Wartość pewnych rzeczy jest niepoliczalna i w pewnym sensie właśnie o tym jest ta książka.
Głównym bohaterem i zarazem narratorem jest Krivoklat – ,,kwasowy wandal'' – człowiek, który swoją misją uczynił oblewanie dzieł sztuki kwasem siarkowym. Arcydzieł nawet. Ale dlaczego to robi? Przecież Krivoklat sztukę kocha i rozumie, smakuje ją. Odwiedzanie muzeów i galerii jest dla niego prawdziwym przeżyciem. On smakuje obrazy, spotyka się z nimi, rozumie je, zna ich wartość – niepoliczalną.
Drażnią go i denerwują, uwierają ci wszyscy ludzie, którzy wyceniają dzieła i arcydzieła, drukują potem te kwoty grubą, rzucającą się w oczy czcionką w kolejnych gazetach, żeby uwidocznić odbiorcom – nieznającym się na rzeczy – że obraz, który mógł ulec zniszczeniu (ale nie uległ, bo zniszczyła się tylko wierzchnia warstwa werniksu) jest taki drogi. A skoro drogi, to cenny. A skoro cenny, to dzieło i arcydzieło.
Bo coś taniego nie byłoby cenne.
Gdy tymczasem obrazy, które Krivoklat typuje są arcydziełami bezcennymi – są czymś, co mogłoby potencjalnie zniknąć ze świata już na zawsze, pozostawiając po sobie bolesną, niemal namacalną pustkę.
,,Ujmując to najbezpośredniej, z pewną dozą krzywdzących uproszczeń, niszczy pan dzieła, ponieważ zrozumiał pan swoje zadanie, kiedy umarła panu żona, ja natomiast tworzę dzieła, ponieważ zrozumiałem swoje zadanie, kiedy zabiłem żonę.''
Krivoklat, jako osoba uznana za chorą psychicznie, zostaje umieszczony w Centrum Medycznym Zamek Immendorf. To właśnie tam poznaje utalentowanego Zeyetmayera – człowieka dla którego wynosi ołówki, kredki i ostrzałki z warsztatów leczenia poprzez sztukę prowadzonych przez światowej klasy doktora Paula Immervolla.
Prace Zeyetmayera są dla Krivoklata prawdziwymi dziełami, arcydziełami nawet. Są czymś, co – i to jest największy komplement – mógłby oblać kwasem, gdyby zostało powieszone w jakiejś galerii albo w jakimś muzeum.
Ale tak się nie stanie, świat nie pochyli się bowiem nad pracami Zeyetmayera, gdyż Zeyetmayer jest nikomu nieznany, a jego szkice nie zostały przez nikogo wycenione na konkretną kwotę. A zatem – są nic nie warte.
Krivoklat się z tym nie zgadza. Nikogo jednak nie obchodzi to, co ma on do powiedzenia.
Poza tym, mężczyzna prowadzi z lekarzami Centrum Medycznego Zamek Immensdorf własną grę polegającą na tym, że w zasadzie mówi im to, co chcieliby usłyszeć od kogoś, kto wyzdrowiał. W przeciwieństwie do osób lekko chorych, które wierzą jeszcze w to, że lekarze im pomogą, i dlatego podają nawet najbardziej błache rzeczy jako symptomy swoich chorób, Krivoklat wie, że to nic nie da.
Jego działania przynoszą efekty, bo w końcu uzyskuje długo wyczekiwaną przepustkę. I rusza w kierunku kolejnego muzeum i kolejnego arcydzieła.
,,Krivoklat'' jest kolejną genialną i wielowarstwową książką Dehnela. To nie tylko piękne, długie, rytmiczne i pięknie brzmiące zdania, to nie tylko pastisz i próba zwrócenia uwagi na hipokryzję. To nie tylko spojrzenie w głąb umysłu chorego psychicznie człowieka – to też bardzo emocjonalna i piękna opowieść o sztuce i o miłości do niej. Miłości namiętnej, czystej i mocnej.