Rękę miałem na temblaku, na całe szczęście lewą.
Gdyby spojrzenia mogły zabijać… Nasypuje dwie łyżeczki, patrzy pytająco, a ja kiwam głową, że tyle wystarczy.
Umówili się, że jeszcze raz popyta wśród swoich o maszynopis, zwróci też uwagę na wszystko, co może mieć związek z wydarzeniami na Rynku.
Spocony wędrowiec westchnął zatem i zniknął w cieniu nieznanych drzew.