Niewątpliwie to św. Trybald z Provins - patron smolarzy i węglarzy [1]- skierował moje kroki do Łopienki w Bieszczadach, gdzie z kolei wkradło się przeznaczenie i zesłało ulewny deszcz.
Zmuszona zostałam do szukania schronienia w pobliskiej smolarni. Kilka godzin spędzonych z p. Józkiem - "współczesnym smolarzem"- sprawiły, że chciałam zgłębić tajemnice wiedzy smolarskiej. Jednak po głębszych poszukiwaniach w źródłach okazało się, że, po pierwsze, nie można oddzielić smolarstwa od maziarstwa, dziegciarstwa i węglarstwa oraz że niektóre z tych terminów są sobie tożsame (o czym później), po drugie, że używana dzisiaj nomenklatura nie ma nic wspólnego z tradycją i dawnym nazewnictwem, więc spotkałam nie smolarza, a węglarza, i po trzecie wreszcie, że aby się czegoś dowiedzieć trzeba anielskiej wręcz cierpliwości.
Na temat zawodów leśnych (oprócz wymienionych należą do tej grupy jeszcze potasznictwo i bartnictwo) nie napisano wiele. Prawie zawsze traktowane były "po macoszemu" i rozpatrywano je tylko i wyłącznie w ramach innych badań dotyczących rzemiosła wiejskiego. I tak jak rzemieślnicy leśni byli, jak gdyby, wyeliminowani z życia wsi, tak i zostali jakby przeoczeni (Zapomniani? Uznani za nieważnych?) przez badaczy.
W literaturze etnograficznej próżno szukać szczegółowego opracowania. Smolarze, maziarze i dziegciarze występują zawsze razem (zresztą, jak zobaczymy później, niemożliwym jest rozpatrywanie tych zawodów osobno) i prawie zawsze w towarzystwie innych rzemieślników obrabiających drewno.
Najwięcej informacji można znaleźć w bibliografiach gospodarki folwarcznej, szczególnie zaś w pracach dotyczących rzemiosła wiejskiego[2]. Dane statystyczne z XVI-XVII w. można uzyskać z bibliografii terenów należących do własności królewskiej (Kurpiowszczyzna, Suwalszczyzna), sukcesywnie poddawane były bowiem lustracjom. Wiek XVIII stanowi lukę między inwentaryzacją królewską, a zainteresowaniem badaczy kulturą ludową. Stąd też z tego właśnie okresu brakuje, na większości terenów, szczegółowych danych [3].
Aby jednak być uczciwym należy powiedzieć, że największym zainteresowaniem, z zawodów leśnych, cieszyło się bartnictwo[4]. Doczekało się licznych artykułów, a nawet osobnego opracowania . Potasznictwo nie miało tego szczęścia. O smolarstwie również nie napisano wiele, jednak informacje w przerażającej większości są ogólne i powtarzające się. Najwięcej artykułów na ten temat znaleźć można w monografiach puszcz oraz w źródłach archeologicznych dotyczących średniowiecza[5]. Archeologia jednak, choć wielce przydatna, bazuje na przedmiotach stałych, a mówiąc o zawodach leśnych musimy brać pod uwagę drewno, które w ziemi przecież szybko niszczeje. Ze względu na surowiec i teren działalności rzemieślników największe szanse na informacje ma ten, kto zagłębi się w literaturę rolniczo-leśną [6] .
W wieku XX zajęcia pozarolnicze wzbudziły jednak nikłe zainteresowanie. W Karpatach badał je słynny znawca Łemkowszczyzny, Roman Reinfuss, na Kurpiowszczyźnie zaś Jacek Olędzki. Olędzki miał ciężkie zadanie przed sobą, gdyż o jakichkolwiek danych dotyczących bartnictwa, potasznictwa i dziegciarstwa można zapomnieć, zaś o smolarstwie dane są jedynie fragmentaryczne [7]. A przecież Puszcza Zielona, gdzie Olędzki prowadził badania, była jednym z regionów popularnych wśród rzemieślników leśnych. Pewnym optymizmem napawa fakt, że w latach 90-tych XX wieku (dopiero!) zorganizowano w Biskupinie Pierwsze Międzynarodowe Sympozjum dotyczące, najogólniej mówiąc, smolarstwa [8]. Należy jednak pamiętać, że organizacja sympozjum należała do archeologów, stąd też spojrzenie na tematykę jest wybitnie archeologiczne. Lepsze jednak to niż nic.
W niniejszej pracy robotników leśnych podzieliłam na dwie grupy, które zostaną omówione osobno. Do pierwszej zaliczyłam bartnictwo, do drugiej zaś rzemieślników wypalających drewno: smolarzy, dziegciarzy, maziarzy i produkujących potaż. W ślad za tym, terminem smolarstwo obejmuję zarówno produkcje smoły, dziegciu mazi i popiołu drzewnego. Za takim podziałem przemawia fakt, że zawody wypalające drewno są ze sobą tak ściśle powiązane, że nie sposób ich omówić oddzielnie oraz to, że w piśmiennictwie etnograficznym występuje pewna nomenklaturowa niespójność.
Dziegciarstwo i maziarstwo bądź omawia się osobno, bądź jako zawody tożsame[9], niekiedy zaś nazwą smolarstwo obejmuje się wszystkie zawody związane z wypalaniem. Prawdą jest bowiem, że przy produkcji smoły, równocześnie produkowany jest dziegieć i maź oraz, zależnie od czasu wypalania, węgiel lub popiół. Zależnie od produktu powinien być użyty inny rodzaj materiału drzewnego, stąd też w okresie gospodarki folwarczno- pańszczyźnianej nastąpiła dość duża specjalizacja. Produkcja nastawiona była na jeden rodzaj wyrobów, reszta traktowana była jako produkty uboczne, natomiast przy małych zakładach lub wypalaniu na własne potrzeby liczyły się wszystkie wyroby i każdy z nich był równowartościowy.
Dowodu na nierozerwalność smolarstwa, dziegciarstwa, węglarstwa, potasznictwa i maziarstwa dostarcza językoznawstwo. W języku bułgarskim, gdzie smolarstwo utrzymało się po dziś dzień, dziegieć brzmi "katran", a produkcja dziegciu to po bułgarsku nie, jak można by się było, znając język bułgarski, spodziewać "katranstwo", a właśnie "smolarstwo"[10] . Warto też wspomnieć, ze znani w całych Karpatach maziarze z Łosi (Beskid Niski) wyrabiali nie maź, a dziegieć (Na Łemkowszczyźnie mazią nazywano bardziej gęstą frakcje dziegciu) [11]
[2] Kubrak Zygmunt Smolarstwo w puszczy Solskiej w okresie gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej (XVI-XIXw.) Rocznik Przemyski 1988 t.XXIV-XXV s.181-194
[5] Golub Stanisław Pozostałości dawnego smolarstwa- Siedliszcze Kolonia, Gmina Dubienka "Zeszyty Muzealne Pojezierza Łęczyńsko- włodawskiego we Włodawie" T.10 Włodawa 2000