Piotrek niemal od razu zrozumiał, że coś jest nie tak. Jechali powoli, bez wyjącej syreny i błyskającego na dachu koguta, na desce rozdzielczej zamiast policyjnego radia z mikrofonem i tak dalej był zamontowany zwykły, fabryczny odbiornik, w dodatku ustawiony na jakąś dziadkową stację z przebojami z lat siedemdziesiątych. Jednak i to nie było najdziwniejsze. Najdziwniejszy był dziecięcy fotelik zamontowany na fotelu pasażera i Piotrek za cholerę nie wiedział co o tym wszystkim myśleć, nie ulegało bowiem wątpliwości, że tych dwoje, nawet jeśli faktycznie byli ze służb, to raczej ich udział w zawinięciu biskupa Jelonka i jego, był w najlepszym wypadku nieoficjalny, a w najgorszym...
Facet, który siedział obok niego płynnym ruchem ściągnął z głowy kominiarkę i wrzucił ją z obrzydzeniem na tylną półkę, drugą dłonią cały czas celował do Piotrka z pistoletu.
- Cholera - zaklął mężczyzna przygładzając zmierzwione od czapki włosy - ta wełna elektryzuje się jak skurwiel - ty to masz szczęście - zwrócił się do chłopaka - nie musisz się bawić w AT - ka żeby zarobić na chleb, rozbijasz się Bentleyami z możnymi tego świata ...
- Trzeba było se uprać w cocolino tą czapkę - mruknęła kobieta zza kierownicy mając już najwyraźniej dość marudzenia.
- Po chuja? - zdziwił się zapominając o Piotrku.
- Bo to zmiękczacz do tkanin, przestałaby się elektryzować ta jarmułka - odparła, po czym dodała - Jacuchna ty to chyba z matką mieszkasz, bo nie wierzę, że któraś by wzięła takiego tumana.
Piotrek uświadomił sobie, że znał tego gościa, to był ten cebeś, co zawinął Chrobrego i to dodało mu trochę odwagi, na tyle żeby zapytać:
- Gdzie jedziemy?
- Morda - warknęła w odpowiedzi kobieta zza kierownicy - stul ryj! Nie ma cię! Już wystarczająco nam spierdoliłeś robotę.
- Hej wyluzuj! Chłopak się boi - zaoponował mężczyzna i Piotrek już wiedział co jest grane: dobry i zły glina, widział to setki razy w telewizji, nie dziwota, że miastem rządzi mafia, jak mamy takich głupich stróżów prawa "Dobrze, że nie wybrałem tego Szczytna" uśmiechnął się do siebie w duchu.
- On się dopiero zacznie bać, jak pójdzie pierdzieć w pasiak, pod celą lubią takich wymuskanych - zaśmiała się.
- No fakt, trochę sobie przejebałeś - pokiwał głową ten drugi - przynajmniej 10 lat jak nic ...
- 10 lat? - wykrzyknęła zza kółka kobieta, jednocześnie hamując gwałtownie na czerwonym świetle przy akompaniamencie złorzeczeń pieszych. Odwróciła się zdzierając z głowy kominiarkę i popatrzyła rozbawiona na przerażonego Piotrka - chyba jak prokuratorowi laskę zrobisz!
- Zapomniałem, że ktoś będzie musiał iść garować za klechę - mężczyzna podrapał się w zamyśleniu po głowie - pierdolona kominiarka!
- 15 minimum - podjęła kobieta, ignorując narzekania partnera - i to przy założeniu, że masz czystą kartotekę młody, bo masz prawda?
- Tak - przytaknął, po czym podjął z nadzieją w głosie - Ale Chris Chrobry mówił, że wszystko jest legalne.
- Bo jest - zgodził się mężczyzna - dla niego, bo nie on podpisywał papiery, bo on mój przyjacielu nie jest księgowym, tak naprawdę to on jest nikim. I teraz tak: skoro on jest nikim, a klecha nie pójdzie siedzieć, co najwyżej pogrożą mu palcem i zmienią parafię, to kto pójdzie siedzieć? No kto? Kogo złapaliśmy z Jelonkiem w aucie po masakrze na Mordorze?
- Ale za co mam iść siedzieć?!- wykrzyknął teraz już na serio przerażony chłopak - przecież ja nic nie zrobiłem.
- No dobra - westchnęła kobieta przyglądając mu się we wstecznym lusterku - biskup Jelonek jest przedstawicielem Banca Vaticana w Polsce ale nie jest jego szefem - tam jest ścisła hierarchia, jak w wojsku, albo o! - klepnęła się się w kolano - jak w korpo! Jelonek jest takim team liderem, ale nad sobą - skierowała palec do góry - ma project managera, jakiegoś kardynała, który siedzi u boku rzymskiego papy, i pilnuje żeby ten nie musiał się zastanawiać skąd weźmie hajs na wachę do papamobila, czy tam na farbę na nowe freski w kapliczce. Nieważne. Ważne jest to, jak obracają pieniędzmi swoich klientów, ale jeszcze ważniejsze jest, kto właściwie jest ich klientem. Na pierwsze pytanie pewnie znasz odpowiedź prawda?
- Tak - Piotrek poczuł się nieco pewniej, ale i tak nie podobał mu się kierunek, w którym zmierzała ta rozmowa, wyrecytował jednak - Obecnie w naszym kraju jest nadpodaż mieszkań, a jak wiadomo nieruchomości to najlepsza inwestycja - wahania wartości niewielkie, a masz coś materialnego, toteż fundusze inwestycyjne takie jak nasz zajmują się skupywaniem dla klientów takich jak bank watykański takich nieruchomości - mieszkania schodzą na pniu i wszyscy są zadowoleni, oprócz potencjalnych uczciwych kupców mieszkań, bo ich ceny cały czas rosną przez takie spekulacje.
- Brawo młody - wtrącił mężczyzna - piątka! A wiesz dla kogo skupuje nieruchomości bank watykański.
- Nie wiem - Piotrek się zawahał - dla papieża?
Oboje wybuchnęli śmiechem.
- Za co kurwa miałby se kupić te wszystkie kwadraty młody - kobieta ocierała łzy rozbawienia - za świętopietrze?
- Inwestują pieniądze neapolitańskiej camorry - wyjaśnił mężczyzna - i teraz pytanie do ciebie młody: masz coś co może skłonić nas do tego, żeby nie rzucić ciebie na pożarcie naszemu kochanemu wymiarowi sprawiedliwości?
- Masz się za co wykupić - podchwyciła kobieta - bo jakieś głowy się potoczą a nam zasadniczo wszytko jedno do kogo one będą należały.
- Jelonka chroni świętą zbroja - przypomniał mężczyzna - a twój szef to cwaniak kuty na cztery łapy do tego stać go na najlepszą papugę.
- Zobaczysz - kontynuowała kobieta. Głowa Piotrka kręciła się raz w lewo raz w prawo jakby oglądał mecz tenisa - po wszystkim jeszcze chujek biografię napisze i skosi gruby hajs.
- Była ta twoja koleżanka... - zamyślił się mężczyzna - ta ładna ... jak jej było cholera ...
- Aisza - podpowiedział Piotrek
- O właśnie ona! - ucieszyła się kobieta - Wiesz, że pisała raporty za Chrobrego, młoda i głupia - pokręciła głową w zadumie - można powiedzieć, że straciła dla niego głowę ... gdybyśmy mieli ten raport, to może, to by była...
- ... moja karta "wychodzisz z więzienia - dokończył Piotrek - mam ten raport, tutaj przy sobie na penie!
Kobieta i mężczyzna wymienili spojrzenia w lusterku.
- Chyba masz dziś szczęśliwy dzień chłopie! - powiedział mężczyzna.
- W Lublinie będziemy za dwie godziny - powiedziała kobieta dodając gazu.
Piotrkowi kamień spadł z serca, poczuł, że w jednej chwili może się wydostać z tego jebanego życiowego rollercoastera i kto wie, może to on napisze biografię jaki jakiś Masa, czy inny Słowik, wyluzował się niemal tak jak jeszcze przed chwilą na kanapie biskupiego Bentleya, zapominając o dziecięcym foteliku na siedzeniu pasażera, o braku radia i o biskupim pierścieniu, który leżał w jego kieszeni obok pendrive z raportem Aiszy.