– Nie lubisz przyjmować pomocy. – Koła dymu układały się nad naszymi głowami jak różaniec, zanim docierały do chmury pod sufitem.
Ktoś wygarniał lichą miotłą pierwsze jesienne liście zza starego krzyża, na którym dumnie wisiał posrebrzany Bóg.
Wylazło więc zza pralki i kichając cichutko co parę kroków, zeszło na dół.