Książki, które kochamy... nienawidzić

Autor: Dominika Róg-Górecka ·4 minuty
2023-01-23 14 komentarzy 33 Polubienia
Książki, które kochamy... nienawidzić

Książki potrafią wzbudzać silne emocje, takie jak żal, smutek i... złość, że ktoś je w ogóle wydał. Bo chociaż powieść to nie zupa pomidorowa, żeby każdemu smakować, to jednak niektóre z nich budzą szczególną niechęć.

 

Mam nadzieję, że nigdy nie mieliście ochoty rzucić książką o ścianę i nie zrezygnowaliście z tego pomysłu tylko ze względu na wspomnianą ścianę (malowanie to jednak droga i kłopotliwa sprawa – ot prawda życiowa dorosłości). Jeśli jednak raz na jakiś czas coś Was kusiło, by zafundować zlecenie malarzom pokojowym, to być może była to jedna z publikacji wskazanych poniżej.

 

Uwielbiane lektury szkolne

 

Kto nie cierpiał z młodym Werterem, ten nie wie, co to prawdziwe tortury. Lektury szkolne to świetny sposób, żeby zrazić do czytania całe pokolenia! Presja i kartkówki z detali – dokładnie tego nam trzeba! Nic więc dziwnego, że kiedy po latach sięgamy po te same powieści, jesteśmy szczerze zaskoczeni, że naprawdę da się je czytać z przyjemnością (no może oprócz Wertera)!

 

Bestellery, których nikt nie kupuje, a każdy zna

 

Ale, że co? Że ktoś te wypociny nazwał „książką” i jeszcze odważył się pochwalić oszałamiającymi wynikami finansowymi? Na domiar złego autor podjechał na wywiad nowiutkim mercem i bezczelnie szczerzy się z reklamy? Przecież ja lepsze teksty w podstawówce pisałam! Przecież moja szuflada pełna jest dziesięć razy lepiej napisanych powieści, które z niewiadomych przyczyn wracają od wydawcy z adnotacją „proszę nam dać spokój!”.

 

Nie lubimy, kiedy komuś się powodzi, zwłaszcza gdy nie ma ku temu dobrych powodów. Powieści dla mas rzadko kiedy zachwycają moli książkowych, jednak ich wyniki sprzedaży mówią co innego. Jak to działa? Kto kupuje takie tony makulatury, które szybciutko napędzają w głowie autora myśli o ekranizacji? Coś w nich jednak musi być. Jednak my wolimy szukać tego, czego nie ma. A tu pole do popisu bywa spore.

 

Głośne nazwiska

 

Żaden autor nie jest w stanie pisać wciąż coraz lepszych książek. Raz na jakiś czas zdarzy się ta gorsza albo wręcz fatalna. Jednak dla prawdziwego fana nie jest to powód do rozpaczy. Miłośnik twórczości danego pisarza jest mu w stanie wiele wybaczyć. Nie to... co inni. Jeśli spod pióra popularnego autora wyjdzie coś wyjątkowo przeciętnego albo nie daj Boże twór z błędami logicznymi... to nie ma litości! Klawiatura aż płonie i żadna, absolutnie żadna wcześniejsza nagroda nie jest tu okolicznością łagodzącą.

 

Nagradzani autorzy

 

A skoro już mowa o statuetkach i wyróżnieniach to przecież wiadomo, że wszystko tam jest ustawione! Jeśli książkę w ogóle dałoby się czytać, to przecież nie dostałaby nagrody! Wymogi są jeszcze bardziej rygorystyczne niż wobec lektur szkolnych (którymi kiedyś nagrodzone dzieła się pewnie staną). Jeśli miłośniczka romansów mafijnych albo fan reportaży podróżniczych nie zachwyci się książką skupioną wokół kwestii przemijania i ważkości życia to znak, że powieść zwyczajnie nie zasłużyła na dobre słowo. A tym bardziej na nagrodę (zwłaszcza pieniężną)... no kto to widział!

 

Powieści debiutantów

 

Jak już wspomniałam, moja szuflada czeka, a w niej morze literatury, dosłownie same hity. Dlaczego więc zamiast mi, wydawca daje szansę komuś innemu? I jeszcze puszcza w świat literówki, błędy interpunkcyjne i inne potworki?

 

Początki nie są łatwe, a wielu pisarzy szlifowało swój warsztat na przełomie lat. Czasami potrafimy przymknąć oko, jednak równie często wytykamy każdy, nawet najmniejszy błąd. Jeśli merytorycznie i kulturalnie, świetnie, jednak czasami urażone ambicje biorą górę, a my przestajemy myśleć o autorze, który dopiero zaczyna. Czasem jawi się nam jako ktoś, kto dobrowolnie wystawia się na krytykę (przecież publikuje), a więc „lanie” mu się zwyczajnie należy.

 

Biografie celebrytów

 

Zacznijmy od tego, że przecież oni sami nie napisali swoich autobiografii. No z pewnością. Nawet czytać nie trzeba, żeby to wiedzieć. A kiedy już się zacznie, napotyka się całe mnóstwo istotnych informacji, jak numer buta, ulubiona maskotka oraz liczba stron pierwszego CV. Aż ciężko się oderwać. A potem okazuje się, że mamy kolejny hit sprzedażowy.

 

Biografie celebrytów to pozycje specyficzne, adresowane przede wszystkim do miłośników danej osoby oraz masochistów. Jeśli lubisz ból i cierpienie to może po prostu sięgnij po lekturę szkolną i wyobraź sobie, że jutro masz klasówkę.

 

Co teraz? Jak żyć? Jak przestać nienawidzić?

 

Czy przed rozpoczęciem czytania powinniśmy podpisywać oświadczenie, że nie wypowiemy na jej temat żadnego złego słowa? A gdzieżby! Takie nasze prawo, żeby narzekać, krytykować, wkurzać się i gubić literki w komentarzach pełnych szczerego oburzenia. Czy to pomocne dla wydawców? Pewnie tak. Czy może stanowić wskazówki dla autorów? Być może... Przede wszystkim jednak możemy kulturalnie krytykować, bo... możemy. A jeśli kogoś to wkurza to... też może.

 

Jakie książki ostatnio Was zirytowały? Jaka powieść wzburzyła krew w żyłach i nie dała spać po nocy? Serdecznie zapraszam do komentowania, a wcześniej jeden z moich ulubionych memów, idealnie oddający punkt pierwszy.

 

× 33 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

@Jagrys
@Jagrys · prawie 2 lata temu
Czy przed rozpoczęciem czytania powinniśmy podpisywać oświadczenie, że nie wypowiemy na jej temat żadnego złego słowa?
Szlag jasny... Tak!
Wystarczy spojrzeć na kółka wzajemnej adoracji rodzimych pisaczek prozy tzw. erotycznej.
Na ich fanpaige'ach, o wszystkim, co pisaczka z siebie wypuści - cokolwiek to będzie - należy wypowiadać się wyłącznie w uwielbieniu i bezkrytycznym zachwycie. Jakakolwiek uwaga: wskazanie błędu, wątpliwość, zwyczajne "mnie się to nie podoba" - odbierane są jako opluwanie, HEJT (tak, słychać duże litery) i atak personalny
Sugestia, że istnieje coś takiego jak interpunkcja i słownik synonimów to zniewaga i bluźnierstwo.
Z tej to przyczyny pisaczki zakładają własne wydawnictwa, robią sobie wzajemnie korekty (sic!) - bo nikt nie będzie ich pouczać, jak mają pisać.
Po drugiej stronie barykady stoją same wydawnictwa, które zrywają kontrakty z dotychczasowymi, sprawdzonymi pisarzami o wyrobionej pozycji, na rzecz początkującego półanalfabety wyciągniętego z jakiejś jamy na WattPad, zapisami w umowie zmuszanego do pracy za Bóg zapłać.
Jeszcze inną stroną medalu jest ta, że jakkolwiek do pracy w wydawnictwie, nad tekstem, wymagane jest wykształcenie kierunkowe - umiejętności zawodowe redaktorów, korektorów są równe lub mniejsze talentom domorosłych artystów słowa. To boli podwójnie.
Stety lub nie, te same wydawnictwa tak samo źle znoszą mało afirmatywne opinie o własnych produktach. Od opinii krytycznych dostają wysypki i szybko odcinają się od źródła, czyli niedostatecznie pochlebnie się wyrażających. Zostają mierni, którzy tłuką ramotę za iluzję własnej wspaniałości.
Błędne koło, które samo się napędza.


× 23
@Lubczyk
@Lubczyk · prawie 2 lata temu
Póki chłam ten ktoś kupował będzie, będą wydawane. Współczesny Polak jest tak gramatycznie i ortograficznie nieogarnięty, że błędu w książce nie zauważy. Zwłaszcza w książce pisanej przez idolkę.
Ale nie tylko w grafomanii takie cuda. Ostatnio przez całkiem miły przypadek trafiła do mnie praca doktorska kolegi, po redakcji i korekcie, gotowa do druku. Przeczytałam i oddałam pomazaną na czerwono, z dużą ilością podkreśleń i adnotacji. Kolegę lubię, niechże wyda się przyzwoicie. Kolega oddał pracę do korekty z prośbą o naniesienie poprawek a pani od korekty pytała go, co znaczą te dziwne znaczki w tekście i na marginesach.
× 5
@Jagrys
@Jagrys · prawie 2 lata temu
Jeszcze lepiej. Brawo ona!
× 2
@S.anna
@S.anna · prawie 2 lata temu
" umiejętności zawodowe redaktorów, korektorów są równe lub mniejsze talentom domorosłych artystów słowa".

<sprawdzić, czy artysta słowa nie odrzuca wszystkich redaktorskich poprawek, ponieważ zaburzają mu one Wzniosłą Myśl i Artystyczną Wizję, której Nie Zrozumieli Maluczcy (czyt. redakcja)>

I mam tu na myśli bardzo konkretną redaktorkę, która, tak się złożyło, żaliła się na to w ścisłym przyjacielskim gronie, i bardzo konkretnego oraz bardzo znanego autora, którego nazwiska z przyczyn oczywistych nie wymienię :).

A podejrzewam, że nie jest to jedyny taki przypadek na rynku wydawniczym.
× 2
@Lubczyk
@Lubczyk · prawie 2 lata temu
@S.anna racja - moja matka redagowała kiedyś książkę napisaną w bardzo ciężki sposób, wręcz nie dającą się czytać. Zdania wielokrotnie złożone z czasami mieszanymi, gramatyka, narracja zmieniająca się bez przyczyny z 1 na 3 osobę itp. Absolutny gniot, ale z aspiracjami. Autor po przeczytaniu wersji zredagowanej stwierdził, że to się do niczego nie nadaje, odebrano książce błyskotliwość, rytm i sens. Dał do kolejnej redakcji, ale już nie śledziłam, czy i w jakiej formie zostało to arcydzieło wydane.
× 1
@Jagrys
@Jagrys · prawie 2 lata temu
Spójrzcie zatem na moje żale pod adresem red. Ordęgi z Harper Collins Polska, nb. opiekuna serii.
Te same żale kierowałam do jej poprzednika, red. Osucha. Na Amber również wieszam psy nie bez przyczyny.
Na pierwsze wydanie "W paszczy lwa" pod redakcją p. Trywiańskiej.
Realne książki za bardzo realne pieniądze, które posiadam/trzymałam w ręku.
Chciałabym móc powiedzieć, że wydziwiam, ale tego, co widziałam, nie da się odzobaczyć.
× 2
@Lubczyk
@Lubczyk · prawie 2 lata temu
@Jagrys Jagrysie, masz osobny wątek z tymi kwiatkami?
@Jagrys
@Jagrys · prawie 2 lata temu
Proszę uprzejmie: https://nakanapie.pl/grupy/ksiazki/temat/biblioteka-idiotyzmow
Na przykład.
Przejrzyj też pod kątem moje opinie i recenzje. Tam też się w materii uzewywnętrzniam.
× 3
@Lubczyk
@Lubczyk · prawie 2 lata temu
@Jagrys moje miejsce! będę się napawać :D
@Mackowy
@Mackowy · prawie 2 lata temu
Poradniki wszelkiej maści: od tych zdrowotnych, przez jak napisać bestseller, po jak zostać milionerem. Pisane są one przez osoby, które: o zdrowiu piszą na chłopski rozum - szarlatani, nigdy nie wydały żadnego bestsellera - grafomani, milionerami zostaną tylko i wyłącznie wtedy, gdy odpowiednia ilość frajerów połknie haczyk i kupi ich dzieło - przedsiębiorcy.
× 15
@Rudolfina
@Rudolfina · prawie 2 lata temu
Też tak mam.
× 1
@LiterAnka
@LiterAnka · prawie 2 lata temu
Z niecierpliwością czekam na książkę księcia Harry`ego, żeby ostentacyjnie jej nie przeczytać.
× 15
@Meszuge
@Meszuge · prawie 2 lata temu
Dobre! :-)
× 2
@dominika.nawidelcu
@dominika.nawidelcu · prawie 2 lata temu
Jest na to spora szansa :D Ponoć "wycieli" połowę tekstu, co brzmi jak idealny materiał na drugą część.
× 3
@LiterAnka
@LiterAnka · prawie 2 lata temu
Jeśli powstanie, to tez jej nie przeczytam 🙃
× 4
@viki_zm
@viki_zm · prawie 2 lata temu
@LiterAnka to brzmi jak ja! Cieszę się, że mam sprzymierzeńca ;)
× 1
@Meszuge
@Meszuge · prawie 2 lata temu
Moja matka przeczytała mnóstwo książek i zawsze kończyła to, co zaczęła, zawsze, zawsze. Pewnego razu sprezentowałem jej dwutomową historię bitwy pod Cuszimą i z nią też jakoś sobie poradziła. Z jej zdaniem warto było i należało się liczyć.
Kiedy zapytałem ją o najgorszą przeczytaną książkę, bez wahania wymieniła „Jasny brzeg” (org. „Ясный берег”) Wiery Panowej. Według matki była to najgorsza powieść na świecie. Tyle że moja matka nie dożyła czasów królowych polskiego kryminału i mistrzów polskiej sensacji, bo gdyby dożyła, zapewne zmieniłaby zdanie. A Panowa... cóż... przynajmniej umiała pisać.
× 14
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 2 lata temu
Podziwiam.
× 1
@Lubczyk
@Lubczyk · prawie 2 lata temu
Myślę, że wydawcy, nasze wspaniale krytyczne opinie, będą mieli "dokładnie tam", bo póki książka się sprzedaje, to wydawać ją należy. Ta książka jest pisana dla pieniędzy.
Co innego, ku dobrostanowi społeczności, napisać kilka słów ciętych, obelżywych nawet, aby uchronić ten arcyzacny światek przed stratą czasu, dobrego smaku, złudzeń czy mamony właśnie.
.
A jeśli temat rzucania książką się pojawił, to ja to lubię. Jako choleryk, nieco ucywilizowany społecznie, ale zawsze choleryk, rzucam przedmiotami rozmaitymi z przyczyn różnorodnych. Raz rzut książką w kota uratował mnie przed niechybnym uwaleniem roku z przedmiotu, który kochałam, u wykładowcy, którego szanowałam, na egzaminie ustnym zdawanym z przyjaciółkami, z którymi mogłabym konie kraść.
Pierwsza odpowiadała śpiewająco, druga deklamowała sentencje ze swobodą sceniczną Hanuszkiewicza, a trzecia, w trzeciej rudzie pytań, usłyszawszy jakąś zagwostkę, dostała paraliżu rozumowo-językowego i nie wydukała ani słowa. Profesor, niesamowity oryginał, patrzył czujnie i czekał cierpliwie, bujając się na tylnych nogach krzesła. Zawsze się bujał. I nigdy nie spadł.
Wreszcie, chcąc rzucić jakieś koło ratunkowe debilątku, któremu wszak asystent z ćwiczeń dał 3 bez minusa (czyli jest nadzieja, że umie cokolwiek), spytał: a co się książce stało? Książka rzeczywiście zaliczyła lot koszący i wylądowała na kocie. W przypływie miłości do przedmiotu zaniosłam ją do bindowania, więc świeciła czarnym, sprężynowym grzbietem.
A ja, obudziwszy się nagle ze stuporu, niepomna na fakt, że książka była najnowszym dziełem żony owego profesora, stwierdziłam, że rzuciłam nią w kota.
Spojrzenia przyjaciółek były jednoznaczne ze skazaniem na gilotynę, bo egzamin był w połowie, a śmiertelne rozzłoszczenie profesora nie gwarantowało jego zdania nawet po pierwszej części artystycznej. Zapadła cisza, taka specyficzna, w książkach się ją pięknie opisuje... Profesor patrzył. I się bujał, i patrzył, i się bujał...
I... nie, nie spadł.
Zaczął rechotać. Takim najprawdziwszym śmiechem od serca, od którego pewnie zasłabło na korytarzu kilka osób czekających na egzamin. My prawie też. Siedzimy przed obliczem, jak się okazało, szaleńca... A profesor, płacząc ze śmiechu, zabrał nam indeksy, wpisał oceny, w swoim mniemaniu do wiedzy adekwatne i gestem ręki wygonił nas z gabinetu.
Sprawa miała ciąg dalszy na stołówce studenckiej, gdzie i my trzy, i profesor, z upodobaniem się żywiliśmy. Po wykoszeniu 3/4 rocznika profesor zawitał do stołówki, a zobaczywszy nas podszedł, klepnął mnie od tyłu w ramię i zapytał konspiracyjnie: "ale kot przeżył?"

× 13
@Rudolfina
@Rudolfina · prawie 2 lata temu
Piękne 🙂
× 2
@Jagrys
@Jagrys · prawie 2 lata temu
Ale czym ci kot zawinił, Lubczyku?
@Lubczyk
@Lubczyk · prawie 2 lata temu
@Rudolfina dziękuję 🙂, to była filmowa scena, niestety nie umiem oddać jej słowami
@Jagrys -ku niczym, nawet go lubiłam, ale akurat się nawinął 😉
× 1
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 2 lata temu
Nie czytam poradników wszelkiej maści, biografii celebrytów, romansów i obyczajówek, szczególnie polskich, a więc omijają mnie wszelkie gwałtowne negatywne uczucia. Ostatni czytałam cytat z książki Jaume Cabré, że nie ma obowiązku czytać książki w całości i to stosuję. Tak więc zamiast się denerwować, przerywam czytanie. Nigdy żadna książka nie wzburzyła krwi z moich żyłach, czy nie pozwalała mi spać. Oczywiście mam półki "Dno i nuda" i "Czytadła" i tam od czasu do czasu trafiają książki, które według mnie na to zasługują, ale nie powoduje to u mnie wzrostu ciśnienie, czasami ironiczny uśmiech.
× 10
@Rudolfina
@Rudolfina · prawie 2 lata temu
Nie czytam bestsellerów, które są zazwyczaj (powtarzam: zazwyczaj) efektem akcji promocyjnej. Jeśli uznany autor napisze złą książkę, albo nie spodoba mi się książka nagrodzona, to też krytykuję. Ale czy to jest nienawiść? Ej! Nie poczuwam się 😉
× 10
@Bartlox
@Bartlox · prawie 2 lata temu
Napisałaś tak, jakby fakt, że nie czytasz był efektem promocji, a nie fakt, że dana książka stała się bestsellerem :)
× 2
@Rudolfina
@Rudolfina · prawie 2 lata temu
@Bartlox, słusznie, za duży skrót myślowy. Teraz chyba wszystko jasne 😉
× 2
@ladybird_czyta
@ladybird_czyta · prawie 2 lata temu
To, co sklecił autor, to jedno. Każdemu zdarzają się błędy. Mnie najbardziej irytuje, gdy w książce trafiam na błędy stylistyczne, interpunkcyjne, na literówki - tak, jakby wydawca puścił w świat książkę bez jakiejkolwiek redakcji. A przecież po to są redaktorzy, żeby wyłapać to, czego pisarz nie dostrzeże, choćby z tej przyczyny, że nie ma do swojej pracy odpowiedniego dystansu.
× 8
@Renax
@Renax · prawie 2 lata temu
Po ostatniej recenzji Almosa skłaniam się ku stwierdzeniu, że irytują autobiografie pisane przez ghost writerów.
Ps. Mnie jeszcze zirytowała autobiografia pani Czubaszek, bo moim zdaniem udawała tam lekkość tematu.
× 5
@Bartlox
@Bartlox · prawie 2 lata temu
Czytam literaturę popularną dla rozrywki, więc "powieści dla mas" są dla mnie.

A w ogóle to czekam na zapowiedzianego na początek lutego nowego Mroza :D
× 5
@adam_miks
@adam_miks · prawie 2 lata temu
Cierpię nie nienawidzę
× 5
@Rudolfina
@Rudolfina · prawie 2 lata temu
@adam_miks, ja chyba też😉
× 1
@Rudolfina
@Rudolfina · prawie 2 lata temu



@S.anna
@S.anna · prawie 2 lata temu
W zasadzie nie czytuję bestsellerów, zwłaszcza, jeśli podejrzewam, że ich "bestsellerowatość" wynika głównie z umiejętnej promocji. Rzadko czytuję "głośnych" i "modnych" pisarzy. Nie czytuję poradników, nigdy w życiu nie przeczytałam żadnej pozycji popełnionej przez celebrytę. Lektury szkolne w większości lubiłam, a powieści debiutantów bywają bardzo dobre.

Ale owszem, zdarzyła mi się książka (tak się złożyło, że debiutanta, chociaż to akurat kwestia przypadku), po lekturze której nastąpiła we mnie drastyczna zmiana. Do tamtej chwili byłam jako ten przebiśnieg na przymrozku, niewinna i pełna ufności, czytywałam recenzje z naiwnym przekonaniem, że ich autorzy piszą je po dogłębnym przemyśleniu i zawsze, ale to zawsze szczerze, a wydawnictwa, no, cóz, pewnie trochę przesadzają w pochwałach, ale na pewno starannie wybrały utwór do publikacji i fachowo go przygotowały.

Po wspomnianej drastycznej zmianie przestałam w ogóle czytywać recenzje ZANIM przeczytam książkę. Wolę recenzje negatywne, jeśli są dobrze uzasadnione, bo po pierwsze raczej nie są to recenzje sponsorowane, a po drugie - zazwyczaj są doskonale umotywowane (wciąż mówię o tych rzetelnych, a nie o takich typu "Dno" albo "Większego chłamu nie czytałam, żal na to każdego grosza"). Przestałam też pytać "gdzie była redakcja?!", bo wspomnianemu dziełu nie pomogłoby IMHO przepisanie go od nowa, tak pełne było błędów logicznych, stylistycznych, językowych, o interpunkcji i literówkach nie wspomnę. I, niestety, kompletnie nie wierzę w profile, poziom i linię wydawniczą wydawnictwa, chyba żadnego.

Ale nie rzucałam tą książką w nic i nikogo, tylko ją bardzo starannie, niemal zdanie po zdaniu, obgadywałam ze znajomymi, i w ten sposób dałam upust frustracji, co polecam :).
× 3
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 2 lata temu
Bestsellery to jest bardzo pojemna kategoria. Literatury obyczajową czytam bardzo rzadko, ale sprawdziłam kandydatów na bestsellery Empiku za rok 2022 i znajdują się tam dwie książki, które czytałam i jedna oczekująca na przeczytanie. Ja mam wydawnictwa i serie wydawnicze, które czytam w ciemno i jeszcze się nie zawiodłam.
× 1
@S.anna
@S.anna · prawie 2 lata temu
<posępnie> też miałam. Te wydawnictwa. Mialam, miałam... aż się zawiodłam, i to srogo. Ale nadal przeglądam oferty, tyle, ze ostrożniej :).

Pelna zgoda co do bessellerow, ja sie odnioslam do tej kategorii, do ktorej moim zdaniem nawiazuje artykul, czyli ksiazek autorow/gatunkow, ktorzy(-re) akurat w tej chwili sa na fali (bo je tam wypchnieto umiejetna promocją/autor ma swoje piec minut w mediach/ itp, itd., wiec huziaaaa! Wszyscy je czytaja, a jak minie sezonowa moda to nikt o nich pamietac nie bedzie...
× 2
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 2 lata temu
Takie książki omijam z daleka, dlatego nie czytam obyczajówek, szczególnie polskich, gdyż one najczęściej się pojawiają wśród takich bestsellerów. Dla mnie takim wydawnictwem jest Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego teraz "bo wiem", wszystkie ich serie są interesujące.
× 2
@Lorian
@Lorian · prawie 2 lata temu
Czytam jedynie fantastykę, ale i tam znalazłam parę kwiatków, które sprawiły, ze scyzoryk otwierał mi się w kieszeni. Bestsellery fantastyczne zwykle ocierają się o romans, a to stanowczo nie literatura dla mnie. Maas i Black skutecznie mnie wyleczyły z czytania tego, co akurat na topie.
× 3
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 2 lata temu
Też mam ten problem ze współczesną fantastyką,, czasami wydaje mi się, że to romanse przeniesione do innej rzeczywistości. Najczęściej czytam pierwszy tom cyklu i na tym kończę.
× 3
@Madison
@Madison · prawie 2 lata temu
Świetny artykuł! Z humorem ;)




Sięgam po interesującą mnie tematykę, omijam gatunki i autorów, którzy wzbudzają moją niechęć. A jak mi coś nie pasuje, oddaję dalej lub książka trafia do recyklingu. Aktualnie nie marnuję już czasu na jakiekolwiek opinie o książkach, które nie spełniły moich oczekiwań (kiedyś wydawało mi się, że ma to sens).

× 3
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 2 lata temu
Według mnie pisanie negatywnych opinii ma sens, dzięki takim opiniom omijam miny.
× 5
@Madison
@Madison · prawie 2 lata temu
A ja czasami lubię wejść na minę i się trochę, że tak powiem, rozerwać 😄
× 6
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 2 lata temu
To nie znaczy, że od czasu do czasu nie wchodzę na minę. Często czytam książki, które nie mają opinii, lub wybierając książkę nie czytałam wcześniejszych opinii.
× 1
@agnieszka_hrehorowicz
@agnieszka_hrehorowicz · prawie 2 lata temu
Jak mnie coś "zniechęca", zwyczajnie nie czytam ;) Nie szkoda tu aby naszych coraz bardziej słabnących oczek? Ludzie, popatrzcie raczej prędzej przez okno a nie zajmujcie się bzdetografomaństwem! Bo ani to emetyki, ani przeczyszczające środki :p
© 2007 - 2024 nakanapie.pl