"Był już o parę kroków od schodów, na których stali szyderczo uśmiechnięci Wróżbici. Nabrał powietrza w płuca; wściekłość rosła w nim z każdym susem. Właśnie mijał ołtarz z oplatającymi go złotymi żmijami, gdy jak błysk gromu spadło nań wspomnienie tajemniczych słów Khemsy i usłyszał je, jakby ktoś wyszeptał mu do ucha: "Stłucz kryształową kulę".
Zareagował niemal odruchowo. Miedzy impulsem a działaniem upłynął tak nieskończenie mały ułamek chwili, że największy z czarowników nie zdołałby odczytać myśli i zapobiec temu, co nastąpiło. Zwinnie jak kot zmienił kierunek ataku i z trzaskiem spuścił kindżał na kryształową kulę. Natychmiast poczuł niemalże namacalne tchnienie grozy, płynącej ze schodów, z ołtarza czy też z samego kryształu. Uszy rozdarł mu przeraźliwy syk rozzłoszczonych żmij, które nagle ożyły i unosząc ohydne łby próbowały kąsać. Jednak rozwścieczony Conan był dla nich zbyt szybki. Błyszcząca klinga przecięła odrażające cielska jedno po drugim i spadła na kryształową kulę. Z gromowym hukiem kryształ rozprysł się, sypiąc gradem ognistych odłamków na czarny marmur posadzki, a złote jabłka granatu, jakby uwolnione z uwięzi, wystrzeliły pod wyniosły sufit i zniknęły.
Oszalały wrzask, zwierzęcy i upiorny, odbił się echem w wielkiej sali. Cztery czarne postacie na schodach wiły się i skręcały w konwulsjach, tocząc pianę z posiniałych ust..."
Zareagował niemal odruchowo. Miedzy impulsem a działaniem upłynął tak nieskończenie mały ułamek chwili, że największy z czarowników nie zdołałby odczytać myśli i zapobiec temu, co nastąpiło. Zwinnie jak kot zmienił kierunek ataku i z trzaskiem spuścił kindżał na kryształową kulę. Natychmiast poczuł niemalże namacalne tchnienie grozy, płynącej ze schodów, z ołtarza czy też z samego kryształu. Uszy rozdarł mu przeraźliwy syk rozzłoszczonych żmij, które nagle ożyły i unosząc ohydne łby próbowały kąsać. Jednak rozwścieczony Conan był dla nich zbyt szybki. Błyszcząca klinga przecięła odrażające cielska jedno po drugim i spadła na kryształową kulę. Z gromowym hukiem kryształ rozprysł się, sypiąc gradem ognistych odłamków na czarny marmur posadzki, a złote jabłka granatu, jakby uwolnione z uwięzi, wystrzeliły pod wyniosły sufit i zniknęły.
Oszalały wrzask, zwierzęcy i upiorny, odbił się echem w wielkiej sali. Cztery czarne postacie na schodach wiły się i skręcały w konwulsjach, tocząc pianę z posiniałych ust..."