A poza tym - wedle jakiejs strony o psach - Szeki była laphundem szwedzkim... przy kazdej budzie na Slowacji taki lapphund stoi.
Towarzysze paniczyka składali w ciszy obozowisko z niemrawością dobrze znaną każdemu podróżnemu wyciągniętemu rano z ciepłego śpiworu na poranną szaró...
Znałam go już trzy lata i mogłam spodziewać się różnych odruchów z jego strony.