Bookcrossing, czyli uwolnij przeczytaną książkę!

Autor: poligondomowy ·3 minuty
2020-02-17 24 komentarze 12 Polubień
Bookcrossing, czyli uwolnij przeczytaną książkę!

Bookcrossing to niesamowita idea, a że ja uwielbiam wszelkie akcje szerzące czytelnictwo to musze i o tym wspomnieć. O Book Tourach już Wam opowiadałam, ale one mają konkretne zasady, kolejkę czytających i najczęściej marginesy pełne notatek. Natomiast Bookcrossing to wypuszczanie książek na wolność. Dosłownie. Choć ta akcja czytelnicza ma różne oblicza i warto o nich wspomnieć. 


Co to jest bookcrossing?

Zacznijmy od tego, że idea jest taka, by nieodpłatnie przekazać swoje książki innym czytelnikom w najprostszy sposób z możliwych, czyli zostawienie jej na przykład w autobusie, pociągu lub poczekalni w przychodni. 

Po pierwsze każdy z nas może taką akcję zorganizować. Wystarczy po prostu zostawić książkę tam, gdzie się ją skończy czytać. Poleciłabym w parku, ale pogoda może narobić szkód. Warto też chyba zostawić karteczkę, by osoba, która ją znajdzie wiedziała, że może książkę zabrać. 

Gdzie szukać uwalnianych książek?

Często z takimi akcjami spotykam się w komunikacji miejskiej, czy regionalnej. W autobusach ustawione są specjalne stojaki z książkami, które można zabrać do domu. W regionalnych kolejach też wielokrotnie pojawiały się książki, choć w śląskich ostatnio spotkałam się z akcją, która pozwalała czytać jedynie na miejscu. Nie śledziłam wnikliwie jak to wyglądało, czy ludzie jednak zabierali książki do domu, czy czytali tylko ci, którzy codziennie dojeżdżali do pracy czy na uczelnię. Tak czy inaczej miejsce odpowiednie na propagowanie idei dzielenia się literaturą. 

I ostatnia już, najciekawsza moim zdaniem opcja, czyli celowo utworzone miejsca do zostawiania książek dla innych. Mówiąc o takich miejscach mam na myśli nie tylko półki w bibliotekach, ale także budki ustawione w parkach, na placach zabaw czy nad morzem albo jeziorami. Nie macie pojęcia jak ucieszyła mnie budka i kolorowe leżaki wokół niej w Ełku, które odkryłam podczas wakacyjnego spaceru z rodziną! A ile książek tam było, nowszych, starszych, czytanych raz i takich, które przeszły przez wiele rąk. 

Skąd pomysł na bookcrossing?

Wszystko zaczęło się w 2001 roku w Stanach Zjednoczonych. Pomysłodawca, Ron Hornbaker, stworzył stronę internetową, a już miesiąc później uznał, że ideę należy rozszerzyć na cały świat. Zaledwie 12 lat później na stronie zarejestrowanych było pond 2 miliony użytkowników i ponad 10 milionów książek ze 132 krajów. 

Do naszego kraju idea dotarła w 2003 roku, powstały wtedy dwa portale bookcrossingowe, jednak do dziś przetrwał tylko jeden. Statystyki informują, że jest tak ponad 62 tysiące użytkowników oraz prawie 33 tysiące uwolnionych książek na 20 tysiącach półek w całym kraju. Na stronach można uwolnić książkę, czyli wydrukować specjalną etykietę, nadać jej numer i „puścić wolno”, a osoby, które ją znajdą mogą dzięki temu numerowi odkryć, jaką drogę przebyła książka. 

W Polsce kilkukrotnie pomysł ten spalił na panewce, bo niestety „czytelnicy” wykazywali tendencje do zabierania książek, a nie wymiany ich na inne. Należy pamiętać, że ideą tej akcji jest wymiana książek, a nie uzupełnianie nimi swojej biblioteczki. Kilka lat temu bookcrossing pojawił się w punktach informacji na dworcach kilku większych miast w Polsce, natomiast dziś akcja jest popularniejsza i często można taki „półki” znaleźć na przykład w parkach. 

Jeśli więc w Twojej okolicy jest takie miejsce, gdzie książki można zostawić, ale też wybrać dla siebie coś nowego to korzystaj! Może w bibliotece wskażą Ci takie miejsce, a jeśli go jeszcze nie ma to ją tam stwórz, albo zostaw książkę w autobusie. Kto wie, może sprawisz komuś ogromną radość w drodze do albo z pracy!

× 12 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

@Johnson
@Johnson · prawie 5 lat temu
Ogólnie rzecz biorąc ja w bookcrossingu udziału nie brałem nigdy, nie dzielę się swoimi książkami "na wieczne nieoddanie", uważam że moja książka to moja książka ;) Poza tym oczywiście bardzo chętnie pożyczam ludziom książki, krzewimy czytelnictwo czy dobrą literaturę, ale z dopiskiem "wróć do mnie". 

Dochodzi jeszcze ten element, że ludzie nie są przyzwyczajeni do takich tematów, niejednokrotnie widziałem (stacja metra obok której mieszkam) organizowano akcję, żeby brać książkę do metra (stoliczek przed wejściem na stację) i potem gdzieś zostawić. Nie wiem ile ludzi zwracało, a ilu jak to jest wyżej w artykule "zasilało nimi domową biblioteczkę". No jakoś tego jeszcze nie widzę u nas w Polsce, może kwestia mentalności. 
× 15
@DZIKA_BESTIA
@DZIKA_BESTIA · prawie 5 lat temu
 Ja od siebie powiem tak. Nie pożyczam książek NIKOMU, bo one zawsze wracały do mnie w gorszym stanie niż na początku. To jest brak szacunku do cudzej własności, a jeszcze jakby ta własność była nieokreślona... O, dopiero by ludziska dali tej książce popalić. Ale to jeszcze nic.  Raz pożyczyłam książkę takiej jednej Agnieszce i po paru miesiącach pytam, czy już ją przeczytała. Ona mi wtedy: ale ty nie pożyczałaś mi tej książki. Coś Ci się pomyliło, kochana.
 Hmmmm, istnieje takie prawdopodobieństwo. 
 Ale wtedy idę do niej na kawusię, patrzę, a tam MOJA KU_WA książka leży na półeczce jakby nigdy nic. O ty zdziro, myślę sobie i ustawiam z mężem plan. Idziemy do niej we dwoje, on ją zagaduje, a ja na bezczelnego biorę książkę do torebki i wychodzimy.  To był definitywny moment, gdy postanowiłam nie pożyczać więcej książek, bo gdy pada hasło "za darmo" ludzie stają się wieśniakami. To jest chyba jakaś choroba i ja nie wiem, czy to tylko w Polsce tak się dzieje czy wszędzie na świecie, niemniej wszelkie obawy o zasadność bookcrossingu w naszym kraju uważam za uzasadnione. 

× 10
@Sargento_Garcia
@Sargento_Garcia · ponad 4 lata temu
Trafione w punkt, nic dodać, nic ująć.
Pożyczyłem kilka lat temu koleżance książkę o zamkach krzyżackich w dawnych Prusach. Odebranie jej graniczyło z cudem, bo oczywiście podobnie jak napisała dzika, zarzekała się na wszystkie świętości że nie pożyczałem jej takiej książki. Gdybym to zrobił to na 100% by to pamiętała. Kilkanaście minut później wchodzi do pokoju jej córka, słucha o czym rozmawiamy, wychodzi i po chwili przynosi moją książkę wyglądającą jak ściera do podłogi. Dodatkowo ze środka wycięte było kilka zdjęć, potrzebnych do przygotowania prezentacji o historii Zakonu w Polsce. Trzeba było widzieć minę matki, mało jej żyłka nie pękła z nerwów. Spokojnie obejrzałem książkę, oddałem ją matce do rąk i powiedziałem, że pożyczała nową i zwrotu takiej oczekuję. Po kilkunastu dniach odwiedziła nas, "rzuciła" zafoliowany egzemplarz książki i... mamy o jedną koleżankę mniej. Zabolała ją nie tyle konieczność zwrotu książki co konieczność odkupienia nowej. Poczuła się tym faktem bardzo obrażona i urażona, czego nie omieszkała dosłownie wysyczeć na odchodne.
× 1
@Jagrys
@Jagrys · prawie 5 lat temu
Akcja bezsprzecznie chwalebna i dla książkowych czytaczy atrakcyjna, nie mniej gdy chodzi o bookcrossing w Polsce, to jeszcze długa droga przed nami... Nie chodzi mi o samą ideę, lecz kulturę tej idei. 
Tu, gdzie mieszkam, akcję wznawiano kilkukrotnie. Ich finał nieodmiennie był taki sam: 
Zabieranie, czasami wręcz rozkradanie oddanych książek, oddawanie "w zamian"starych, zniszczonych, od dekad nieaktualnych podręczników szkolnych i akademickich, lub książkowych weteranów nadających się tylko na przemiał; dodam jeszcze niszczenie punktów bookcrossingowych jako takich. W mojej okolicy pomysł upadł i kolejnej akcji uwalniania książek w najbliższej i dalszej przyszłości nie będzie. Z przyczyn jak wyżej.
Jasny punkt tej historii jest taki, że "adoptowałam" w ten sposób kilka fajnych książek. Nie dlatego, że nie  chciałam ich oddać. Nie miałam dokąd.
× 9
@ksiazkiagi
@ksiazkiagi · prawie 5 lat temu
Dokładnie, sama idea jest super, ale wykonanie w naszej polskiej rzeczywistości wygląda tak, że ludzie sobie zabierają książki, żeby dołączyć je do swoich biblioteczek, a nawet jak przynoszą coś w zamian, to są to z reguły książki nadające się jedynie na makulaturę. Takie półki widziałam na różnych uczelniach, ale i w budynku biblioteki. I wszędzie było to samo...
Sama więc nie korzystam z tej akcji - nie oddaję i nie biorę ;). Wolę oddać do biblioteki, przynajmniej wiem, że książka będzie faktycznie w obiegu
× 2
@Airain
@Airain · prawie 5 lat temu
No właśnie, u nas zrozumienie tej akcji zatrzymało się na idei, ze książkę można sobie zabrać. O puszczeniu jej w dalszą drogę lub wymienieniu na inną raczej nie ma mowy.

Porządne, niestare, niezniszczone książki oddaję bibliotece. 
× 3
@Sargento_Garcia
@Sargento_Garcia · ponad 4 lata temu
Zgadzam się.
@Fredkowski
@Fredkowski · prawie 5 lat temu
Myślę, że są lepsze sposoby na szerzenie czytelnictwa w Polsce. Edukacja rodziców na przykład, żeby naumieli się zachęcać własne potomstwo do czytania a nie zwalać temat na nauczycieli. 
× 8
@OutLet
@OutLet · prawie 5 lat temu
Jako nauczycielka popieram w zupełności.
× 3
@poligondomowy
@poligondomowy · ponad 4 lata temu
aż sprawdziłam, gdzie zwaliłam problem na nauczycieli! Bo od tego jestem daleka... to prawda, wszystko musi się zacząć w domu.
@Sargento_Garcia
@Sargento_Garcia · ponad 4 lata temu
Zgadzam się. Jak głosi stare powiedzenie górali z serca Kaszub: czym skorupka za młodu... Niestety 95% rodziców za szczyt czytelnictwa uważa lekturę ulotek reklamowych lub programu TV, a i to niestety z ograniczonym zrozumieniem tekstu.
× 1
@Fredkowski
@Fredkowski · ponad 4 lata temu
Z moich obserwacji wynika, że statystyczni rodzice przede wszystkim sami nie mają czasu na czytanie, tak przynajmniej to sobie tłumaczą, i to samo swoim dzieciom wpajają, bo jak ktoś czyta więcej niż jedną książkę na kwartał, to znaczy, że jest nieudacznikiem - nie ma rodziny, nie poświęca czasu na zarabianie większych pieniędzy i w ogóle nie robi tego, co każdy normalny człowiek powinien robić. "Smotrisz w knigu, widzisz figu" wciąż zdaje się być aktualne.
× 2
@OutLet
@OutLet · ponad 4 lata temu
Ostatnio jeden uczeń mi powiedział, że go mdli od liter w książkach.
@Johnson
@Johnson · prawie 5 lat temu
Czytam co piszecie, ogólnie mniej lub bardziej zgodnie i tak sobie pomyślałem.
Może sobie zrobimy mały BC na nakanapie? Np. w klubie recenzenta, jest przecież ograniczona ilość egz. do recenzji, a chętnych na dany tytuł bywa wielu. Może by się po prostu po przeczytaniu takim egzemplarzem recenzenzkim (czy recenzyjnym, nigdy nie wiem która forma jest poprawna) podzielić w ramach KR, żeby sobie inni dalej porecenzowali? Nie musi być w obieg otwarty, mogłaby wrócić kiedyś do pierwotnego właściciela (puszczającego w obieg). Hmm?
× 7
@Malpa
@Malpa · prawie 5 lat temu
Moim zdaniem bardzo dobry pomysł, pewnie trzeba by było jakoś to urządzić, przemyśleć ale rzecz warta żeby się nad tym zastanowić.  
× 1
@Wiesia
@Wiesia · prawie 5 lat temu
Ja jestem za, z tym że jak ktoś weźmie książkę do recenzji i będzie chciał ją sobie zostawić to czemu nie 🙂 ważne by książka była u tego komu się podoba. 
Mam kilka podwójnych egzemplarzy i takich które nie są w moim guście. Chętnie dołożę cegiełkę jeśli powstanie taka inicjatywa. 
× 1
@Wiesia
@Wiesia · prawie 5 lat temu
@Setna_Malpa wysyłać książki do wyznaczonego admina z nakanapie.pl  a dalej to tak jak z każdą inną książką z klubu recenzenta. 
@Malpa
@Malpa · prawie 5 lat temu
No właśnie bo w tym wszystkim troszkę mnie nie przekonuje konieczność podawania swojego adresu, wiadomo w jakich czasach żyjemy. 
@LiterAnka
@LiterAnka · prawie 5 lat temu
Ej, no ale większość tu napisała, że nie lubi się dzielić, nie pożycza, moje to MOJE. 
@Johnson
@Johnson · prawie 5 lat temu
@LiterAnka dlatego napisałem, że mógłby to być BC modyfikowany z opcją powrotu :)
@Fredkowski
@Fredkowski · prawie 5 lat temu
LiterAnka, ludzie napisali, że MOJE, bo do tego zmusiły ich zaistniałe okoliczności. W pomyśle Johnsona tak być nie musi, bo mowa tu o zamkniętym kanapowym towarzystwie, które jednak ma inne podejście do sprawy cudzych książek. 
× 1
@Fredkowski
@Fredkowski · prawie 5 lat temu
A w klubie recenzenta nie ma ebooków?
@Johnson
@Johnson · prawie 5 lat temu
@Fred, bywają :) 
@Fredkowski
@Fredkowski · prawie 5 lat temu
No to w czym problem? ;) 
· prawie 5 lat temu
Z ebookami jest ten problem, że nie wolno ich kopiować. A książkę można przekazać tylko trzeba rozwiązać kwestię kosztów przesyłki. Ja swoje rozdaję znajomym albo daję do biblioteki.
@Fredkowski
@Fredkowski · prawie 5 lat temu
No to nie kopiujcie ebooka, tylko wysyłajcie sobie oryginał. Niech krąży, jakby to była książka papierowa.
· prawie 5 lat temu
Ale jak go wysłać bez kopiowania? Z czytnikiem?
@Johnson
@Johnson · prawie 5 lat temu
IMO można przyjąć, że udostępniamy jako treść, a nie jako kopię. Ostatecznie jest to darmowy materiał promocyjny, mimo że wysłany bezzwrotnie.
· prawie 5 lat temu
No właśnie, tak to nie działa. Nie wolno przekazywać treści ebooka. Dla mnie to też dziwne ale tak jest.
@Fredkowski
@Fredkowski · prawie 5 lat temu
No, tylko tutaj też by trzeba było adminów zapytać, czy ich umowy z wydawcami przewidują coś takiego. Kanapowy bookcrossing powinien jednak być na legalu ;)
× 1
@Johnson
@Johnson · prawie 5 lat temu
My The People of Nakanapie ustanowimy swoje własne, eksterytorialne, nakanapne prawo książki! "Unwritten Law of Nakanapa books" :D
· prawie 5 lat temu
@Johnson  z Ciebie to anarchista :)
@Malpa
@Malpa · prawie 5 lat temu
I Konstytucję!  
@Johnson
@Johnson · prawie 5 lat temu
@MaDom nigdy anarchista! To tylko Nowe Porządki ;)
Ale do posłuchania:
· prawie 5 lat temu
Jak zwał tak zwał. Na jedno wychodzi. Dla mnie może być Nowy Porządek. Zgodna jestem.
× 1
@Fredkowski
@Fredkowski · prawie 5 lat temu
Bunt więc, mówicie.
@LiterAnka
@LiterAnka · prawie 5 lat temu
Może dałoby się wykorzystać na potrzeby tego pomysłu nakanapowy dział z ogłoszeniami o kupnie/sprzedaży/oddaniu książek...
× 2
@Fredkowski
@Fredkowski · prawie 5 lat temu
Poza tym umówmy się, nie po to kupuję fajną książkę, żeby czerpać z niej radość, a potem zostawić ją gdzieś tam na pastwę losu, żeby ktoś ją sobie wziął i jej nie szanował, bo była za darmo... A tak by to właśnie wyglądało w Polsce i to już jest, jak zauważył Johnson, kwestia narodowej mentalności.
× 7
@Sargento_Garcia
@Sargento_Garcia · ponad 4 lata temu
W Polsce brak jest podstaw kultury, zrozumienia i poszanowania dla słowa pisanego dłuższego niż etykietka na pudełku/butelce lub ulotka reklamowa. Moja córka (11 lat) czytająca w komunikacji miejskiej traktowana jest jak dziwoląg lub przybysz z innej planety. Co najbardziej mnie dziwi, najczęściej spotyka się z takim traktowaniem ze strony kobiet po 40 roku życia. Kilka razy usłyszała wręcz, że czytanie jest męczące i lepiej w tym czasie obejrzeć film w TV. Córka już się nauczyła, że z takimi ludźmi nie ma co dyskutować. Odpowiada tylko ze smutnym wyrazem twarzy "nie mamy w domu telewizora" i... w 98% przypadków zapada grobowa cisza, a Ona z satysfakcją w sercu przygląda się zszokowanym twarzom słuchających :D

Ale wracając do tematu: w Poznaniu vis a vis głównej siedziby Biblioteki Raczyńskich stoi taka półka. Kilka razy byłem świadkiem jak "złomiarze" wybierali z niej "książki" do swoich wózków. Za każdym razem były one niestety podarte, zalane wodę, pobrudzone błotem lub farbą. Jeśli już jakieś książki uchowały się w całości, to swoje lata świetności miały przeważnie w latach 60 lub 70-tych. Nie wspomnę już nawet że treścią sławiły przewodnią rolę jedynej słusznej partii.

Gdy tak raz stałem i patrzyłem na mężczyzn czyszczących regał ze śmieci (bo książkami tego nie można było nazwać) podeszła do mnie znajoma bibliotekarka i powiedziała, że przyglądała się jakiś czas temu przez okno, jak dwie młode kobiety wykładały na te półki kilkanaście książek. Dosłownie po kilkunastu minutach podjechała rowerem starsza pani i część tych książek szybko spakowała do koszyka. Te które jej nie interesowały bezceremonialnie wepchnęła z powrotem lub zostawiła zrzucone na ziemię.
× 6
@Jagrys
@Jagrys · ponad 4 lata temu
Wypisz-wymaluj to samo co u mnie. Jakbym stała obok.
Bo w naszym ponoć pięknym kraju "bez właściciela" (czytaj: bezpańskie) równa się: niczyje, nie: nasze, wspólne.
Także cytując Piłsudskiego: Polacy, wspaniały naród, ale ludzie k...
× 2
@jasia_
@jasia_ · ponad 4 lata temu
To samo co Twoja córka. Też już nie wdaje się w takie rozmowy tyle, że mi, dojście do takiej postawy zajęło trochę więcej czasu, bo mam 25 lat ;D
Jak mówię, że nie mam w domu telewizora i nie oglądam TV, to ludzie patrzą się jak na dzikusa, jakbym dopiero co z jaskini wyszła. Ogólnie obłęd na twarzach, styki przepalone.
× 1
@Sargento_Garcia
@Sargento_Garcia · ponad 4 lata temu
@Jagrys Polacy tępią bez jakiekolwiek oporu wszystko co było związane z poprzednim systemem, wszystko tylko nie podejście do wspólnej własności: jeśli coś nie jest stricte przypisane do konkretnej osoby to można bez żadnych konsekwencji niszczyć. Idąc tym tropem malują ściany budynków, drapią szyby w komunikacji miejskiej, niszczą ławki w parkach etc. etc. Jak zostaną na tym złapani to z rozbrajającą szczerością mówią, że przecież to własność wspólna czyli... niczyja. Dodatkowo to przecież dla państwa znikomy uszczerbek. Gdy już przychodzi jednak do poniesienia konsekwencji to od razu nie stać ich na pokrycie kosztów, bo mają setki tysięcy ważniejszych wydatków. Dlatego uważam, że wszelkiego rodzaju kary pieniężne, mandaty lub grzywny nie powinny się przedawniać lub być umarzane. Kara z definicji musi boleć.
× 1
@Sargento_Garcia
@Sargento_Garcia · ponad 4 lata temu
@jasia_ dokładnie tak. Ludziom nie mieści się w głowach, że ktoś nie ma w domu odbiornika TV.
Kiedyś, gdy siedziałem w parku i pilnowałem dzieciaków (miały wtedy 3 i 6 lat), jedna z matek zapytała mnie co moje dzieci robią w domu skoro nie mamy telewizji. Odpowiedziałem, że mamy tylko dzieciaki spędzają przed ekranem max godzinę przez cały dzień. W wolnej chwili grają w gry planszowe, rysują, układają klocki. Codziennie mają też czytane prze 20-30 minut książki. Moja rozmówczyni odpowiedziała "co za zacofanie, jak w średniowieczu" i odeszła do grupy innych rodziców - pewnie zrobić mi czarny PR :D
Teraz moje szkodniki mają 11 i 14 lat i nadal wola spędzić czas nad książką czy grą planszową niż przed TV. Doceniły też, że przez czytanie ich wiedza o otaczającym nas świecie jest szersza, wyobraźnia i słownictwo bardziej rozbudowane niż pozostali rówieśnicy. Niestety koleżanki i koledzy ze szkoły nie rozumieją tego zamiłowania do książek. Szkoły też nie krzewią w dzieciach zainteresowania literaturą. Lekturami są często tylko fragmenty książek, z ich treścią można zapoznać się przez wysłuchawszy audiobooka, obejrzenie ekranizacji lub przeczytanie streszczenia.
× 1
@Jagrys
@Jagrys · ponad 4 lata temu
@Sargento_Garcia Jestem panią w takim wieku. I też patrzą na mnie jak na dziwoląga. Dlatego technicznie i mentalnie nie byłam w stanie zintegrować się z jakimkolwiek kółkiem ławeczkowo-skwerkowym. Dzieci nie posiadam, diety mnie nie kręcą, kremów przeciwzmarszczkowych nie używam, a tego, co bym chciała obejrzeć w polskiej tiwi nie uświadczysz. A jeśli bombelek jest na tyle duży, żeby kopać mi torbę albo opluć płaszcz, jest też na tyle duży, żeby ponieść konsekwencje. Wiem, bydlę bez uczuć wyższych względem bombelków jestem. Ludziom nie mieści się w głowach, że można mieć zainteresowania inne niż plotki, politykowanie i komentowanie, co u kogo w garze. Zostałam kiedyś złapana na czytaniu baśni rosyjskich w oryginale. Komentarz: "Ty to głupia jesteś!" Hmm... Czytam pisanie cyrylicą. Nie powiedziałabym.
Chrześniak zachwycił się dinozaurami, interesował paleontologią. O faunie i florze w epokach Ziemi wiedział więcej ode mnie. Pochwalił się w szkole - dosłownie został wyśmiany. I przez kogo? Przez bandę pół-analfabetów w butach na rzepy, bo nie potrafią zawiązać sznurówek. To jest bardzo, ale to naprawdę bardzo przykre.
A gdy chodzi polską mentalność, że "niczyje". Ładnych parę lat temu pewien cudzoziemiec powiedział mi taką rzecz: Polak najszybciej i najlepiej uczy się przez kieszeń. Dopóki tam go nie zaboli - można mówić jak do ściany. I miał/ma facet rację.
× 3
@Sargento_Garcia
@Sargento_Garcia · ponad 4 lata temu
@Jagrys witam w klubie!!! Jakiś czas temu byłem świadkiem następującej sytuacji w tramwaju: siedzi student a za nim matka z dzieckiem na kolanach. Gówniarz non stop kopie oparcie fotela. Po kilku kopnięciach student odwraca się i prosi matkę aby zwróciła uwagę latorośli, na co słyszy odpowiedz "nie zrobię tego, bo wychowuje dziecko bezstresowo i ono samo się kiedyś nauczy że tak nie należy robić". Przejechaliśmy tak kilka przystanków, a ten szczyl z uśmiechem na twarzy non stop kopał fotel. W pewnej chwili student wstał, otworzył napój z McDonald's i wylał zawartość kubka na głowę matki ze słowami "mnie też wychowywano bezstresowo, ale jeszcze nie nauczyłem się że nie wolno tak robić" i wysiadł :D
× 2
@Chassefierre
@Chassefierre · prawie 5 lat temu
Bookcrossing, jako idea, bardzo mi się podoba. Niestety wydaje mi się, że ,,narodowo'' nie dorośliśmy do tego typu zabaw, bo widzę, że takie imprezy często muszą być ,,moderowane'' na zasadzie ,,przyniosłeś książkę z lat 70. to bierzesz coś z lat 70.'', a nie funkiel-nówkę, którą ktoś właśnie przyniósł na wymianę. 
Bo, nie wiem jak u Was, ale w mojej okolicy ludzie na półeczki z bookcrossingu przynoszą dosłownie makulaturę. Wiecie, podręcznik hodowli rybek akwariowych z lat 40. i to w takim stanie, że do ręki boicie się go wziąć, żeby się nie rozpadł. Albo dosłownie rozpadnięte na dwie połowy wymiętolone wiersze Mickiewicza. Czy całkiem ładne, ale nieaktualne od wielu lat wydanie encyklopedii X. 
(Tak jakby ludzie nie potrafili bądź nie chcieli wyrzucać starych i zniszczonych książek. Rozumiem egzemplarze o wartości sentymentalnej, sama mam taki wymiętolony, kieszonkowy egzemplarz ,,Zewu krwi'' Londona, ale na bory szumiące, nie chciałabym go nikomu oddać!)
A jeśli już pojawi się coś nowego, jakaś książka w dobrym stanie, to ludzie rzucają się na nią i za chwilę jej nie ma, i w ogóle pomarzyć można, że coś w podobnym stanie pojawi się w zamian na półce. I dobrze, jeśli w ogóle coś się pojawi. 

Ale! Ale za to bardzo lubię obdarowywać ludzi (niekoniecznie znajomych) książkami, które przeczytałam i o których wiem, że mogą im się spodobać. :) 
× 6
@Wiesia
@Wiesia · prawie 5 lat temu
Idea naprawdę fajna tylko może dla naszych realiów powinna być nieco zmodyfikowana.
Może takie stoisko z książkami powinno być "pilnowane" przez wolontariusza, a książki wymieniane 1 za 1 lub   1 bierzesz 2 zostawiasz. 

Jak jeszcze chodziłam do liceum ( dawno dawno temu)  był taki kiosk ruchu w którym można było sprzedać  używany komiks czy Relax za 1 zł a kupić za 2 zł. Można było wymienić 2 za 1. Bardzo dużo komiksów tam kupiłam, była to dla mnie budka skarbów 😉 

Tak że wracając do tematu myślę że potrzebujemy jeszcze nadzoru przy takich inicjatywach, by wykluczyć cwaniactwo bo chodzi o to żeby nie tylko brać ale też dawać. 
× 6
@LiterAnka
@LiterAnka · prawie 5 lat temu
A ja mam całą górę książek, które chętnie bym oddała, niestety w zasięgu moich codziennych podróży pomiędzy pracą, sklepem a przedszkolem nie ma żadnych półek, na których mogłabym je zostawić. Kompletnie mnie nie interesuje, czy ktoś sobie by je wziął i zatrzymał dla siebie, czy przekazał dalej, byle kogoś jeszcze ucieszyły. Ja przeczytałam, zostały ze mną lub zmarnowały mój czas i nie mam z nich dłużej żadnego pożytku. Fizycznie zostają ze mną tylko te, które mnie absolutnie zachwyciły, kilkanaście, może kilkadziesiąt tytułów (nie policzę, bo leżą na półkach u znajomych, którzy zapałali chęcią ich poznania).
Z drugiej strony, dawno dawno temu, w epoce sprzed dzieci, kiedy moja codzienność działa się na większej przestrzeni, obejmowała ona również półki bookcrossingowe i muszę przyznać, że nigdy nie znalazłam tam nic ciekawego, same starocie od ludzi, którzy chyba mieli zbyt dużo szacunku dla książki, by zwyczajnie wyrzucić ją do kosza. 
Chęci są dobre, wychodzi jak zwykle.
× 5
@Sargento_Garcia
@Sargento_Garcia · ponad 4 lata temu
2-3 razy do roku pakuję wszystkie "zbędne" książki i wynoszę je wspólnie z dzieciakami do biblioteki miejskiej. My mamy więcej miejsca na półkach a panie w bibliotekach... pamiętają kto je wspiera i czasem wyciągają jakieś nowości czy inne perełki spod przysłowiowej lady ;)
× 1
@Anna_Natanna
@Anna_Natanna · prawie 5 lat temu
Osobiście tak mieszkam, że organizacja bookcrossingu, którego idea bardzo mi się podoba,  nie specjalnie wchodzi w grę, ale noszę się z zamiarem podsunięcia tego tematu paniom w bibliotece. A ponieważ nie tylko kocham czytać, ale być może nawet bardziej jestem kolekcjonerką książek więc mam sporo  takich, do których nie jestem przywiązana i od jakiegoś czasu zaczęłam się nimi w różny sposób dzielić , w tym również wymieniać na inne więc sama miałaby co na tę ewentualną półkę postawić. I z ciekawością czekałabym na efekt, czyli na to czy sama miałabym co z tej półki do wzięcia...
× 5
@Malpa
@Malpa · prawie 5 lat temu
Smutne to co piszecie ale zgadzam się.  Polactwo to straszna przypadłość ale swoje korzenie ma w historii.  Żeby jak najwięcej sobie wziąć,  żeby nikomu za darmo nie dac. Kupiłem więc moje mówicie,  tymczasem nic tak naprawdę do nas nie należy,  gdybym miała książki papierowe to chętnie oddawalabym je po przeczytaniu. Ale byłyby to perły przed wieprze,  to zrozumiałam z Waszych wypowiedzi.  Idę leczyć kaca moralnego bo to w chuj żałosne jest. Znaczy nie Wy bo nie chcecie oddawać książek ale ten strach że ktoś je sobie zabierze, nie uszanuje. Że trzeba się tego obawiać.  I z jednej strony ten strach a z drugiej chęć zgarnięcia dla siebie lupu, czymkolwiek by on nie był. Ja chciałabym móc się dzielić tym czym obdarowuje mnie literatura. I jeszcze jedno: nie trzeba szanować przedmiotów,  one tego nie odwzajemnia, trzeba szanować się nawzajem. 
Aha, Kaśka,  osobiście uważam bookcrossing za rewelacje. 
× 4
· prawie 5 lat temu
"Polactwo"? Skąd u Ciebie tyle pogardy? Jako naród nie jesteśmy doskonali, ale takie określenie to chyba trochę za mocno. 
× 1
@Malpa
@Malpa · prawie 5 lat temu
Nawet bym nie wiedziała od czego zacząć gdybym chciała na to pytanie odpowiedzieć (skąd we mnie tyle pogardy) ale też nie sądzę że chciałabyś tę odpowiedź poznać,  ostatecznie co za różnica skąd?  Za mocno według mnie byłoby gdybym napisała że Polacy to sami złodzieje i alkoholicy albo że sodomici.  I co to znaczy że "jako naród nie jesteśmy doskonali"? Czy nie dokładnie to co powiedziałam tylko owinięte w bawełnę?
· prawie 5 lat temu
Nie, to nie jest to samo. Ale rzeczywiście nie warto abyś mi tłumaczyła swoją postawę. Pozdrawiam.
@Airain
@Airain · prawie 5 lat temu
@Setna_Małpa, ale w sumie o co chodzi? Komentujemy tylko, że bookcrossing, jako idea ciągłej podróży książek z rąk do rąk się u nas nie sprawdza, bo ludzie biorą książki i zatrzymują, a według zasady powinny one wędrować. Nie wiem, z czego to wynika, o "złodziejstwie" nie myślę, choć trochę zachłanności w tym jest, ale nie jestem od rzucania kamieniami - jeśli rozstaję się z książką nadającą się jeszcze do użytku, to chcę jedynie, by ktoś z niej korzystał. Jeśli chodzi o dzielenie się i nieprzywiązywanie, to często zostawiam niepotrzebne książki w miejscach, skąd ktoś je może zabrać, po prostu.  Ale ponieważ intensywnie użytkuję kilka bibliotek, to nowsze i porządniejsze rzeczy wolę oddać im, bo skorzysta więcej osób.
@Malpa
@Malpa · prawie 5 lat temu
No właśnie o to że strach jest zostawić książkę bo zaraz ktoś zrobi z nią coś do czego nie jest przeznaczona,  strach pomalować blok bo zaraz opluja i zniszczą,  strach mieć fajne auto bo porysuja, i długo tak by jeszcze wymieniać.  W Polsce jest tylko własność wlasna a własność publiczna to jakis oksymoron.  O to mi chodzi, nie o Was, to jest jakiś koszmar.
× 2
@klarita_mm
@klarita_mm · ponad 4 lata temu
Z bookcrossingiem miałam do czynienia parę razy ale przeważnie jako osoba zostawiająca książkę. Często były to miejsca w komunikacji miejskiej lub zdarzało się na ławach w galeriach handlowych. Tylko raz udało mi się znaleźć książkę pozostawioną przez kogoś z specjalna karteczką, gdzie autor wyjaśnił o co chodzi. Byłam bardzo zaskoczona ale i szczęśliwa, że w końcu i mi udało się jakąś znaleźć. Niestety szybko się okazało, że książka w środku była zdewastowana mazakami, markerami a nawet sprayem, tak że nie dało się ją czytać :( Miała też powyrywane kartki. 

Myślę, że taki zdewastowanie nie tylko wynika z chęci "wandalizmu"  ale przede wszystkim z niewiedzy, że takie akcje występują. 
× 3
@ksiazkiagi
@ksiazkiagi · ponad 4 lata temu
A mnie się wydaje, że to wandalizm w czystej formie. Bo normalny człowiek, nawet nie wiedząc, że jest takie coś jak bookcrossing, nie zniszczy książki...
× 3
@Moncia_Poczytajka
@Moncia_Poczytajka · ponad 4 lata temu
Bookcrossing to forma, którą warto propagować. Tyle jest przecież książek, które można wymienić na inne, nowe, jeszcze nie czytane. Wymiana książka za książkę to bardzo uczciwa transakcja. Szkoda tylko, że wciąż tak mało jest bookcrossingowych miejsc. Inicjatywa przecież cieszy się ogromną popularnością. Wystarczy udać się na targi książki np. do Warszawy żeby wziąć udział w wymianie organizowanej przez LC i samodzielnie się o tym przekonać. 
× 3
@ksiazkiagi
@ksiazkiagi · ponad 4 lata temu
Ale przecież bookcrossing to nie jest wymiana książkowa, to zupełnie inna akcja. To uwolnienie książki, wypuszczenie jej w świat, niekoniecznie związane z zabraniem jakiejś w zamian ;).

Chociaż wspomniana przez Ciebie wymiana organizowana przez znany portal książkowy jest warta uwagi, sama biorę w niej udział.
@Moncia_Poczytajka
@Moncia_Poczytajka · ponad 4 lata temu
Dla mnie jest to rodzaj wymiany, bo biorąc jakiś tytuł dla siebie mogę zostawić swoją książkę dla kogoś innego.
@ksiazkiagi
@ksiazkiagi · ponad 4 lata temu
Możesz, ale nie musisz, ale ideą bookcrossingu nie jest wymiana, tylkojakby oddanie innym książki, uwolnienie jej, puszczenie w świat, bez oczekiwania innej w zamian ;)
@Edyta_09
@Edyta_09 · prawie 5 lat temu
A do mnie to nie przemawia i wybaczcie, ale kojarzy mi się trochę ze śmietnikiem - co komu niepotrzebne to zostawi tutaj.  Wolę bibliotekę. I swój czytnik :D  Na usprawiedliwienie dodam, że oddaję książki (wszystkie w stanie idealnym, chyba że komuś pożyczyłam i pozaginał rogi i okładkę grrrrr!!!) na rozmaite akcje typu wyposażenie bibliotek w szpitalach itp. Może w takich miejscach nikt nie ukradnie.
× 3
@Renax
@Renax · ponad 4 lata temu
Ostatnio przeczytałam w lokalnej prasie, że bookrossing jest w Zamościu. 
× 2
@Vemona
@Vemona · prawie 5 lat temu
W tego typu akcji nigdy nie brałam udziału, w Biblionetce mieliśmy "wędrujące książki", czyli ktoś puszczał w obieg do poczytania i można się było wpisać na listę, czasem coś chodziło po Polsce ze dwa lata, zanim wróciło do właściciela. 
Z jednej strony - podoba mi się taka akcja, a z drugiej - no właśnie... Mam świadomość, że ta wymiana może wyglądać tak, jak opisujecie, bo wiele osób potraktuje wyłożone książki jako okazję uzupełnienia biblioteczki za free.  Może faktycznie lepiej najpierw rozbudzić jakąś świadomość społeczną? Bo mam wrażenie, że kiepsko z tym u nas.
× 1
@Anna30
@Anna30 · prawie 5 lat temu
Każda  posiadana  przeze mnie stanowi niezwykłą perłę. Pożyczam jedynie bliskim mi osobom.  
Mam ogromny sentyment do wypożyczania książek z bibliotek, gdyż czasem są w nich egzemplarze, których ja nie mam. 
× 1
@snaky_reads
@snaky_reads · ponad 4 lata temu
Niestety udziału nigdy nie brałem, bo nie mam możliwości. Mieszkam w małej mieścinie i tutaj zwyczajnie jeszcze ten trend się nie pojawił. Mam nadzieję, że wkrótce jednak to się zmieni, ponieważ uważam, że to świetna inicjatywa!
× 1
@poligondomowy
@poligondomowy · ponad 4 lata temu
Zapoczątkuj ją... chociażby w bibliotece :)
albo w jakiejś kawiarni?
@halmanowa
@halmanowa · ponad 4 lata temu
Ja planuję właśnie taką akcję u siebie w przedszkolu. Zamierzam zostawić tam kilka książek dla chętnych rodziców - wierzę, że ktoś się skusi na darmową powieść :) A może i jakiś rodzic przyniesie coś do podzielenia się z innymi.
× 1
@poligondomowy
@poligondomowy · ponad 4 lata temu
świetny pomysł! Trzeba uczyć dzieci od małego...
@19emilka93
@19emilka93 · ponad 4 lata temu
Niestety u nas pomimo chęci ludzie nie dzielą się książkami. Bez współpracy niewiele da się zrobić.
× 1
@monika8905
@monika8905 · ponad 4 lata temu
Świetna inicjatywa
× 1