Zacznę jak zwykle od pozytywnych stron książki. Na samym początku zapowiadała się dobrze, naprawdę dobrze. Bohaterowie byli świetnie wykreowani, ich problemy, tragedie, charaktery. Naprawdę solidny plusik. Niestety jak byłam zachwycona, tak się zawiodłam. Od pewnego momentu, mniej więcej po przeczytaniu 1/3, fabuła zaczęła lawinowo lecieć na łeb, na szyję, podkreślić trzeba - w złą stronę. Główna bohaterka zaczęła się zachowywać zwyczajnie głupio. Jej teksty, postępowanie i WEWNĘTRZNE ROZMYŚLANIA, które niekiedy ciągnęły się na dwie strony były tak kretyńskie, że zaczęłam je omijać. Przekomarzania wzajemne bohaterów nie miały ani logiki, ani sensu, ani niczego do fabuły nie wnosiły. Ot takie dialogi na zapchanie tekstu. Mama Barrego to JEDNO WIELKIE NIEPOROZUMIENIE, brak mi wręcz słów na opisanie tej postaci. Ogólnie podsumowując - zmarnowany potencjał książki, na siłę ciągnięta dramaturgia, urywane wątki, które z pozoru powinny być ważne. Główna bohaterka od swojej tragedii przeszła do porządku dziennego od tak, jak za pstryknięciem palcem. Miało być New Adult/Young Adult, przeszło w czarną komedię, a skończyło się na grotesce. Oceniam na 2 przez wzgląd na postać Barrego, który ratował to "dzieło" i Becky, ponieważ ona jedyna była prawdziwa i naturalna w swoim postępowaniu.