"Wydaje nam się, że jeśli zrobimy co należy, poczujemy się lepiej, ale wcale nie musi tak być. Czasami zamiast ulgi przychodzi niepokój. A na miejscu pewności pojawi się wątpliwość. Tak jakby ta gra nigdy nie miała końca i gdy rozwiązujemy supeł na jednym krańcu nitki, pięć innych węzłów powstaje na drugim."
Ojciec Zuzanny nagle umiera. Kobieta przypadkiem znajduje w jego mieszkaniu listy od matki, która podobno zmarła wiele lat temu. Dlaczego mężczyzna ją okłamał? To nie koniec tajemnic. Kobieta wraca do miejsca pochodzenia, by rozwikłać rodzinną zagadkę.
Jednocześnie poznajemy historię Romana Babicza. Jego trzyletni syn znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Niedługo potem odnalezione zostają trzy zmasakrowane ciała. Wśród lokalnej społeczności narasta strach i wzajemna nieufność. Niektórzy mieszkańcy zachowują się dość dziwnie i plączą się w zeznaniach. Wszystko wskazuje, że panuje pewnego rodzaju zmowa milczenia.
Po bestsellerowej serii kryminalnej nadszedł czas na thriller. Nie będę owijać w bawełnę. Izabela Janiszewska nie przestaje zachwycać. Postawiła sobie wysoko poprzeczkę i bez najmniejszego problemu ją pokonała. Tych książek nie da się porównać, bo są różne gatunkowo, ale biorąc pod uwagę inne polskie thrillery to zdecydowanie najwyższa półka.
Znakomita, złożona fabuła gdzie oprócz mocnego głównego wątku jest jeszcze kilka pobocznych, które początkowo błahe, pozornie nieważne, z czasem nabierają sensu i dopełniają całości. Bardzo lubię kiedy w trakcie podrzucane są tropy. Nie do końca jasne, logiczne, takie które wydają się bardziej mylić niż naprowadzać. Zagadka staje się ciekawsza, a apetyt na jej rozwiązanie proporcjonalnie wzrasta. Autorka genialnie zwodzi czytelnika. To co z pozoru oczywiste okazuje się przewrotne i zaskakujące. Tego właśnie oczekuję. To była uczta, a mój czytelniczy apetyt został zaspokojony w pełni.
Uwielbiam styl Izy Janiszewskiej. To co zawsze mnie urzeka to umiejętność budowania drugiego planu, otoczenia bohaterów, zdarzeń, które dzieją się gdzieś za plecami, całą tę otoczkę głównego wątku. Przed oczami stają gotowe sceny filmowe, a wyobraźnia działa na wysokich obrotach. Fabule daleko do utartych szablonów. Przestrzenie czasowe się przenikają odkrywając kolejne istotne szczegóły. Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani, od wyglądu zewnętrznego po charakter. To wręcz osoby z krwi i kości przeniesione na papier. Wnikamy w ich umysły i oglądamy jak stopniowo się przed nami otwierają. Nie znajdziecie tu dobrych i złych bohaterów. Taki podział byłby zbyt prosty i jednoznaczny. Trzeba nieźle pogłówkować by odsiać to co faktycznie jest złe i może prowadzić do rozwiązania zagadki, a to co zostało poczynione przypadkiem, w złym czasie i miejscu.
Tym razem to nie zbrodnia i późniejsze śledztwo są najważniejsze. Są pożarem, ale istotą wszystkiego jest odkrycie zarzewia ognia. Ważne jest poznanie prawdy o bohaterach, o tym co nimi kierowało w danym momencie.
Autorka pokazuje rodzinne patologie i ich konsekwencje. To jak brak podstawowych uczuć, zwykłej bliskości zaburza postrzeganie świata. Od dzieciństwa uczymy się jak funkcjonować w społeczeństwie, jak radzić sobie z emocjami. Początkowo każdy potrzebuje wzorca prawidłowych zachowań i powinien go otrzymać w domu, a nie z telewizji czy gazet. Życie to nie jest bajka, jeśli je stracimy to nie dostaniemy kolejnego. Człowieka nie da się poskładać jak zepsutej budowli z klocków. Fascynujące jest również to jak młody umysł można kształtować. Jest chłonny jak gąbka, a jednocześnie plastyczny. Pamięć bywa ulotna, a niepielęgnowana szybko ulega zatarciu.
Zakończenie mnie totalnie zmiażdżyło. Nie wiem czy nie spodziewałam się, czy po prostu nie dopuszczałam do siebie takiego scenariusza. Emocjonalnie bardzo przeżyłam tę historię. Przerażający jest fakt, że to fikcja literacka, a jednak takie rzeczy dzieją się naprawdę.
Z całego serca zachęcam byście sięgnęli po tę powieść.