Staruch ubrany był w białe spodnie i białą bawełnianą koszulę, na którą narzucona była kredowobiała kamizela.
Tak jak mówiła Paula, była bardzo stara, zbudowana z szarego kamienia, miała stromy dach z szerokimi kwadratowymi kominami sterczącymi z tyłu.
Tylko stara przyjaźń między rodzicami młodych pozwoliła uniknąć zupełnego zerwania.
Śnieżnobiała szata, w jaką był odziany, spływała szerokimi fałdami niemal do samej podłogi.
Cmentarz, niemal opustoszały o tej porze dnia, był cichym azylem starej dzielnicy miasta.
Rozmiękła szosa skręcała szerokim łukiem w lewo, z prawej zaś zaczynała się piaszczysta ścieżka przez las.