19 razy Katherine recenzja

19 razy Katherine

Autor: @FiolkaK ·3 minuty
2015-12-10
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Dziecko to dar tak wyjątkowy, że za wszelką cenę chce się sprawić, by ta wyjątkowość była namacalna. Niektórzy rodzice starają się ją uzewnętrznić niby mimochodem, ale są też tacy, którzy prowadzą otwarte działania. Staruszkowie Colina zaliczają się do tej drugiej kategorii. Jako maleństwo chłopiec okazał ponadprzeciętność, nieznaczną, ale jednak. To spowodowało, że jego rodziciele uważali Colina za geniusza, wymagali od niego więcej, jednocześnie traktowali jak jajko, i to złote. Sam młodzieniec dorastał w przekonaniu, że ma w sobie ogromne zasoby, które wykorzysta w przyszłości. Na razie musi się skupić na niezwykle ciężkiej pracy. Poznawał masę języków, niektóre z nich już nieaktualne, a swoją pasję odnajdywał w tworzeniu anagramów. Jako wyjątkowy chłopiec wyjątkowo traktował miłość. Miał 19 dziewczyn, każda o imieniu Katherine. Poznajemy go, gdy cierpi po ostatnim porzuceniu. Ze złamanym sercem i przyjacielem Hassanem, który rzuca dość ciężkimi do zniesienia żartami, wyrusza w podróż. Podróż do zapomnienia.

Colin trafia do miejsca odcywilizowanego, wspaniałego. Poznaje tam dziewczynę, całkiem inną niż on, w pewien sposób pociągającą, ale nie ma na imię Katherine. Dla Colina to czas szukania siebie, analizowania związków by wyciągnąć przyczynę – używa do tego skomplikowanych wzorów matematycznych. Szczególną uwagę poświęca on swojemu projektowi – chce stworzyć wzór, dzięki któremu będzie mógł przewidzieć przyszłość każdego związku.


„19 razy Katherine” to książka niewątpliwie słaba. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Patrząc na nią ogólnie, jako na twórczość autora, to wylewa się z niej schematyczność. To przykre, bo to druga książka autora, którą poznaję. Co więcej, schemat w tej książce jest pogorszony chęcią polepszenia albo coś. Autor przekombinował. Z inteligentnych, nieco zagubionych, myślących nastolatków, zrobił bandę kretynów sypiących naprawdę nieśmiesznymi żartami.


Książka porusza – jak chyba każda autora - temat znaczenia wartości w życiu młodego człowieka. Tutaj Colin szuka siebie. Jedną warstwą są uczucia. Drugą ta otoczka wspaniałość, którą przez lata budowali jego rodzice. Jak ma wytrwać w związku? Czemu nie zauważa swoich błędów? Colin wierzy w swoją idealność i geniusz. Czy uda mu się zrzucić z siebie tę szatę szytą grubymi nićmi i przejść do normalności?

„19 razy Katherine” wspomina także o dziewczynie, mieszkańce małego miasteczka. Lindsey szuka siebie w innym kontekście. Dotychczas jej życie było ustabilizowane, nie chciała opuszczać domu, swego azylu, na rzecz wielkich miast. Chciała zostać, cieszyć się tym co ma. Było to duszenie prawdy.

Czy może połączyć ich miłość?

Co mi się tak nie podoba? Pewne elementy, jak na przykład cała osobowość Colina, miała być zabawna. Niby śmieszne, ale to też powłoka na ważne problemy. Nie ma nic zabawnego w tym chłopaku. Jest mdły i żenujący, szary i nijaki. Jego przyjaciółka Lindsey nieco nadrabia, ale znowu Hassan sprowadza towarzystwo do poziomu poniżej zera. Dziwni, nieprzyjemni bohaterowie mogą doprowadzić do szału.I w ogóle było jakoś nudno. Jakoś nie tak. Związek Lindsey, fabryka produkująca sznurki do tamponów, jej matka.. Jak już pisałam, śmieszność miała być pozorna, a została przesadzona. Problemy pod nią się kryjące zostały spłycone i w sumie niesmaczne. Wyszło na to, że każdy bohater książki jest po prostu głupkiem. Gdzie ta greenowska dojrzałość bohaterów?!

Inna sprawa, że w „Papierowych miastach” czytałam o wielkiej wyprawie i gdy już na pierwszych stronach „19 razy Katherine” znowu się o niej zaczęło, to scyzoryk otworzył mi się w kieszeni. Być może to odruch, ale silnie wpływa na opinię. Może to nawet nie argument, ale ważne uczucie.

„19 razy Katherine” to słaba książka, być może z całkiem interesującym zamysłem, jednak wyszedł on kiepsko. Nie wzbudza żadnych uczuć, jedynie zmęczenie. Zapamiętam ją dzięki zamiłowaniu do wzorów i matematyki...

Kto czytał, ten wie: I ten trup austro-węgierskiego arcyksięcia Ferdynanda w Stanach.......

Moja ocena:

Data przeczytania: 2015-01-01
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
19 razy Katherine
4 wydania
19 razy Katherine
John Green
6.3/10

Colin Singleton gustuje wyłącznie w dziewczętach o imieniu Katherine. A te zawsze go rzucają. Gwoli ścisłości, stało się tak już dziewiętnaście razy. Ten uwielbiający anagramy, zmęczony życiem cudowny...

Komentarze
19 razy Katherine
4 wydania
19 razy Katherine
John Green
6.3/10
Colin Singleton gustuje wyłącznie w dziewczętach o imieniu Katherine. A te zawsze go rzucają. Gwoli ścisłości, stało się tak już dziewiętnaście razy. Ten uwielbiający anagramy, zmęczony życiem cudowny...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Dobry wieczór. 🤗 Zacznę od pytania, cóż ciekawego obecnie czytacie? A skończę na pytaniu, czy polubiliście się z matematyką? 😅 ** ** ** „- Pragnąłem w życiu tylko tego, by Katherine mnie kochała i b...

@caly_swiat_patrzy @caly_swiat_patrzy

Colin jest cudownym dzieckiem. Codziennie poświęca dziesięć godzin na naukę, czyta po czterysta stron książki i cały czas układa anagramy. Jednak ma też specyficzny zwyczaj – jego dziewczyna musi mieć...

@Elfik_Book @Elfik_Book

Pozostałe recenzje @FiolkaK

Mała księżniczka
Dzieciństwo.

Dzieciństwo to wspaniały okres w życiu. Pewnie często w głowie pojawia się myśl, że miło byłoby wrócić do tych beztroskich czasów, kiedy zabawa była jedynym zajęciem, a z...

Recenzja książki Mała księżniczka
Żniwa zła
Żniwa zła

Jak to dobrze, że są na świecie jeszcze wspaniałomyślni, troskliwi ludzie! No sami zobaczcie – Cormoran Strike stracił nogę, gdy służył w wojsku. Musiał męczyć się z prot...

Recenzja książki Żniwa zła

Nowe recenzje

Bliska sobie
Niby nic, a jednak
@phd.joanna:

Po pierwsze, w tej książce autorka jest zdecydowanie dojrzalsza w słowie niż w swojej poprzedniej Zaopiekowanej mamie. ...

Recenzja książki Bliska sobie
Morderstwo w Orient Expressie
Sprawiedliwość wymierzona po latach
@karolak.iwona1:

Uwielbiam klasyczne kryminały Agathy Christie. "Morderstwo w Orient Expressie" to kolejny przykład znakomitego, lekkieg...

Recenzja książki Morderstwo w Orient Expressie
Zeznanie
Czy ręka sprawiedliwości jest odpowiednio długa?
@malgosialegn:

Cóż, i tym razem, Grisham zabrał nas w odmęty wymiaru sprawiedliwości. Klimaty mroczne i niespokojne, skażone nieprawoś...

Recenzja książki Zeznanie