SMOLARSTWO, DZIEGCIARSTWO, MAZIARSTWO I POTASZNICTWO
Już w epoce feudalizmu przemysł drzewny miał ogromne znaczenie. Przede wszystkim to właśnie drewno było podstawowym budulcem. Korzystali z niego zarówno cieśle i stolarze jak i kołodzieje, bednarze, gontarze i inni. W Górach Świętokrzyskich i na Polesiu najstarsi jeszcze pamiętają czasy, kiedy drewniane były nawet gwoździe i sworznie do wozów[12] .
Pod koniec XIX w. nietrudno było znaleźć dom, gdzie oprócz niezbędnej siekiery próżno było szukać choćby kawałka metalu. Kazimierz Moszyński przytacza cytat z pamiętnika Werduna: "...drzewa używają do wszystkiego, tak, że znajdziesz cały dom, w którym, z wyjątkiem kilku glinianych garnków i trochę łachmanów na odzienie, we wszystkich domowych sprzętach nie znajdziesz nic jak drewno, tak w samej konstrukcji domu jak i wszędzie indziej[13] "
W epoce feudalnej wszyscy rzemieślnicy obrabiający drewno tworzyli w głębi lasu, pewnego rodzaju osiedla, w których odbywał się cykl produkcyjny. Na miejscu wyrabiano nawet wozy i beczki do transportu wyrobów[14] . Swoje miejsce w takich osiedlach znaleźli również smolarze- produkowali bowiem niezbędne do funkcjonowania wielu gałęzi przemysłu: węgiel drzewny, smołę, potaż, dziegieć i maź.
Należy przypomnieć, że początkowo wypalali wszyscy chłopi, a pojawienie się rzemiosła smolarskiego wiąże się z nastaniem dworskiej kontroli i wprowadzeniem pracy pańszczyźnianej[15]. Przez jakiś czas chłopi wypalali jeszcze na własne potrzeby, z czasem jednak przestało się to opłacać. Kontrola dworska i wykształcenie specjalizacji doprowadziły do zmniejszenia kosztów i podniesienia jakości wyrobów rzemieślniczych, nie tylko związanych z wypalaniem. Jednak mentalność chłopska pozostała niezmieniona od wieków i znane było powiedzenie "kiedy w lesie nie złodziej, w domu nie gospodarz"[16] .
Dopiero St. A. Poniatowski chcąc walczyć z nieustającą trzebieżą lasów wprowadził opłaty. Każdy smolarz odprowadzał teraz 1 grosz, koguta i pół kozuba smoły od pieca[18] . Grabież drewna trwała nadal,-i trwa do dzisiaj, a i dawne powiedzenie nic nie straciło na znaczeniu- jednakże, jak już wspomniałam, produkcja na własne potrzeby przestała się opłacać. Wspomniane osiedla oferowały produkty wysokiej jakości z dostawą na miejsce. Organizacja pracy, kontrolowana przez dwór, stała na bardzo wysokim poziomie, ogromna ilość darmowych pracowników (praca pańszczyźniana) powodowała niekiedy przegęszczenie w osiedlach, szczególnie zaś dużo było smolarzy. Rekrutowali się bowiem z warstw najbiedniejszych- praca smolarza nie wymagała szczególnych umiejętności, a poza tym była wysoce niewdzięczna społecznie[19] . Duża ilość robotników leśnych prowadziła do niszczenia lasu, dlatego właśnie smolarstwo skupiało się na terenach gęsto zalesionych, w borach i puszczach.
Szczególnie znane ze smoły i potażu były Bory Tucholskie, gdzie w większości produkowano z przeznaczeniem na eksport[20] . Eksportem smoły i dziegciu zajmowali się także Kameduli - po nadaniu zakonowi królewskich ziem i nieużytków Puszczy Mareckiej i Augustowskiej smolarnie i potasznie wyrastały jak grzyby po deszczu[21] . Wypalano też w puszczach Gostyńskiej, Radomskiej, Sandomierskiej, Solskiej i wielu innych. Z terenów Puszczy Zielonej zachowała się co prawda niewielka ilość danych źródłowych, jednakże nawet te fragmenty pozwalają wysnuć wniosek o niezwykłej popularności smolarstwa na Kurpiowszczyźnie[22] .
Powszechna dostępność surowca nie była jedynym powodem rozmieszczenia smolarstwa. W miejscach, gdzie smołę, potaż i dziegieć uzyskiwano w przeznaczeniem na szeroko zakrojony handel i eksport smolarnie lokalizowano w okolicach spławnych rzek. I tak w sławnych Borach Tucholskich smolarnie zlokalizowane były nad Brdą, na Mazowszu, w Puszczy Przasnyckiej nad Narwią, w Wielkopolsce nad Wartą, zaś w Małopolsce nad Łososiną, w okolicach Małogoszcza i Jędrzejowa.
Smolarnie ustawiano głównie na polanach śródleśnych, aby, po pierwsze, ogień nie stanowił zagrożenia dla domostw, po drugie zaś , aby koszt transportu surowca był jak najniższy. Osady smolarskie zwane w puszczach Rusi i Litwy "budami" - stąd mazurska nazwa smolarzy "budnicy"[23]- lokowane były na surowym pniu, aby dostarczyć jak największej ilości karczu do wypału [24]. Korzystano, bowiem, głównie z karczu oraz tych części drzewa, które pozostały po obróbce przez innych rzemieślników. Jednakże do wyrobu wysokiej klasy potażu, mazi czy dziegciu stosowano konkretne gatunki drzew, niekiedy specjalnie przygotowane.
Smołę produkowano najczęściej ze smolnych pniaków sosnowych tzw. karpiny. Najlepiej kiedy nieokorowane pnie leżały w ziemi kilka do kilkunastu lat- taki stan gwarantował dużą ilość żywicy [25]. Gdzieniegdzie, np. Na północnej Wielkorusi, proces wytwarzania żywicy przyśpieszano. Obdzierano mianowicie korę ze strzały [26] na wysokość mniej więcej metra, zostawiając wąski promień, aby soki mogły krążyć. Drzewo stało przez całe lato pokrywając ranę żywicą. Część żywiczna służyła potem na surowiec do wypału, resztę po prostu wyrzucano [27].
Na dziegieć przeznaczano pnie brzozowe oraz dużą ilość żywicy oraz wysuszoną i sproszkowaną korę, głównie dębową [28].
Węgiel drzewny wymagał wysokogatunkowego drzewa, jak Dąb, sosna czy świerk. Z 10 m3 drewna uzyskiwano 1 m3 węgla. -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
potaż (daw. potasz z hol. z potas(ch), niem. Potasche ‘popiół w garnku’)
1. chem. węglan potasu, biała substancja drobnokrystaliczna, łatwo rozpuszczalna w wodzie, posiadająca właściwości higroskopijne, stosowana do wyrobu mydeł miękkich, trudno topliwego szkła, w przemyśle ceramicznym; dawniej otrzymywana z popiołu drzewnego.
Potaż, czyli węglan potasu, otrzymywany był poprzez ługowanie popiołu drzewnego wodą. Najlepszy gatunkowo potaż produkowano z wysokiej jakości popiołu drzewnego z twardego drewna- Dąb, brzoza, buk [29]. Popiół podgrzewano w celu odparowania wody w wielkich kadziach. W Bukowcu, w Bieszczadach, do dnia dzisiejszego zachowała się taka kadź w budzie robotników leśnych, służącej dziś pracownikom Parku Narodowego. Po dziś dzień krąży po tamtych terenach opowieść o tym, jak żołnierze UPA (Ukraińskiej Armii Powstańczej) wykorzystywali kadź do... gotowania zupy [30]. Ciekawe, czy smakowałaby im równie dobrze, gdyby wiedzieli, że potaż wykorzystywano do wyrobu stali i mydła...?
Mielerz jest to stos drewna gorszej jakości technicznej ułożony w kształcie kopuły, przykryty gliną, ziemią lub darnią. Dawniej w mielerzach spalało się drewno z małym, kontrolowanym dostępem powietrza w celu wytworzenia węgla drzewnego w procesie suchej destylacji.
Produkcja smoły, dziegciu i mazi polegała na suchej destylacji rozkładowej drewna i w ogólnym zarysie pozostawała niezmieniona od średniowiecza[31]. Pierwotnie używano dołów, potem mielerzy aż w końcu pieców smolarskich.
Maziarnie, czy też smolarnie, w Polsce niczym nie różniły się od słowiańskich smolarni w Rosji, czy Bułgarii[32] , jak również od niesłowiańskich w Niemczech, Skandynawii, czy Francji [33]. Był to lej w ziemi, oblepiony gliną, o średnicy 15-30 metrów i głębokości 1,5 m. W dnie znajdował się trzycentymetrowy otwór prowadzący do obszernej jamy niewylepionej gliną. Do jamy można się było dostać przez ocembrowany korytarz. Dół mielerzowy wypełniało się ciasno materiałem drzewnym, układając go w charakterystyczny stożek. Po czym drewno okłada się, zależnie od regionu, nawozem (Bułgaria) albo darnią i ziemią (Polska, Rosja) [34]. Łemkowie dodatkowo okładali stos półmetrowymi szczapkami ze smolnej karpiny [35]. Trzeba było pilnować, aby żar nie przerodził się w żywy ogień. Do tego celu używano różnego rodzaju bijaków: od grubych gałęzi po iglaste gałązki świerka czy sosny. czas wypalania zależy od oczekiwanego produktu. Po 12 godzinach wydziela się terpentyna, potem dziegieć, na końcu maź. Aby otrzymać smołę drzewną należy wypalać kilka dni. Wydajność jednego mielerza o pojemności 2 m3 wynosiła 15 l dziegciu i 6 l mazi[36].
Zasadnicza różnica między mielerzem, a piecem smolarskim polegała na konstrukcji dna. W mielerzu było ono płaskie, dla pewniejszego ustawienia stosu, w piecu smolarskim zaś półokrągłe, aby smoła mogła łatwiej ściekać[37].
Do produkcji mazi na mniejszą skalę używano naczyń glinianych. W rowie ustawiano kilka podwójnych naczyń, otworami do siebie i przedzielonych ruchomą pokrywą z lejkowatym wgłębieniem oraz otworem. W górnej części układano materiał drzewny, dolna zaś była pusta. Obsypywano naczynia ziemią, tak, aby tylko połowa górnej części wystawała ponad powierzchnię. Materiał drzewny prażono, bez dostępu powietrza, przez kilka dni [38].
Koniec wieku XIX i wiek XX przyniósł rozwój przemysłu, a co za tym idzie przemysłowymi sposobami pozyskiwania mazi, dziegciu i smoły. Maź zaczęto otrzymywać poprzez gotowanie ropy naftowej z kalafonią [39] i wapnem lub asfaltem i olejem [40]. Jednak w czasie okupacji, kiedy przemysłowe sposoby były niedostępne, wracano do tradycyjnych metod pozyskiwania, nieco je modyfikując. Na Łemkowszczyźnie we wsi Łosie, gdzie jeszcze w latach 50-tych XX wieku większość mieszkańców trudniła się maziarstwem, znana była beczka o pojemności 50 do 200 l, tak zwana "maziarka". Prowadzono w niej destylację szczap smolnych zalanych wodą. Produkty odprowadzane były rurą do beczek, przy czym rura przeprowadzona była przez strumyk, pełniący rolę chłodnicy [41]. Chociaż pozyskiwanie smoły w mielerzach jest droższe od przemysłowego to warto wspomnieć o wciąż żywej norweskiej tradycji, gdzie do zabezpieczania dachów kościołów używa się jedynie smoły wyprodukowanej w tradycyjnych mielerzach lub piecach smolarskich.[42]
Narzędzia, jakimi posługiwali się smolarze, owiane są naukową łuną tajemnicy. Wiadomo tylko, że w Serbii i Boni zachowały się prymitywne narzędzia smolarskie tj. miechy ze zwierzęcej skóry, czy króbki z łubu[43] , służące do wydobycia smoły po ostygnięciu.
Dość dokładny opis prymitywnych narzędzi kurzackich (kurzokomi zwano na Śląsku smolarzy) daje Stefan Łysik[44]. Jak sam jednak przyznaje większość informatorów albo zmarła, albo nie znała przeznaczenia poszczególnych narzędzi. Pozwolę sobie przytoczyć spis podstawowych narzędzi śląskiego kurzoka, wraz z zapisanymi przez Łysika nazwami gwarowymi[45] .
Były to więc:
1. grabie kurzockie z garbatym styliskiem i długimi zębami
2. drewniany młot "kała"
3. żelazny hak "szprywok"
4. właz mielerzowy "schód" służący jako drabina
5. opałkowate naczynie na węgiel kurzaczy, wyplatane z dartych pasów drzewa dębowego "holwos" lub "folwos"
6. zgrzebło kurzockie
7. oścień do wybijania otworów wietrznych w pokrywie mielerza "ohyzek"
8. specjalna drewniana łopatka kurzocka
9. kaganiec z łuczywem
Poza powyższym, wydaje się wyczerpującym spisem, na temat narzędzi smolarskich literatura milczy...
Wiemy już, że w pierwszym dniu wypalania wytwarza się terpentyna, dziegieć i maź, zaś po maksimum pięciu dniach w jamie pod dołem mielerzowym już znajduje się smoła. Pomiędzy pierwszym, a piątym dniem wypału również powstają różnego rodzaju produkty, nie ma na nie jednak takiego zapotrzebowania. Pierwszym produktem, zaraz po mazi, jest tak zwana żółć smołowa, czyli brązowo- czerwona woda smołowa; potem wydziela się smoła z olejem smolnym znana jako olej drzewny, na końcu zaś dopiero pełnowartościowa smoła[46]. Różne rodzaje smoły mają różne zastosowanie. I tak smoła z żywicznej sośniny w różnym wieku służy do smarowania osi wozów i piast kół, smoła z żywicznej karpiny- do impregnacji drewna, zaś pak- zagęszczona smoła, powstała przy powtórnej obróbce termicznej- był świetnym, cenionym w Europie, izolatorem i uszczelniaczem [47].
Węgiel drzewny używany był jako materiał opałowy w hutnictwie, do wypalania rudy miedzi i żelaza, również do wypalania gliny. Miał również swoje zastosowanie w kosmetyce- służył pięknym kobietom do czernienia brwi [48]. Najciekawsze zastosowanie miał dziegieć. Oprócz standardowej konserwacji skór zwierzęcych i szerokiego zastosowania w szewstwie i garbarstwie, stosowano go również w medycynie ludowej i magii. Nie było lepszego środka od dziegciu na oparzenia, opuchlizny i krwawiące rany. Posmarowanie dziecka "w dołku" dziegciem gwarantowało ochronę przed pasożytami, zwanymi przez lud "robakami" [49] . Był też wyśmienitym środkiem odkażającym i dezynfekującym.
Dziegieć miał również swój święty, magiczny wymiar. W niektórych rejonach w czasie chrztu zamiast wody używano dziegciu. Na drzwiach domostw krzyże rysunki i napisy robiono dziegciem, a kąty domów okadzano za pomocą dziegciowego kadzidełka. Istniało również przekonanie, ze trup z ustami zalepionymi dziegciem nie może stać się upiorem [50].
Wraz z wytworzeniem się rzemiosła smolarskiego,</a> zwanego również przemysłem budniczym, narodziło się zapotrzebowanie na organizację pracy. Smolarze jednak, jako ze zawsze pozostawali na marginesie społeczeństwie- o czym będzie jeszcze mowa- nie wykazywali specjalnych tendencji organizacyjnych. W większości przypadków smolarze albo sami dowozili towar do miasta, albo przyjeżdżali po nie pracownicy możnych. W okresie gospodarki pańszczyźnianej wszyscy rzemieślnicy zorganizowani byli w leśnych osiedlach [51].
W XIX wieku na Górnym Śląsku smolarze zorganizowali się sami, dzieląc wszystkich robotników na trzy grupy. Byli więc "sięgorze", czyli drwale inaczej zwani "pniorzomi" "kurzoki" czyli smolarze i ‘wikturianci’ czyli woźnicy dowożący towar do miasta [52].
Brakowało cechów, stowarzyszeń i organizacji. A wszystko przez dosyć marną pozycje smolarzy w społeczeństwie wiejskim.
Rekrutowali się z warstw najbiedniejszych, nie trzeba było, bowiem, ani specjalnych narzędzi, ani umiejętności. W społeczeństwie wiejskim istniała ogromna ilość powiedzeń i przysłów świadczących o niższości społecznej smolarzy i odstawieniu ich na margines życia społecznego.
"Kto się dotyka mazi, ten się od niej skazi" świadczy nie tylko o zabrudzeniu fizycznym, ale również skażeniu duchowym, moralnym, odejściu od dobrych obyczajów. Wyrażenie "czarny jak smoła" zawsze miało pejoratywny wydźwięk, a w Wielkiej Brytanii o linii przodków zrodzonych z mezaliansu mówi się "a touch of the tar brusch" (maźniety smołą). Niska pozycja smolarzy poprzez produkowany przez nich dziegieć, dotknęła również szewców i garbarzy, którzy używali dziegciu do konserwacji skór: "Pijaj a dobrze jadaj, ale z szewcem nie zasiadaj, bo choć tyłek zatka wiechciem, przecię zawsze śmierdzi dziegciem."[53]
Smoła była również symbolem nędzy ("sprzedaj woły i kup smoły" to odpowiednik dzisiejszego "zamienił stryjek siekierkę na kijek"), a w ludowej demonologii smoła przeważnie kojarzyła się z piekłem. Warto wspomnieć, ze w języku starobułgarskim nie istniało słowo piekło, ale było opisowo przedstawiane jako "reka wsia smolna" czyli rzeka rozpalonego dziegciu[54].
Zawód smolarza, a już na pewno jego niska pozycja społeczna przypadał całej rodzinie. Bułgarskie rodziny smolarzy prawa zamieszkania we wsi- ich domem był las- a reszta mieszkańców mówiła o nich z pogardą "wy stranachy smolenyskihy"[55]
Właściwie smolarstwo zakończyło swój żywot na ziemiach polskich w połowie wieku XIX. Jednak gdzieniegdzie, szczególnie w czasach wojny i późniejszej okupacji tradycje odżywały i smołę maź czy dziegieć produkowano na własne, lokalne potrzeby. Koniec wieku XX przyniósł reaktywację smolarstwa, oczywiście w wersji na miarę końca tysiąclecia. Wraz z narastającą moda na przyjęcia działkowe i powszechnością grilli wzrosło zapotrzebowanie na węgiel drzewny.
Po okresie zastoju w Bieszczadach i Beskidzie Niskim właściwie w każdej dolince wypalają. Do pieca wchodzi dziś około 50 m3 drzewa bukowego, co daje około 10 m3 węgla drzewnego wysokiej jakości [56]. Wypalanie przez siedem dni w tygodniu zapewnia utrzymanie rodzinie smolarza. I choć zmieniła się produkcja i technika- smołę i maź jako produkt uboczny po prostu się wyrzuca- zmieniło się też zapotrzebowanie i rynek zbytu, wciąż jeszcze nie zmienił się stosunek do smolarzy. Dzieci wytykane są palcami jako "smolne (smolarskie) syny", żony nie mogą znaleźć pracy ("kto by tam, pani, chciał do roboty taką czarną babę?" )[57], a smolarze (choć niejeden pod siennikiem w chacie ma schowany dyplom wyższej uczelni [58]) spotykają się w swoich barach, gdzie stanowią większość, z obawy przed wyzwiskami i śmiechem.