Winiarski stał przy tej siatce tylko ciałem, a duchem był gdzie indziej.
Przerzucili go przez siatkę raz i drugi i zamiast jak normalni ludzie przyjść do nas z ochrzanem, żebyśmy kota pilnowali i zamknęli to wzięli i wywieź...
Nie zastanawiałam się nad konsekwencjami, siatki wciskały mi się w dłonie, po twarzy chłostał lodowaty Boreasz.
Wedle znaku, który stał przy drodze, do celu zostały mu jeszcze marne dwa kilometry.