Poniższy tekst napisałam około godziny 6.00 rano, zgrabiałymi z zimna palcami na ławeczce pod szczytem K3- czyli Trzech Koron. Tym, co mnie znają, dziwnym zapewne wyda się tak wczesne zerwanie się z piernatów. Powszechnie znaną prawdą jest, bowiem, fakt, że kocham spać i nic mnie ze snu nie wyrwie.
Otóż pragnę poinformować ogół, że znalazło się coś, co przerwało mój wspaniały sen.
Nocleg wypadł mi dokładnie na ławeczce pod szczytem Trzech Koron- tym, którzy byli nie trzeba tłumaczyć, że ławeczki te są cholernie wąskie.
Był początek listopada- Święto Zmarłych- w nocy już nie było przymrozków tylko "wgłąbmrozki", a szczyt opatulony był czapą mgły. Z tego zimna, tuż nad ranem postanowiłam opatulić się mocniej śpiworem i... rymsnęłam jak długa na ziemię. Prosto twarzą w te ostre kamienie. Moją opuchniętą twarz moja ukochana siostra skomentowała później: "co, porobiły ci się odciski od gadania...?" Pół godziny straciłam na tamowanie krwi, bo nie uśmiechało mi się późniejsze pranie śpiwora, a potem nie opłacało mi się już kłaść spać.
Klimat mgły i połyskujących w szronie konarów drzew i niedawno spadłych liści, że trzęsącymi się z zimna rękami wyciągnęłam długopis...
Efekty widzicie poniżej...
TRZY KRÓLOWE PIENIN
Nad błękitnymi meandrami Dunajca posępnie wznoszą się skalne iglice. Ostre niczym igły, wysokie na ponad dwieście metrów panie: Wysoka Kaśka, Gruba Baśka i Kudłata Maryśka, od wieków pilnują sromowieckich pól. Dlaczego akurat takimi imionami górale szczawniccy nazwali Trzy Korony, trudno już dzisiaj dociec. W literaturze turystycznej figurują jako Okrąglica, Płaska Skała i Pańska Skała. Źródła delikatnie wspominają o czwartej i piątej "koronie": Szczyt Trzech Koron jest bowiem bardzo rozczłonkowany.
Trzy Korony zawsze kusiły. O ile Tatry był niedostępne, tak w Pieniny można było wyruszyć od niepamiętnych czasów. U stóp potężnych skał przebiegał główny trakt handlowy na Węgry, przez przełęcz Szopka biegł skrót z Krościenka do Czorsztyna, zaś w środku pienińskich lasów stał Zamek Pieniński. Nic dziwnego, że na wycieczkę "do Pienin" wyruszano tłumnie...
Jedna z pierwszych była księżna Kinga. Wyruszała dzień w dzień ze swojego zamku gdzieś w góry. Kiedy w okolicach Sącza wybuchła zaraza morowego powietrza Kinga wraz z siostrami zakonnymi wiedziała gdzie się schronić.
Pienińska Święta
Kult św. Kingi jest wśród górali pienińskich wciąż żywy. Teraz, kiedy wróciłam tu po dwóch latach niebytności, siedząc w knajpie w towarzystwie górali szczawnickich przysłuchiwałam się rozmowie dwóch historyków, którzy tłumaczyli sobie nawzajem, że Kinga nie była królową, tylko księżną, gdyż jej mąż Bolesław Wstydliwy nie był królem. Moi towarzysze tylko gniewnie pomruczeli, a z dalszej rozmowy wywnioskowałam, że tutejsi mieszkańcy wyżej cenią tradycję i legendę niż prawdę.
- generalnie turyści są głupi i nie ma co się z nimi kłócić- powiedział jeden z górali - takich jak ty i twoi znajomi, którzy nasze poglądy szanują, pomimo tego, że czasami na pewno miewacie inne, jest niewielu...- pewnie tylko dlatego historycy nie doznali uszczerbku na zdrowiu.
Z góralami trzeba umieć rozmawiać i nigdy, ale przenigdy nie wolno się z nimi kłócić, najwyżej w duszy wypowiedzieć swoje zdanie. Dzięki umiejętności konwersacji oraz znajomości i szanowaniu kultury, tradycji i ogromnej wiedzy, bynajmniej nie książkowej, wielkim poważaniem cieszyli się tutaj m.in. Stanisław Staszic i Seweryn Goszczycki. Słuchali co tamci mają do powiedzenia i nie wymądrzali się, a to bardzo ważne.
Ratunku!- krzyczy przyroda
Mam nadzieję, że również my należymy do tej mądrzejszej części turystów pienińskich. Nie podpisujemy każdego kamienia czarnym flamastrem swojego imienia z dopiskiem "tu byłem", nie wycinamy serduszek na pniach buków i nie wkładamy przemyślnie papierków po cukierkach w dziuple. A to już dużo. Niestety przemyślność pseudo-turystów w zaśmiecaniu Pienińskiego Parku Narodowego (i niestety nie tylko) przechodzi wszelkie granice. Znalazłam na przykład pustą puszkę przymocowaną do gałęzi sosny ...trzy metry nad ziemią.
"Ratunku!" krzyczy przyroda, drzewa, skały.
"Proszę to posprzątać!" krzyczy pracownik PPN-u, wręczając kolejnemu młodzianowi duży niebieski worek z poleceniem wysprzątania całego szlaku.
Na terenie całego Parku nie ma koszy na śmieci- wszystko trzeba znieść ze sobą, ale nie przesadzajmy- nie jest tak bardzo daleko! Do Krościenka mamy zaledwie 4,5 km, zaś do Szczawnicy przez Sokolicę 8,5km. Tylko stojąc na widokowej glorietce na Okrąglicy wydaje się być tak strasznie daleko- w dół jest bowiem ponad trzysta metrów.
Nieznanego nazwiska krajoznawca tak pisał o panoramie z Trzech Koron:
"...Pełny w każdym kierunku, należy do najpiękniejszych, jakie na ziemi polskiej można oglądać. Czy w dal, czy w pobliże sięgniemy okiem, wszędzie sycimy się szczerym upojeniem...".
500 ogólnego widoku przypada na Tatry, dalsze 800 na Gorce. W linii prostej do Łomnicy mamy 28 kilometrów, zaś na Giewont- 34 km. Głównie widoczne są Tatry Bialskie, w całości należące do Słowacji oraz część Tatr Wysokich. Znad Nowego Wierchu delikatnie wychyla się koniuszek Rysów, a Gerlach wygląda zza Lodowego Szczytu. Z tym ostatnim jest też dość często mylony. Na miejscu na tzw. Siodle siedzi zwykle pracownik PPN-u, który bardzo chętnie pomoże w identyfikacji szczytów i udostępni mapkę panoramiczną.
Śnieżka z Trzech Koron
Tatry to jednak nie koniec widoków. Na zachód rozpościera się widok na Pieniny Spiskie i Czorsztyńskie, przy dobrej pogodzie nad łagodnym, lesistym ramieniem Macelaka zobaczyć można ośnieżony szczyt Babiej Góry, szczególnie piękny o zachodzie słońca. Na północny zachód kulminacja Gorców, a tuż przed nimi Lubań, a kształcie charakterystycznej trumny.
Na wschód rozpościera się pasmo Małych Pienin, które są i wyższe i dłuższe od Pienin Właściwych, a na północny- wschód- Pasmo Radziejowej w Beskidzie Sądeckim. Pewien turysta upierał się nawet, że ze szczytu widać Śnieżkę, ale była to Babia Góra, choć doświadczony baca powiedział kiedyś: "Turysta chce widzieć Śnieżkę, to będzie ją widział, choćby wszyscy naokoło twierdzili inaczej".
Swego czasu panoramę oglądano z Ganku, czyli Niżnej Okrąglicy. Na Wysoką Kaśkę wspinali się najodważniejsi. Szlak wytyczony w 1906 roku i od tamtej pory zaczęły się masowe wycieczki na szczyt- jeden z najpopularniejszych w Polsce. W 1997 roku sprzedano 60.000 biletów, ludzie czekają w 200- 300 osobowych kolejkach, a rekord wynosi 4 godziny 50 minut!
Endemit- czy jednak nie?
Ale Trzy Korony to nie tylko widoki. Pasmo Pienin w całości wznosi się w rejonie regla dolnego, z przeważającym udziałem drzewostanów bukowo-jodłowych. Jak można się domyślić szczególnie pięknie jest tu na jesieni, kiedy drzewa przybierają wszystkie kolory tęczy, a wąskie ścieżki toną w powodzi zeschniętych liści. Ważnym składnikiem pienińskiej flory są murawy naskalne z Chryzantemą Zawadzkiego na czele, która, oprócz Pienin, występuje tylko w głębi Rosji. Choć dość długo utrzymywało się przekonanie, że chryzantema ta jest pienińskim endemitem, okazało się, że izolowane stanowiska można znaleźć w okolicach Kurska i Orła na Wyżynie Rosyjskiej, zaś dość licznie występuje na Syberii, na wschód od Uralu.
Z końcem sierpnia i we wrześniu bladoliliowe kwiaty zdobią skalice od Trzech Koron po Sokolicę, a aromat wąskich liści wierci w nosie. Klasycznym endemitem jest ( a może był?) mniszek pieniński. Jedyne obserwowane stanowisko uległo zniszczeniu, ale być może rośnie jeszcze w skalnych urwiskach Okrąglicy.
Na skalnych półkach Płaskiej Skały ma swoje miejsce lęgowe pomurnik. Utrzymują się tu też inne gatunki ptaków petrofilnych (żyjących w środowisku skalnym): nagórnik, kopciuszek. Wiadomo, że lęgnie się tu Orzeł przedni, choć jego gniazd nie znaleziono. Ze 160 gatunków ptaków około 100 zakłada tutaj gniazda, Chociaż uczciwie przyznając idąc po prostu na wycieczkę nie ma żadnych szans na zobaczenie ani gniazda, ani młodych. O wielkim szczęściu możemy mówić, kiedy zobaczymy w locie pustułkę, czy jastrzębia. Masowa turystyka w rejonie Trzech Koron przystosowała zwierzęta do życia wśród ludzi, acz daleko od nich. Granica strachu trochę się zmniejszyła, jednak wciąż została dość duża strefa ucieczki. Jeżeli jeszcze bardziej się zmniejszy, istnieje ryzyko wyginięcia gatunków, które za bardzo przyzwyczają się do człowieka.
W rejonie Trzech Koron wciąż jeszcze są takie miejsca do których człowiek nie dotarł i najprawdopodobniej nigdy nie dotrze... Pozostaje nam stać na glorietce widokowej i wczuwać się w rolę orła, kiedy zachodni wiatr owiewa nasze ręce...