Wolę szaro, mglisto i wilgotno niż 50 stopni w cieniu o ósmej rano.
Nagle poczułem z lewej dziwaczną, pustą martwą aurę i dostrzegłem pochylonego obok Murdocka.
Coś zdawało się zakłócać jego fale, coś natrętnego niczym spięte na krótko, zamelinowane na strychu, pirackie radio.
Znał się na samochodowych bebechach gorzej niż kura na pieprzu.