„Wszystkie historie są historiami o śmierci” – brzmi to dosyć aforystycznie: zwięzły wniosek i żadnej pracy, by odszukać realność. Ale doprawdy nie ma czasu na nic innego. Czas redukuje nas wszystkich do maksym. Śmierć obejmuje nas smutnym spojrzeniem i nadstawia ucha: w naszych dziurawych kieszeniach słychać stukot i brzęk aforyzmów – zbieranych po drodze kamyków, szkiełek, cacuszek… żałosny brzęk mydlanych baniek niesionych do grobu… i dalej. Śmierci to w ogóle nie dziwi. Śmierć nigdy nie chce nas z tego powodu uściskać, albo okazać jałowe współczucie, mówiąc: „Mój Boże, tylko tyle masz do pokazania, tylko tyle zdołałeś zgromadzić przez całe życie?”. Czas redukuje nas do maksym, do średnich, do przybliżeń. Nie ma już więcej czasu (o czym powiedziałby nam każdy ślimak, gdybyśmy zdołali zwrócić na siebie jego uwagę) do stracenia. Pociągi przetaczają nas z miejsca na miejsce, włączamy i wyłączamy światła, przechodzimy przez drzwi, myjemy głowy, namydlamy ciała, jesteśmy igraszką pogody, strachu, nudy i namiętności. Brakuje nam czasu. Kiedy zdajemy sobie z tego sprawę, trudno skoncentrować się na czymkolwiek innym. Wszystko się rozpada – jak często zauważano. Środek przestaje być sednem – nie teraz, nie w tych dniach. To, co robimy światu, to, co czynimy sobie, oraz fenomenalny brak materialnej prekluzji – wszystko to sprawia, że każda historia jest zbędna. Nie ma na nią czasu, nie ma na nią dość zdrowych zmysłów, brakuje dla niej współczucia. Historia to dekoracje. Historia jest jak starsza zapomniana siostra mieszkająca w odległym pokoju na poddaszu. Teraz Historia odeszła, żeby zostać sama. Pamiętamy Historię, jej siostrzaną obecność, pamiętamy ją jak kogoś wyczekiwanego? Teraz odeszła. Teraz został tylko Czas. Czas jest jak zdeformowany syjamski bliźniak, nie odcięty w szpitalu. Niewidoczny, ale niedający się oddzielić. Nierozłączny. Raz po raz wpada przez okno do domu, zaśliniony, umazany ziemią, z kamykami w kieszeni – młodszy z dnia na dzień. Czas wraca do matczynego łona. Jest szczęśliwy. Czekał przez tyle lat… Jest coś, co przeraża mnie bardziej od niewiedzy, jak skończy się ta historia…