"Siedzieli w restauracji "Pod Apostołami" przy placu Eskü. Był styczeń czterdziestego pierwszego roku. Na dworze mglisto, wilgotno, ni to późna jesień, ni wczesna zima; padał mokry śnieg, a wielkie płatki ledwie dotknęły czarnego asfaltu, zamieniały się w maziste krople deszczu. W restauracji było ciepło, przytulnie. Ruch niewielki. Od czasu do czasu przemknął kelner z tacą pełną szkła i porcelany, czasem pojawił się boy z papierosami.
- Pana zdrowie! - powtórzył Obertyński. Bukowy uczynił taki ruch, jakby go chciał powstrzymać"
- Pana zdrowie! - powtórzył Obertyński. Bukowy uczynił taki ruch, jakby go chciał powstrzymać"