Henning Mankell to jeden z moich ulubionych szwedzkich pisarzy. Cenię go za dojrzałość i bardzo dobry styl. Z przyjemnością sięgnęłam po kolejną obyczajową powieść autora popularnych szwedzkich kryminałów.
Główną bohaterkę Hannę Renström poznajemy jako młodą dziewczynę, która mieszka z matką i rodzeństwem w małym domku na szwedzkim odludziu. Jest rok 1904. Rodzina wiedzie ciężki los po śmierci ojca. Problemem jest jedzenie i strata zbiorów. Ta tragedia zmusza matkę Hanny do wysłania córki do miasta w poszukiwaniu krewnych. Niestety na miejscu okazuje się, że krewni dawno temu się przenieśli. Mężczyzna, który przywiózł Hannę do miasta oferuje jej pracę jako służąca.
Los naszej bohaterki okazuje się jednak nieprzewidywalny. W niedługim czasie trafia ona na statek płynący do Australii, poznaje tam swojego przyszłego męża. Niestety szybko zostaje wdową. Postanawia uciec ze statku i schodzi na ląd w Afryce w kolonii Lourenco Marques. Schronienie znajduje w hotelu, w którym znajduje się dom publiczny. Jest outsiderką, osobą obcą bo białą. Rdzenni mieszkańcy nie ufają jej. Kobieta znajduje pocieszenie w przyjaźni z szympansem Carlosem. Poznaje tu swojego męża, który jest właścicielem domu publicznego. Okazuje się on dobrym mężem. Niestety wkrótce umiera. Los Hanny jest naznaczony śmiercią. Zostaje sama w Afryce i zarządza domem publicznym.
Z czasem jej losy jeszcze bardziej się zapętlają.
Mankell stworzył ciekawą powieść obyczajowo-historyczną. Losy Hanny s...