczkowe jelit, które jak wiadomo, sę podstawą długiego i szczęśliwego życia, i przysięgał, że słyszał przed wypadkiem żurawie. Wszyscy się z niego śmiali. Jedni widzą myszki, drudzy słyszą żurawie. Gdzie żurawie tutaj, mówili, idź się chłopie przespać.
Widziałem już ludzi, którzy stworzyli sobie w umyśle intelektualny pancerze, chroniące przed przeciwnościami losu. Wydawali się odporniejsi niż inni. Mówili:"Mam to w nosie" i śmiali się ze wszystkiego. Kiedy jednak jakaś przykrość przeniknęła ich pancerz, szkody były straszliwe. Widziałem też ludzi cierpiących z powodu najmniejszego problemu, najmniejszego urazu, ale umysł ich nie był mimo to zamknięty, pozostawali wrażliwi na wszystko, a każda agresja była dla nich lekcją.
Uwielbiała teatr, w którym mieszkała magia, służąca do przenoszenia ludzi w inny wymiar. Był on jak kabina do teleportacji, jak statek kosmiczny, na którego pokładzie na równi siedzieli widzowie i aktorzy. Kiedy oni płakali, na widowni słuchać było szloch, kiedy się śmiali, sala się śmiała. Mimika twarzy, ruchy, głos, scenografia, a wszystko na żywo, sprawiały, że rozmowy toczone na deskach były rozmowami bezpośrednio ze świadkami tego wydarzenia
To była najpiękniejsza zabawa na świecie, bawili się w nią doskonale, jak niewinne dzieci, którymi przecież w istocie byli. Ach! Ileż cudownych słów sobie powiedzieli, ileż wieczystych przysiąg złożyli! Myśl, że za miesiąc nie będzie ich komu dotrzymać, dodawała zabawie nieco goryczy i pod jej wpływem płakali i śmiali się na przemian. Tak jak inne dzieci "bawią się w piłkę", tak oni bawili się "w serce", tyle że tu obiektem było ich własne, prawdziwe serca, musieli więc bardzo uważać żeby nie zrobić im przypadkiem krzywdy.
Konigsberg to zbyt poważne nazwisko dla komika, ale czego można się spodziewać, jeśli człowiek się rodzi w Brooklynie, gdzie wszyscy są tak nieszczęśliwi, że nikt nie myśli o samobójstwie? Takie nazwiska jak Lupowitz, Rosenzweig czy Weinstein, że już nie wspomnę o starym Fleischmanie, który chorował na raka prostaty, nie brzmią za grosz śmieszniej, jeśli nosisz aparat słuchowy.
Dlatego zacząłem opowiadać dowcipy w kafejkach Greenwich Village. Lepsze to niż chodzenie do szkoły dla opóźnionych umysłowo nauczycieli i tylko trochę mniej zabawne niż granie na klarnecie. Moim koronnym numerem był kawał o pani Sarze Rosenkrantz, którą jej mąż, pan Daniel Rosenkrantz, obwoźny sprzedawca srebrnych wykałaczek, zastaje w łóżku z panem Schneiderem, tym, co ma sklep żelazny zaraz za piekarnią, co to go za bezcen kupił od pana Salomona Hirscha, na co pani Resenkrantz woła w najwyższym zdumieniu: Danny! To ty? W takim razie z kim ja leżę w łóżku? A jeżeli nawet wtedy goście się nie śmiali, to po prostu mówiłem, że kiedyś będę światowej sławy reżyserem i dostanę Oscara.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl