Kvothe - człowiek legenda. Mag, muzyk, bohater i złoczyńca. Namówiony przez Kronikarza, wspomina swoje barwne życie.
Tyle się nasłuchałam o tej książce, że spodziewałam się cudów wianków. I co? I dostałam dokładnie to!
Połączenie klasycznego fantasy z biografią (bo tak odbieram tę powieść) był strzałem w dziesiątkę. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. Nawet wątek romantyczny jest spoko, a przecież za takowymi nie przepadam.
Właściwie to ja nie mam się do czego przyczepić. Jeśli szukacie dobrej fantastyki, budzącej cały wachlarz emocji, wciągającej, zaskakującej i po prostu dobrze napisanej, to łapcie za „Imię wiatru”.
Mówi się w internetach, że na trzeci tom nie mamy co liczyć. Oby to nie była prawda. Przede mną jeszcze drugi tom i na pewno go przeczytam, bo nawet jeśli nie poznam zakończenia, to wiem, że warto. Lepszej rekomendacji chyba nie ma 😊