DUCHY JAK ŻYWE
Nowe książki Roberta Harrisa i Lee Childa ukazują się w tym samym czasie! Trzeba było rzucić monetą.
Zaczęłam (jak los chciał) od „Monachium” Harrisa, podchodząc do powieści z pewną nieufnością. Nie podejrzewałam autora o political fiction (jak się okazało słusznie), więc poprzeczka musiała zostać zawieszona wysoko. Bo jak tu napisać powieść sensacyjną, kiedy wszyscy (a przynajmniej ci, którzy uważali choć trochę na lekcjach historii) wiedzą, jak się ta historia zakończy? Niepotrzebnie jednak wątpiłam w geniusz jednego z moich ulubionych autorów. Obawy okazały się nieuzasadnione.
Akcja „Monachium” rozwija się powoli, ale kiedy już się rozkręci zostajemy wciągnięci w wir historii (również tej przez duże „H”) bez reszty.
Nie czuję się wystarczająco kompetentna, żeby oceniać wiarygodność historyczną Roberta Harrisa, ale biorąc pod uwagę naprawdę imponującą bibliografię, którą autor zamieścił w posłowiu myślę, że można mu pod tym względem zaufać bez zastrzeżeń i śmiało założyć, że jest to nie tylko świetnie napisana powieść sensacyjna, ale również źródło rzetelnej wiedzy.
Czytając książkę czujemy się tak, jakbyśmy sami tam wtedy byli, stali obok Chamberlaina, Hitlera, Daladiera, Duce. Wrażenie jest naprawdę niesamowite. Mimo, że wiedza historyczna tkwiąca uparcie gdzieś z tyłu głowy podpowiada, że przecież będzie tak, jak będzie, że historii nie da się zmienić, to jedna...