Czytam głównie fantastykę, bo „ona” najlepiej mi wchodzi. Bywają jednak takie przypadki, że męczę się niemiłosiernie czytając książki, której w żaden sposób nie potrafię polubić (nawet te z gatunku fantasy/sf). Przeważnie odrzucam takie pozycje w kąt i nie wracam do nich wcale albo dopiero po naprawdę długim okresie czasu. Bardzo długim.
W przypadku „Zima mej duszy” Marcina Pągowskiego dawno bym przestała czytać, ale zawzięłam się i stwierdziłam: „Skoro zaczęłam czytać, to już skończę”. Zapytacie czy było warto? Odpowiedź brzmi: nie! nie. nie, nie, nie!
Rozumiem, że to debiutancka powieść i bardzo ładnie skonstruowana, ale… No właśnie ALE! Pągowski ma bardzo ładny styl pisania, ale wrzuca czytelnika na bardzo głęboką wodę, gdzie czytelnik gubi się w „czasie”. Autor miesza tak epokami, że ciężko połapać się co, jak, gdzie, kiedy.
Ulitował się tedy Pan i tak do nich rzekł: „Ześlę mego syna, który odkupi grzechy wybranego ludu”. Tak też się stało.
Powieść Pągowskiego to zbiór opowiadań o Hedaardzie – synu Bożym, który nie chciał umrzeć za ludzkość. Od bardzo, ale to bardzo dawna stąpa po świecie i właściwie nie wiadomo na czym polega jego zadanie… (przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie). Przeżywał różne przygody – jeżeli tak to można nazwać…
„Zima mej duszy” to trzy opowiadania oraz „Appendix”, czyli dodatek. I przyznaję, że pierwsze tytułowe opowiadanie nie podobało mi się wcale, bo Pągowski jak dla mnie za dużo nad nim kombinował – wszystko z niego „wypływało” – język, koncept, bohaterowie, główny bohater. To potem autorowi już lepiej szło. Powieść młodego pisarza wciągnęła mnie dopiero pod sam koniec przy „Cenie ułudy”, gdzie z dużym zainteresowaniem śledziłam przygody Hedaarda.
Na LubimyCzytać w trakcie lektury zamieściłam opinię:
Ta książka jest tak nuda, że ledwo jestem wstanie "przełknąć" kilka stron na parę dni... Ratunku! Włączył mi się tryb masochisty i czytam, mimo "bólu" dalej tę książkę!
Jak wspominałam na samym początku, ale i także na LC, „Zima mej duszy” nie podobała mi się wcale. Miałam nieodparte wrażenie, że Pągowski stylizował swoją powieść trochę na „Wiedźmina” Sapkowskiego czy „Sługę Bożego” Piekary. I zastanawiałam się: Dlaczego mi ta książka nie podoba się? Odpowiedź jest prosta: zdecydowanie nie moje klimaty, ale M. za to już bardzo się podobała. Widać zależy to od gustu czytelnika, bo koniec końców Pągowski jak na debiut poradził sobie bardzo dobrze, choć dla mnie momentami przedobrzył.
„Zima mej duszy” na pewno znajdzie swoje grono odbiorców. Ja na pewno do tej książki nie wrócę, bo mnie „zmęczyła” psychicznie. Nie oznacza to jednak, że nie warto po nią sięgnąć. A wręcz odwrotnie! Jeżeli lubisz powieści z nawiązaniem do religii, z akcją osadzoną w innym świecie, który rządzi się swoimi prawami to możliwe, że spodoba ci się taka książka. I z całym sercem przyznaję, że Pągowski zapowiada się na dobrego autora fantastyki.
Zbiór opowiadań Marcina Pągowskiego według skali na LC to dla mnie 4 gwiazdki, czyli „może być”.