Jest mi trudno określić moje wrażenia po przeczytaniu tej książki. Trudno mi nawet zakwalifikować ją do jakiegokolwiek gatunku - fabularyzowany dokument pasuje chyba tylko do filmu.
Książka jest zapisem pobytu autora (?) w amerykańskim ośrodku leczenia uzależnienia od alkoholu. Bohater kryjący się za inicjałem W., człowiek wykształcony, bywały w świecie, niepasujący do stereotypowego obrazu alkoholika, zgłasza się na terapię po dwudziestu latach picia. Czytelnik dostaje do rąk coś w rodzaju pamiętnika pisanego w trzeciej osobie, odbierałam to jako próbę zdystansowania się autora od bohatera oraz objaw tendencji do intelektualizowania, która przeszkadzała mu przecież w procesie leczenia. Wracając do zawartości, oprócz dość suchych i rzeczowych opisów, co składało się na pobyt w ośrodku terapeutycznym dostajemy garść urywków z piciorysu W. oraz całkiem dużo introspekcji w duszę pijącego.
Zastanawiam się do kogo skierowana jest ta książka, a raczej kto mógłby wynieść najwięcej korzyści z jej przeczytania. Praktyczny aspekt jest w niej nieistotny, ot opis przypadku dwadzieścia lat temu po drugiej stronie Atlantyku. W warstwie emocjonalnej nie poruszyła we mnie żadnych czułych strun, choć potencjał miała wielki. Może pozwoli odkłamać mit, że alkoholik to menel? Tylko kto jeszcze w niego wierzy?