“Powoli obrócił się wokół własnej osi, badając każdy zakamarek karczmy, aż w końcu jego rozgorączkowane spojrzenie natrafiło znowu na mnie. - Są tu jakieś potwory? - spytał szeptem. - Niestety, potworów w tym tygodniu nie podajemy - odparłem. Wiem, nie powinienem drwić z klienta, ale nie mogłem się powstrzymać. - Bawi cię to, chłopcze? - warknął. – Czy patrzyłeś kiedy bestii w oczy albo widziałeś, jak wyrywa człowiekowi trzewia? – Mówi pan o kobietach? – spytałem z uśmiechem. Tak, zdecydowanie za dużo czasu spędzałem z trollem.”
“Niestety, w tej chwili nie mogłem przebiec kilkuset kilometrów ani tłuc pięścią w drzewo, aż któreś z nas padnie (...).”
“Jakoś nie miałem ochoty sprawdzać, czy moja klientka może zaczekać. Zrobiłem gar gulaszu, ale doprawienie go pozostawiłem Nanie. Oddzieliłem tylko solidną porcję dla mirrou i wpakowałem do niej całą garść papryczek, które kupiłem głównie dlatego, że nie wiedziałem, jak smakują.”
“Wbrew temu, co myślały istoty magiczne, nie obrażałem się za nazwanie mnie człowiekiem. W ogóle nie miałem nic przeciwko ludziom i swojemu wyglądowi. Musiałem jednak zareagować, bo mirrou, który poczuje się zbyt pewnie, robi się nie do wytrzymania. Wypowiedziałem zaklęcie odbierające głos. Miało absolutnie zerowe zastosowanie w walce. Po pierwsze – było długie, więc ktoś zdążyłby mnie trzy razy zabić, zanim bym je skończył. Po drugie, większości przeciwników nie osłabiało w żaden sposób. Miałem jednak nadzieję, że na nastroszonego kogucika podziała jak kubeł zimnej wody.”
“Jak to mówią, lepsza flaszka w garści niż sukub na dachu.”
“Miałem się nie wtrącać. No ale, kurczę, szkoda telepaty.”