Mamy zimno we krwi, tak samo jak lód w oczach.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Pomachałem dłonią przed oczyma.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Nie wydawał się kłamać, a co więcej w jego oczach czaiło się niczym nieskażone współczucie.
Najpierw pustelnik pierdzący czarodziejską fasolą i Marusha, potem Merlin, potem Widząca, bielmo jej na oko... - Marusha?
Wyglądał dobrze.