Rzadko mówimy w Polsce o tym, że surrealizm nie skończył się w dwudziestoleciu, a jego istota jest transoceaniczna. Romantyczno-antykapitalistyczny charakter surrealnego eksperymentu inspirował po wojnie artystów w Kairze, Meksyku, Turcji, Niemczech, Czechosłowacji, na Haiti i Kubie, w Aleppo i Belgradzie, Brazylii, Tajlandii i na Filipinach. Artyści ci – często krytycznie przywołując program André Bretona – nie godzili się z faktem, że surrealizm narodził się w Paryżu – uważając, że nie ma on źródeł (a jeśli nawet ma – to należy je pożreć!). Nowa książka Jakuba Kornhausera, wytrwałego nawigatora tego, co „wymyka się klasyfikacjom”, to nie tylko opowieść o surrealistach rumuńskich – Gellu Naumie i Gherasimie Luce – ale i o niezbyt rozpoznanych w Polsce przypadkach surrealizmów czeskiego i serbskiego, które na neoawangardowym etapie zahaczały o światowy ruch konceptualny, a także o surrealistycznych przesłankach poezji konkretnej i o polskiej, awangardowej Nowej Fali. Być może takie neoawangardowe przebitki sprawią, że będzie w końcu można mówić również o polskim surrealizmie.
Prof. dr hab. Joanna Orska
Surrealistyczna tragedia daje oczywiście możliwość wyzwolenia – od nawyków i nudy codzienności po lęki kastracyjne i inne traumy zalegające w zakamarkach id. A jednak zmagania z tym, co oferuje „boczny, iluzyjny świat”, pełen fałszywych bytów, tropów i „daremnych ułud”, nie dają ukojenia. Zwalczanie egzystencjalnego lęku konwulsyjnym przerażeniem niesie z sobą ryzyko popadnięcia w otchłanie „niebezpiecznych krajobrazów” niczym w czeluści czyśćcowe (zresztą Breton chętnie podbierze tę wizję myśli chrześcijańskiej w swoich manifestach).
Omawiane w niniejszej książce teksty literackie są zapisem zmagań z tym lękiem. Niezależnie od tego, czy weźmiemy do ręki poematy Gellu Nauma z nomadycznymi podmiotami – i nomadycznymi przedmiotami – w rolach głównych, czy prozy Gherasima Luki, który uchyla w nich nieedypalne furtki, powinniśmy przygotować się na niespodzianki, poddać się ryzyku „wykolejenia”. To samo stanie się, gdy zerkniemy na inspirowane surrealizmem lub z surrealizmem dyskutujące prace twórców neoawangardy – tych profesjonalnych lub nieświadomych artystycznej misji (patrz: rozdział o smartach). Podłoża tego lęku, obecne w pracach i manifestach ruchu, wiążą się jednak z niejasnym statusem surrealizmu, w tym surrealizmu rumuńskiego. Bo owszem, można surrealizm zamknąć w kleszcze definicji, skoro sam Breton w Manifeście surrealizmu pozwala sobie na podobną zagrywkę (stąd wiemy przede wszystkim, że surrealizm to rzeczownik rodzaju męskiego). Tylko po co?