Ona i on, oboje bardzo młodzi. Warszawa. Lato. Rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty któryś. Powietrze gęste jak budyń, a słowa „kocham” i „pragnę” zlewają się w jedno. Nie chodzi o seks i natychmiastową rozkosz, ale o niepewność, oczekiwanie. On chce jej mocno, ona lubi się z nim droczyć…
Frajda to rozpisana na stronice i na głosy piosenka miłosna. O namiętności i międzyludzkim przyciąganiu tak silnym, że przekracza ograniczenia czasu i przestrzeni i wytwarza własne wersje rzeczywistości.
Marta Dzido wreszcie napisała książkę o tym, jak przyjemnie być kobietą.
• • •
O pożądaniach, spełnieniach, które jakoś szybko znowu są niespełnieniami, pisać najtrudniej. Tak jak o tych zamierzchłych czasach – piętnaście, dwadzieścia lat temu. Marcie Dzido obie te sztuki się udają. To książka o papierowych listach, które zmieniają życie, a może tylko dają taki pozór, o seksie, który bawi się w uczucia i nigdy z tego nic dobrego. Ale o dobrym niech piszą inni, mniej zdolni. O frajdzie, zabawie, która – jak się przyjrzeć – mogłaby mieć na drugie: opętanie.
Jeśli macie gdzieś schowany list, prawdziwy – napisany jeszcze długopisem na kartce, list, którego nikomu nie chcielibyście pokazywać, a którego nigdy nie wyrzucicie – to książka dla was. Jeśli zaś nie macie, przeczytajcie by wiedzieć, czego wam poskąpiono.
Pablopavo
• • •
Miłość, o której nie wypada pisać, a która nie pozwala myśleć o niczym innym. Bezustanny głód, którego nie można nakarmić, głód drugiego człowieka. Nie znacie? Macie szczęście.
Albo i nie.
Marta Frej