TELEFON PANA HARRIGANA
Ocena 6/10
Młody Craig spędza wolny czas z bogatym staruszkiem ze swojej okolicy. Dostaje w zamian dość niską wypłatę oraz kupony na loterię. Pewnego roku wygrywa nagrodę główną i kupuje za nią panu Harriganowi Iphona, o którym chłopiec wcześniej marzył. Opowiadanie jest zbyt rozwleczone i przegadane. Czasem czułam, że czytam rozbudowaną reklama Apple’a. Historia nie niosła żadnych emocji. Zbyt dużo miejsca zajęły opisy obyczajowe i zabrakło w tej historii horroru czy grozy. Opowiadanie zakończyło się w bardzo przypadkowym miejscu, gdyby King uciął je kilka stron wcześniej albo później, nie miałoby to większego wpływu na fabułę. Pomimo ciekawego morału, które twierdzi, że człowiek jest uzależniony od telefonu, jestem mocno rozczarowana tą historią.
ŻYCIE CHUKA
Ocena 7,5/10
Akt III
Formuła opowiedzenia historii od końca przypadła mi do gustu. Mocne opisy nadchodzącego końca świata, zagubienie bohaterów, sprawiły, że czułam gęsią skórkę.
Akt II
Najsłabsza część tego opowiadania. Wynudziłam się, czytając ten akt. Zbyt rozwleczone opisy, które mało wniosły do historii. Po wcześniejszej grozie nie ma najmniejszego śladu.
Akt I
Mocne zakończenie całej historii. Poznajemy genezę nadchodzących wydarzeń.
Największe rozczarowanie spotkało mnie, gdy mój chłopak oznajmił mi, że fabuła tego opowiadania przypomina mu książkę „Czas zmierzchu” Głuchowskiego. Powieść została wydana w 2007 roku. L
JEST KREW
Ocena 6,5/10
SĄ CZOŁÓWKI! King ponownie przywołał do życia Holly Gibney. Przeczytałam ostatnio, że autor uwielbia tą postać. Osobiście nie podzielam tego zachwytu. Dość mocny początek przypominał mi „Pana Mercedesa”. Jedną z moich ulubionych książek mistrza grozy. Niestety fabuła poszła w stronę „Outsidera”. Nie spodobała mi się ta hybryda, aczkolwiek troszkę się przekonałam do Holly. Liczyłam na jakąś świeżą historię, nie lubię odgrzewania starych kotletów. Nawet tych dobrych. Wolałabym, aby opowiadanie okazało się zwykłym kryminałem, ale niestety nie zawsze dostajemy tego czego chcemy.
SZCZUR
Ocena 5/10
„Ale to już było i nie wróci więcej”. Fragment piosenki Maryli Rodowicz, który chyba pasuje do każdego opowiadania z tego zbioru. Drew jest wykładowcą i niespełnionym pisarzem. Wyjeżdża do opuszczonej chatki, która należała do jego ojca. Pragnie poddać się w pełni samotnemu procesowi twórczemu. Motyw brzmi znajomo? Mam wrażenie, że podobnie było w „Worku kości”, czy opowiadaniu „Sekretne okno”. Może się mylę, ale czytając miałam takie skojarzenia. Ogólnie historia dość nijaka. Ponowne nawiązanie do małpiej łapki, które pojawiło się w zbiorze „Szkieletowa załoga”. Rozczarowana zakończeniem, opowiadanie pozbawione elementu zakończenia, napisane bardzo schematycznie. Podobne odczucia mam z „Telefonem pana Harrigana”.
Generalnie czuję rozczarowanie związane z tym zbiorem opowiadań. Nie spełnił on moich oczekiwań. Liczyłam na coś mocnego, zaskakującego. W zamian dostałam bardzo schematyczne historie, które przypominały mi wcześniejsze dzieła Kinga.