Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "w nich i willa", znaleziono 37

Ja odczuwam to tak samo jak ty. Ta willa to takie małe Alcatraz.
Miała raka, a poza tym alzheimera. Willa nazwała to dwupakiem.
Odnosiłem wrażenie, że świat został daleko poza nami, że przekroczylyśmy jego kraniec i znaleźliśmy się poza zasięgiem ludzkiej jurysdykcji.
Lecz on nie chciał być znowu młodym i silnym, nawet gdyby to było możliwe, o nie! Zbyt dobrze wiedział, jaki jest koniec, by znów pragnąć początku. Wiedział , do czego prowadzą, na co się zdają wszystkie wysiłki.
Lubię drzewa, ponieważ wydaje mi się, że najbardziej ze wszystkich tworów natury są pogodzone ze swym losem.
Mam takie wrażenie, że to drzewo białej morwy wie dobrze, o czym myślę, kiedy tu siedzę.
Pamiętał, jak szła ku niemu przez skoszoną łąkę w podkasanej spódnicy, z gołą głową, z błyszczącym cynowym wiadrem w każdej ręce, cała jakby otulona mlecznym, porannym światłem.
Poznałem wiele rzeczy i sprawiło mi to przyjemność, lecz nie zdobyłem niczego, czym mógłbym się pochwalić.
Strach wpojony jej przez Willa zakorzenił się w niej tak głęboko, że ta wycofana postawa uwidacznia się też w kontaktach z innymi. Nie pojmuje, jak można tak zniszczyć osobę, na której nam zależy.
Przysłuchując się sprzeczce dwóch światłolubów, czy świat jest płaski, czy okrągły, Willa kręciła głową. Obaj się mylili - świat nie był ani płaski, ani okrągły. Świat to były góry.
Zmarszczył czoło, popatrzył na mandolę Willa.
- Struna A troszkę Ci nie stroi - oznajmił.
- Wiedziałem - Halt poinformował Crowleya wszystkowiedzącym tonem.
- [...] chcę, żeby to była pamiętna mowa. Halt oparł się na krześle.
- Będzie pamiętna, bez dwóch zdań - mruknął. - Latami wszyscy będą mówić: "Pamiętasz tę mowę Willa, której nikt nie zrozumiał?".
Krótko mówiąc Horace'a otaczała niechlujna ,cuchnąca zgraja piratów. każdy komu życie miłe ,powinien się ich strzec. Horace odwrócił się do Willa.
-Są doprawdy cudowni -oznajmił.
- Jak możesz zasnąć w takiej chwili? - spytała, lecz odpowiedziało jej tylko ciche chrapanie. Zerknęła podejrzliwie na Willa.
- Blefujesz - stwierdziła.
- Skąd, śpię jak zabity - odpowiedział głos spod kaptura.
Tak, taki był jego plan. Wycieczka w Pieniny, a konkretnie w Gorce, miała pomóc mamie oderwać się od problemów. To, że willa pry ulicy Perłowej była w finansowych tarapatach, od kilku tygodni spędzało sen z powiek Grażynie.
Horace dostrzegł nagle, że koszula na lewym ramieniu Willa przesiąkła krwią.
- Kiedy ci powiem, padnij - rozkazał Horace.
- Dobrze! - odparł ponuro Will. - Kto wie, może padnę nawet trochę wcześniej, niż ty mi rozkażesz.
Wobec takiej zalety, jak willa w pięknym miejscu, niektóre kobiety czasem robią się płytkie i tracą z oczu to, o czym my, kobiety głębokie i mądre wiemy, że jest najważniejsze w facecie, czyli... szerokie ramiona i piękne oczy...
Zatarł z radości dłonie. Fajnie będzie. Potem pewnie awansuje, a z czasem może i arcykapłanem zostanie. Będzie miał willę i taką coolgablotę. Ważne, żeby przyłączyć się do lepszych. Od razu widać, że ci poganie są nadziani. Świątynia wypasiona, drogie bryki.
Ten zbrodniarz w 1945 r. zamordował i obrabował 7 Żydów z Przedborza. Ludzie ci przeżyli okupację w strasznych warunkach, a kiedy wrócili do swego miasta z myślą, że już są wolni, ponieśli śmierć obrabowani z mienia, za które bandyta pobudował willę.
‘Kiedy dotarła do stacji, przypomniała sobie o teście w plecaku. Zatrzymała się. Rozejrzała dookoła, ale nie dostrzegła nikogo znajomego. Odeszła na bok. Stanęła przy płocie okalającym najbliższą posiadłość – ładną przedwojenną willę. Wyjęła test ciążowy i sprawdziła wynik. Dwie kreski.’
Maddie czuła, jak ściska ją w żołądku. Nerwy miała napięte jak struny.
- Jak możesz zasnąć w takiej chwili?- spytała, lecz odpowiedziało jej tylko ciche chrapanie. Zerknęła podejrzanie na Willa.
- Blefujesz- stwierdziła.
- Skąd, śpię jak zabity- odpowiedział głos spod kaptura.
Pauline delikatnie poklepała dłoń Willa.
- Jak mówię, nie zważaj na niego. Później z nim porozmawiam - dodała złowrogo. Will posłał spojrzenie w kierunku swojego starego mentora i zobaczył coś, co go zaskoczyło. Coś, czego nigdy dotąd nie widział.
Uśmiech zniknął. Halt się bał.
... Mruknęła pod nosem słowo, niezbyt przystające młodej damie. Tym razem obie brwi Willa podjechały w górę.
- Takie wyrażenia chyba nie powinny gościć na ustach księżniczki. Od kogo ty się tego nauczyłaś?
- Od matki - odparła zdawkowo.
Will kiwnął głową.
- No tak, to wszystko wyjaśnia.
- Zyskałeś niemałą sławę - odezwała się Alyss, uśmiechając się do Willa przy obiedzie.
- Działam odruchowo - tłumaczył. - W gruncie rzeczy trochę mnie to wszystko przytłacza.
- Odruchowo zaprosiłeś załogę wilczego okrętu na ucztę? - zagaiła. - Odruchowo zapobiegłeś krwawej bitwie, poświęcając ledwie kilka zwierząt oraz parę bukłaków wina? Rzekłabym, że poradziłeś sobie całkiem dobrze.
- Łyżka! - oznajmił James; podbiegł do wuja Gabriela i dźgnął go w udo.
Wuj zmierzwił mu włosy.
- Taki dobry z ciebie chłopak - powiedział. - Często się zastanawiam, jakim cudem jesteś synem Willa.
- Łyżka - powtórzył James, przytulając się do nogi wuja.
- Nie, Jamie - ponaglił syna Will. - Twojego czcigodnego ojca znieważono. Atakuj, atakuj!
Kiedy Maddie pochłonęła swoje kanapki, sięgnął po dzbanek z kawą, stojący na rozgrzanej płycie. Pomyślał, że kawa potrafi wszystkie sprawy ustawić w odpowiedniej perspektywie. Najgorsza maruda musi odzyskać humor, kiedy postawi się przed nią kubek tego gorącego słodkiego napoju.
- Kawy? - Nie czekając na odpowiedź, zaczął napełniać kubek Maddie.
- Ja nie piję kawy - odparła.
Brwi Willa podjechały do góry.
- Dlaczego? - spytał. - Wszyscy piją kawę.
- Ja nie. Nie lubię tego smaku. [...]
- I jak ja mam zrobić z ciebie zwiadowcę?
Byłoby również miło mieć porządny dom, może jedną z tych starych rezydencji przy Upper Mountain Road w Montclair, obok których przejeżdżali w tyle melancholijnych niedziel. Albo dwunastopokojową willę w stylu Tudorów przy Ridgeway Avenue w White Plains, niedaleko pól golfowych. Nie żeby chciał zacząć grać w golfa; po prostu sądził, że te leniwe połacie zieleni o nazwach w rodzaju Maple Moor i Westchester Hills stanowiłyby przyjemniejsze otoczenie niż dojazd do Brooklyn-Queens Expressway i droga startowa lotniska LaGuardia.
Muzeum Gottland to willa, którą Gott kupił kiedyś jako swój letni dom. Na parkingu, mimo że dzień powszedni - autokary z całego kraju. Na schodach - tłoczą się starsi ludzie. Zdenerwowani, bo wpuszcza się tylko po dwadzieścia osób, co dwadzieścia minut. Przeważają osoby po sześćdziesiątce. Opierają się wzajemnie o siebie, niewielu chce odejść na bok, żeby usiąść na tarasie w kawiarni. Stoją i nerwowo poruszają biletami w zniszczonych pracą dłoniach. Mam wrażenie, że pragną natychmiast wejść do środka. Jakby już, zaraz, chcieli się utwierdzić, że ich życie było w porządku. Kochali Gotta i razem z nim przetrwali w komunizmie. Jeśli on "musiał dotrzymać kroku temu, co jedynie słuszne", to co dopiero my? Znaleźć się w Gottlandzie to jakby zdobyć imprimatur: przeszłość jest OK.
Menedżer Stefan Zawiślak założył okulary i przebiegł oczyma przygotowany przez Wrońskiego raport. Newralgiczne punkty były wytłuszczone.
– Więc autorem jest kobieta.
– Erwin Aksel to pseudonim, jak można się było domyślać.
Siedzieli w skórzanych fotelach. Na biurku ustawione były stare rzeźbione szachy.
– Ale fakt, że to jest młoda kobieta… – Menedżer zawiesił głos, jakby szukał w pamięci jakiegoś wyrazu.
– Rzeczywiście zaskakujący – podsunął z szacunkiem Wroński. Patrzył na szczupłą, żłobioną zmarszczkami twarz i cienkie siwe włosy. Menedżer Klubu należał do tych starych mędrców, którzy więcej zdążyli zapomnieć, niż inni zdołają się kiedykolwiek nauczyć.
Zawiślak zdjął okulary i włożył koniec lewego zausznika do ust. Jego wzrok powędrował za okno, przez które do gabinetu wpadała struga popołudniowego słońca. Willę okalał ogród.
– Miejscem zamieszkania jest wieś w powiecie czarnkowskim. – Ponownie założył okulary i spojrzał na raport. – Sądzi pan, że istnieje związek?
– Raczej mamy do czynienia ze zbiegiem okoliczności.
– A informacje zawarte w tekście?
– Elementy fikcji literackiej.
– Przypadek także sprawił, że przed publikacją maszynopis trafił do pana.
– Książka nieprędko się ukaże, najprawdopodobniej w ogóle.
Menedżer zastanawiał się przez parę chwil.
– Ośrodek i tak miał być zlikwidowany.
Jesteś dla mnie jak milion gwiazd, które świecą w ciemną noc, wskazując drogę.
Miał rację, coś między nimi się działo. Coś dziwnego, pięknego i przerażającego zarazem. Bała się i jednocześnie pragnęła tego, co nieznane.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl