Potem ojciec wracał do domu, a po drodze brał sobie nowe dziecko.
Po krótkim namyśle dodało jeszcze jedną.
Zima przyszła i odeszła niespodziewanie.
Jakże się cieszę, że wracam właśnie zimą… Zupełnie jakby tych trzech lat nie było, ten sam lód na jeziorze, ten sam śnieg, ten sam śpiewający wiatr.
Nafai sapnął – uderzenie wody zawsze wywoływało wstrząs – a potem pochylał się, odwracał, skręcał i pryskał wodą w każdy zakamarek ciała, żeby spłukać...