Recenzja pochodzi z bloga z recenzjami książek MyBooks - Nasze recenzje
Hanka żyje w biednej śląskiej rodzinie, mieszka razem z rodzicami na katowickim osiedlu "Tysiąclecie". Jej ojciec jest księgowym w kopalni, a matka nie pracuje. Hankę Borowską od dziecka męczą koszmary. Zawsze w nich pojawia się kruk. Zmusza ją do oglądania katastrof i ludzkiego cierpienia, a gdy nie jest mu posłuszna dziobie ją. Okazuje się, że zdarzenia, które ptak pokazuje dziewczynie to przepowiednie, lecz nic w nich nie jest powiedziane wprost. Czy Hance uda się zapobiec tym wydarzeniom?
Zacznę od tego, że opis wydawcy nie do końca zgadza się z treścią "Zapomnij patrząc na słońce". Po przeczytaniu go i zobaczeniu okładki uznałam, że będzie to powieść o cztero-, może pięcioletniej dziewczynce, która ma straszne sny, a jej życie pędzi ku końcowi, więc pewnie choruje na raka, czy coś w ten deseń. Idealny przykład jak opis potrafi wprowadzić czytelnika w błąd.
Matka Hanki - Sabina - siedzi w domu i sieje postrach wśród domowników. Pije, pali, krzyczy, ma o wszystko pretensje i często dochodzi do tego, że bije córkę. Na pewno nie zwraca się do niej pochlebnie. Obraża ją, a jej postawa świadczy, że dziecko wyraźnie jej przeszkadza. Ojciec - Janusz - jest księgowym, jego żona tym gardzi, uważa, że gdyby był odważniejszy to by pracował bezpośrednio w kopalni. Pan Borowski bardzo kocha Hankę i stara się ją chronić. Tytuł wziął się od rady, którą Janusz dał córce, gdy była mała.
"Nie martw się, to tylko sen (...) Popatrzysz rano na słoneczko, zapomnisz. Zapomnisz..."
Podobało mi się to, że rozdziały były z różnych perspektyw (np. co się dzieje u Sabiny, potem sen Hanki, potem perspektywa Janusza itd.), chociaż narrator był trzecioosobowy. Szczerze mówiąc kompozycją Katarzyna Mlek zrobiła mi porządny mętlik w głowie. Nagle przeskakiwała miesiące, lata, osoby... Ciężko było mi sobie układać to wszystko. Na początku książki Hanka ma 6-7 lat, pod koniec ponad 24. Nie wiem ile dokładnie. Nie wiedziałam też, czy kruk był spowodowany jakąś chorobą psychiczną, czy był wytworem sił nadprzyrodzonych. Z jednej strony przewidywał przyszłość, ale z drugiej doprowadził do samookaleczeń Sabiny.
"-Ty mi tu nie zasuwaj poezji! - wysyczała Hanka, poszukująca czegoś, czym mogłaby strącić ptaszysko na podłogę.
-No dobrze. Tym razem ci pomogę.
-Tylko solidnie, a nie gadając jak jakiś Mickiewicz!"
Wydanie takie jak we wszystkich książkach z Oficynki. Miękka okładka, w tym przypadku jej projekt bardzo przypadł mi do gustu. Od pierwszego spojrzenia miałam wielką ochotę na tę książkę. Grzbiet się nie wygina, a mimo to można dość szeroko otworzyć książkę. Strony mają jasnobeżowy, przyjemny kolor, a czcionka jest czytelna.
Uczuć towarzyszących mi podczas czytania nie umiem opisać. Kiedy zapytałam QD - oczywiście demonstrując wdech, wstrzymanie powietrza w płucach i wypuszczenie z westchnieniem po chwili - odpowiedziała: "Książka chciała Cię udusić?!". Mam nadzieję, że po moim opisie zrozumiecie typ reakcji. Przy czytaniu o katastrofach myślałam: "Co jeszcze może się zdarzyć?", a autorka wciąż mnie zaskakiwała. Zakończenie w pewien sposób spaja klamrą całą książkę, lecz niezbyt mogę Wam zdradzić jak. W sumie za ten pomysł (pewnego rodzaju happy end, lecz nie do końca) autorce należą się brawa. Jeżeli szukacie lekkiej książki na wakacje to źle trafiliście. "Zapomnij patrząc na słońce" przeraża. Jest napełniona smutkiem i brutalnością. Polecam właściwie wszystkim, którzy nie boją się mocnych wrażeń.
Więcej na blogu z recenzjami książek:
http://my-books-1220.blogspot.com/