Nie da się w pełni przeżyć i zrozumieć „ Testamentów ” bez znajomości „ Opowieści podręcznej ”, nie da się też ich nie porównywać, choć to ścisła kontynuacja. W pierwszej części zostajemy wciągnięci w chore realia Gileadu, świata okrutnego i przerażającego, w drugiej dowiadujemy się jakie były jego początki, dopowiedziane zostają niedomówienia, ujawnione brakujące detale raz początek końca - jak doszło do rozmontowania systemu. Zdradzając, że Gilead upadł niczego nie spojleruję, bo wiadomo o tym od pierwszych stron, do rąk dostajemy zeznania świadków w procesie. Fakt, że wiedziałam o tym upadku od początku, spowodował, że lektura była dla mnie przyjaźniejsza i mniej przygnębiająca. Świadomość, że każda niegodziwość ma swój kres. Wprawdzie ludzie ludziom potrafią zgotować dramatyczny los, stworzyć piekło na ziemi ofiarom systemu, ale inni ludzie są w stanie ten system rozmontować. Zawsze istnieje jakiś sposób i ktoś się do tego znajdzie. I to często ludzie, których o to nie podejrzewalibyśmy.
Trzy kobiety, trzy różne historie, trzy perspektywy. Ich losy krzyżują się nieoczekiwanie. Szczególnie intrygująca i wyrazista jest postać potwora - Ciotki Lidii oraz jej pamiętniki, w których flirtuje z czytelnikiem i ma nadzieję się z nim zaprzyjaźnić. Kobieta, która stworzyła i nadal tworzy reżim, ale mu się nie poddaje, obiekt kultu, posiadaczka pomnika. Lis, czy kot? Oprawca, czy ofiara? Zupełnie inaczej postrzegam ją w każdej z części.
No dobrze, wiem jak powstał Gilead, jak funkcjonował i jak doprowadzono do jego upadku. Może pora na trzecią część i informacje jak ten upadek przebiegał? Jak dochodziło do siebie państwo i jego obywatele?
Pierwszą część emocjonalnie odchorowałam, tyle w niej było analogii do dzisiejszych czasów. „ Testamenty ” dzięki zakończeniu i świadomości od pierwszych stron, że finalnie będzie lepiej, odebrałam z większym spokojem. Były też mniej przytłaczające i przystępniejsze dzięki większej dynamice, zwrotom akcji i nieoczekiwanej sensacyjnej intrydze, szczególnie w drugiej części. Atmosfera nie jest tak mroczna i gęsta, jak w „ Opowieściach podręcznej ”, choć nie brak drastycznych scen.
Która część jest lepsza? Obie doskonałe, choć różne. Lepiej i łatwiej czytało się część drugą, ale element zaskoczenia (wręcz szoku) i wywołane emocje przemawiają za „ Opowieściami podręcznej ”. Oceniam je na tyle samo punktów, z tym, że w ocenie „ Testamentów ” zawarłam dodatkowy punkt za świetną okładkę z tajemnicą, co zauważyłam dopiero, gdy odkładałam „ Testamenty ” na półkę. W kołnierzu charakterystycznego stroju podręcznej ukryta jest druga kobieta. Ukrzyżowana? Wyzwolona? Zwycięska?