Na razie niedokończone, choć może kiedyś wrócę do tej książki. Na razie mam opinię "średnią na jeża". Oznacza to, iż:
- przeczytane jakieś 10% książki - nie wciągnęło mnie na tyle, aby nie odłożyć (bez żalu, niestety, przyznaję)
- zaczyna się petardą (w porównaniu z dalszą częścią), nie związaną z dalszymi stornami (prawdopodobnie pozornie, gdyz z opisu książki wynika, że jednak całość jest zborna.
- petarda zapowiada niezłą lekturę (z prawdopodobnie nie do końca poczytalnym mordeecą) z chora miłością w tle (nie jestem zagorzałą fanką, ale czasem lubię takie kryminały)
- a potem następuje słowotok z którego, jak dla mnie niewiele wynika. Niemal każda postać przedstawiana jest od zarania dziejów (gdzie studiowała, po co, z kim, dlaczego) - pewnie gdzieś to w książce dalej zostanie wykorzystane. Ale współczesny sposób pisania przedstawiający wszystkich od momentu poczęcia (naprawdę czekam na taką powieść debiutancką, która rozpocznie się od opisu zygoty, albo - jeszcze lepiej - od plemnika i jajeczka.
Nie przemawia do mnie ten sposób pisania. Ale to oczywiście li i tylko moje zdanie.
I jeszcze jedno.
Oprócz książek, które chcę lub powinnam przeczzytać, sięgam czasem losowo po inne, nieznane wcześniej. I w wielu przypadkach, już od pierwszych zdań, widać od razu, że jest to współczesny debiut. Tu też tak jest. Ale na plus duży autorki zaliczam to, że jednak napisałam opinię, a nie odłożyłam "bez śladu". A to oznacza, ze może kiedyś do tej książki...