W któryś listopadowy poranek niespodziewanie pojawił się w naszym pokoju kierownik Bronisław (właśnie wrócił z dwutygodniowego pobytu w Holandii, gdzi...
Rozejrzał się dokoła, jakby przyparty do muru, bo znał setki odpowiedzi, ale żadna by jej nie zadowoliła.
Wstał i zaczął przechadzać się po pokoju.
Nastała cisza.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.
Ktoś niechybnie ją śledzi, bowiem zna numer.