Przedstawiam recenzję pierwszego tomu serii „Utkane królestwo” autorstwa Tahereh Mafi. Przeniesiecie się do bogatego, inspirowanego perską mitologią królestwa. To kolejna pozycja, która zmusza czytelnika do odkrywania tajemnic i proroctw, mających większy lub mniejszy wpływ na bohaterów. W książce znajdziemy zarówno postacie dobre, jak i złe, co prowadzi do walki o tron oraz intryg, które mogą przyspieszyć lub opóźnić drogę do władzy. Nie sposób nie wspomnieć o spiskach, które czają się w salonach każdego królestwa.
Zawsze powtarzano mi, aby nie oceniać książki po okładce, a co za tym idzie, nie oceniać ludzi tylko dlatego, że źle wyglądają. Mamy tutaj młodą dziedziczkę, na którą czyhają niebezpieczeństwa, a rola, w jakiej się znalazła, wiele wyjaśnia. Nie będzie to spojler, gdy napiszę, że czytelnicy, którzy lubują się w romansach, znajdą tu prawdziwy raj, ale szczegółów nie zdradzę.
To opowieść o Alizeh, dziewczynie, która ukrywa swoją prawdziwą tożsamość. Pracując jako służąca, nikt nie podejrzewa, że jest ostatnią dziedziczką starożytnego, upadłego królestwa Dżinnów oraz Kamrana, następcy tronu, który musi zmierzyć się z proroctwem przepowiadającym śmierć króla. Spotkanie Alizeh i Kamrana rozpoczyna serię wydarzeń, które na zawsze odmienią ich losy oraz losy całego królestwa. Tahereh Mafi posługuje się pięknym i poetyckim językiem, który dodaje powieści magii i uroku. I właśnie w tym momencie zaczyna się cała przygoda, która, u...