Wszystko, co w tobie kocham

Długo czekałam na tę książkę w bibliotece. Pewnie też z tego powodu moje oczekiwania nie należały do najmniejszych. Liczyłam na wiele. I w sumie tyle dostałam.
Bardzo, bardzo podobało mi się Wszystko, co w tobie kocham. Samo To co najważniejsze zaprosiło mnie jako czytelnika do malowniczego miasteczka, gdzie obok pięknych, młodych i dobrych, grasują też ci „źli”. Kiedy jedna z par pokonuje wszystko co niedobre, trzeba było tylko czekać na kolejną. A ta była zacznie bardziej wybuchowa.
Bailey to kobieta spełniona zawodowo i prywatnie, w stałym 10 letnim związku z mężczyzną. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że pewnego dnia ubrana odpowiednio na uwodzenie przyszłego ojca swoich dzieci, wpada do jego mieszkania, a tam wpada na nader jednoznaczną zdradę.
Vaught to właściciel międzynarodowej sieci hoteli z których jeden powstał kilka lat temu w Hartwell. Zadowolony z obecnego życia, zatrzymujący od czasu do czasu wzrok na prześlicznej rudowłosej dziewczynie, która jest poza jego zasięgiem. Do czasu, oczywiście.
Mnie książka bardzo przypadła do gustu. Połączenie ognistej Bailey i mrocznego Vaughna jest ciekawe, niekiedy wręcz iskrzące. I choć zarówno jedno jak i drugie pogubiło się na którymś etapie rozwijania znajomości, pojedynczo doszli do wniosku, że warto zawalczyć o wspólną przyszłość. Pełna emocji, ale również ciepła pochodzącego od rodziców, przyjaciół, nienawiści oczywiście od wrogów i życzliwości od mieszańców opowieść o pewnych ludziach z pewnego ...

Przyjemna kontynuacja serii. Zdecydowanie polecam, zwłaszcza fankom Young. Co prawda bliższa memu sercu jest seria On Dublin Street, ale Hart's Broadwalk też przyjemnie zajmuje czas. Z bohaterami łatwo się zżyć, a małomiasteczkowy klimat nadaje ciepełka. Oczywiście czekam na kolejny tom z niecierpliwością, i równie przyjemnie będzie mi poczytać o nowej parze jak i spotkać się z już znanymi ;)

Ależ zacierałam ręce podczas czytania na myśl o tym jak sobie poużywam pisząc opinię :)
Co to za badziew? Poza tym, że jest to książka tego typu gdzie wiadomo jak się skończy zanim jeszcze zaczniecie czytać, to na dodatek jest tam tyle naiwności, że aż zęby od tego bolą. Drewniane dialogi, głębia postaci jak ze Żwirka i Muchomorka i na dodatek to cudowne baśniowe miasteczko, w którym mieszkają ludzie kochający się jak jedna wielka rodzina. Istna sielanka. Relacje międzyludzkie są tak nierealne i przesłodzone, że aż się wierzyć nie chce, że ktoś to pisał na poważnie. Dwójka bohaterów, czyli ona – lat 34 i on – lat 36, a zachowują się jakby mieli 13. I jeszcze te niebywałe zbiegi okoliczności…
A najlepsze w tym wszystkim jest to, że rok temu czytałam pierwszą część tej wybitnej serii, bo znalazłam ją wśród nominowanych do książki roku na LC i stwierdziłam, że skoro książka ma nominację to musi w niej cos być. Szybko to przeczytałam i powiedziałam ‘Nigdy więcej!’ Jakież było moje zdumienie kiedy koleżanka przyniosła mi drugą część serii uprzedzając wcześniej, że przyniesie mi coś super do czytania… I właśnie dlatego sięgnęłam po drugą część – nie chciałam robić koleżance przykrości, a książka pasowała do mojego wyzwania więc jakoś to przeżyłam :)
P.S. Mam też nadzieję, że przeżyję kiedy koleżanka jakimś cudem przeczyta moją opinię i zorientuje się, że to ja.