Tak słabo????
Powiedzmy sobie szczerze, że "Pora na życie" nie zasługuje na miano wybitnego dzieła, i dodatkowo absolutnie nie zostaje w pamięci...
Gdybym była chłopakiem to przysięgam, że nie wytrzymałabym i pewnie po kilku rozdziałach szukała pretekstu, aby rzucić ją w pierwszy lepszy kąt...
Ostatecznie przebrnęłam... Nie wiem tylko czy dlatego, że jednak jestem dziewczyną, czy też potrzebowałam totalnego odmóżdżenia... Fakt, że jedno nie wyklucza drugiego ;)
Początkowo książka zapowiadała się całkiem nieźle, momentami było tak zabawnie, że nawet zdarzyło mi się zachichotać do samej siebie, ale im więcej czasu z nią spędzałam, tym moje pierwotne wyluzowanie zaczęło przeradzać się w nagłą irytację, a spontaniczny chichot w niespodziewany odruch wymiotny, (albo na odwrót! :) spowodowany wielką dawką ckliwego romantyzmu, który z każdą kolejną kartką rósł do niewyobrażalnych rozmiarów...
I co?? Skończyło się jak to w bajce bywa... Kopciuszek znalazł swojego kopciuszka płci męskiej i żyli długo oraz szczęśliwie...
Dlaczego więc ją w ogóle czytałam, skoro teraz tak się oburzam?
Zadaję sobie to pytanie czując, że pomimo wysokich ocen innych czytelników, LC- które jest patronatem i Pani Ahern, której wcześniejsza powieść P.S. Kocham Cię! naprawdę była dobra, to mój zawód wynika z przereklamowania książki i nadania jej zbyt wyniosłego przesłania...To główny powód :(
Po co pisać, że "Powieść pozwala docenić wartość sw...